Żużel. Ryszard Dołomisiewicz: Skład GKM-u był jednym z lepszych. Odejście Artioma Łaguty może zadziałać na plus [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Artiom Łaguta
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Artiom Łaguta

- Na ten rok MrGarden GKM Grudziądz lepszego składu nie był w stanie zmontować. Na odejściu Artioma Łaguty mogą skorzystać pozostali zawodnicy z drużyny - mówi nam Ryszard Dołomisiewicz.

[b]

Szymon Michalski, WP SportoweFakty: MrGarden GKM Grudziądz zakończył sezon na siódmym miejscu w PGE Ekstralidze. Czy możemy powiedzieć, że to spory zawód? [/b]

Ryszard Dołomisiewicz, były zawodnik, ekspert Eleven Sports: Skład, który zmontował GKM w tym roku, to był jeden z lepszych składów od dłuższego czasu. Przed sezonem trudno jednak w sensowny sposób przewidywać formę poszczególnych zawodników. Poza młodzieżowcami - bo to jest osobny temat - wydaje mi się, że na ten rok lepszego składu nie byli w stanie zmontować. GKM Grudziądz nigdy nie uchodził za klub, który płaci ponad stan, bo płaci takie stawki, na jakie było ich stać. Przy czym bardzo ważną rzeczą jest to, że oni się rozliczają. To spowodowało, że np. Artiom Łaguta spędził w tym klubie aż sześć sezonów. W tym momencie nie jest wykluczone, że nastąpiło zmęczenie materiału. On już może potrzebował zmiany środowiska.

Bardzo słaby sezon ma za sobą Krzysztof Buczkowski. Co pana zdaniem było przyczyną takiej dyspozycji kapitana GKM-u Grudziądz?

Nie wiadomo, czym był spowodowany spadek formy Krzysztofa Buczkowskiego, może kontuzją, którą zaliczył jeszcze przed sezonem. Miał co prawda czas na to, żeby się wyleczyć, ale czasami różnie z tym jest.

Równie blado, jak wspomniany Buczkowski, w tym roku wypadł Przemysław Pawlicki, który od momentu transferu do GKM-u, z każdym kolejnym sezonem spisuje się coraz słabiej.

Przemysław Pawlicki w tym sezonie zanotował bardzo duży spadek swojej formy, ale mogło to być powodowane tym, że startował w parze z Duńczykami. Ci byli chłonni punktów, nie interesowały ich bonusy, tylko pełne punkty.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Stal nie zachowuje się w porządku rozmawiając z Jackiem Holderem o kontrakcie

Czy do wspomnianych Duńczyków, czyli Kennetha Bjerre i Nickiego Pedersena, można mieć pretensje o mało zespołową jazdę? 

Kenneth Bjerre, który był już rok wcześniej i do którego doszedł Nicki Pedersen, to zawodnicy, którzy charakteryzują się niesamowicie wyolbrzymioną indywidualnością. Oni są skuteczni i jadą. Jednak dwójka takich zawodników rodzi problem. Nie jest to problem na skale przegrywania wszystkich spotkań. To nie jest tak, że oni będą jechać na korzyść zespołu, tylko oni wywiązują się ze swojego kontaktu. Nie sądzę, żeby było to działanie celowe. Oni prezentują taki styl jazdy i kontraktując ich, trzeba było się z tym liczyć. Myślę, że Grudziądzowi nie pozostało zbyt wiele opcji, przy wyborze tego składu. Trudno było pozyskać zawodników pokroju Pedersena i Bjerre za jakieś rozsądne pieniądze.

Piętą achillesową grudziądzan byli w tym sezonie po raz kolejny młodzieżowcy. Co pana zdaniem jest przyczyną tego, że od kilku sezonów jest tak wielki problem z formacją juniorską?

Gdzie leży ten problem, to trzeba już zorientować się u źródła. Czy jest to kwestia niewłaściwego przygotowania, prowadzenia czy mentalności samych zawodników. To jest bardzo trudna sprawa do dyskutowania. Być może w tych juniorach drzemie jakiś potencjał, ale możemy się tylko zastanawiać, kiedy i czy w ogóle on wybuchnie.

W początkowej fazie sezonu w składzie znajdowali się Marcin Turowski i Damian Lotarski. Po kilku słabych występach zostali jednak odstawieni i szansę otrzymali najmłodsi juniorzy. Czy patrząc na ten ruch, można powiedzieć, że była to dobra decyzja?

Denis Zieliński startował już wcześniej, Kacper Łobodziński się rozjeżdża. Wydaje mi się, że juniorzy robią wszystko to, co można robić. Jeżdżą w zawodach młodzieżowych, zdobywają tam punkty, ale w lidze nie ma już słabych biegów. W meczu z Motorem Lublin, para Trofimow-Lampart, na tle juniorów GKM-u nie mogła wypaść lepiej. To też jest kwestia rozjeżdżenia.

Czy wobec nie najlepszej dyspozycji całej drużyny, GKM może cieszyć się z tego, że w tym sezonie nie będzie meczów barażowych? Czy jednak podopieczni Roberta Kempińskiego spokojnie poradziliby sobie z wicemistrzem eWinner 1. Ligi?

Gdyby baraże doszły do skutku, to myślę, że byłaby taka sama sytuacja, jak w roku ubiegłym (Stal Gorzów bez problemów pokonała TŻ Ostrovia - dop. red). Troszkę drużyna z pierwszej ligi postraszyłaby grudziądzan, jednak prawdopodobnie tylko na tym by się skończyło. Niezależnie od wyniku prezentowanego na torze, bardzo ważną rolę odgrywa organizacja. To też musi stać na najwyższym poziomie.

Jak pana zdaniem opuszczenie klubu przez Artioma Łagutę wpłynie na formę, dyspozycję i morale pozostałych zawodników?

Bardzo często opuszczenie klubu przez lidera działa na plus, dlatego że wtedy dodatkowe środki idą na innych zawodników. Na nich trzeba stawiać i trzeba mieć świadomość, że to oni będą ratować wynik. Już niejednokrotnie było tak, że zawodnicy, którzy nie gwarantowali teoretycznie żadnego wyniku, w odpowiedni sposób dowartościowani i dofinansowani, stawali się nagle liderami swoich zespołów i spisywali się zdecydowanie lepiej niż do tego momentu.

Czy pana zdaniem, już bez Artioma Łaguty, grudziądzanom grozi spadek z PGE Ekstraligi w przyszłym sezonie?

To jest kwestia tego, czy przy kontraktowaniu zawodników zarząd klubu będzie kierować się jakimiś sentymentami, na zasadzie, czy nie zatrzymać swojego wychowanka, a nie dobierać kogoś obcego, czy też krzykną, że bardzo chcą play-off i płacą ile kto chce, bo wtedy będzie kolejka chętnych. Jeśli znowu jednak będzie to skład taki eksperymentalny, skrojony na miarę budżetu, to sytuacja znowu może się powtórzyć i będą takim zespołem nie za mocnym i nie za słabym, gwarantującym utrzymanie i zbierającym doświadczenie na przyszłość.

Wiele mówiło się o agresywnej jeździe Nickiego Pedersena. W wielu sytuacja było też tak, że Duńczyk przeszkadzał, a nawet rywalizował ze swoim kolegą z pary. 

On ma po prostu taki charakter, jest wybuchowy i nigdy nie kryje swojej gestykulacji. Mówi wprost, robi to w sposób jawny. To jest wysokiej klasy zawodnik, teraz można ze świecą szukać lepszego w perspektywie dłuższego czasu. Jest gwarantem dowożonych punktów. To jest coś w rodzaju sportowej złości, że można przegrać z kimś lepszym, ale wtedy jest zgrzytanie zębami. Zawodnicy wysokiej klasy nie będą sobie pozwalać na to, żeby jechać zespołowo i wozić punkty w interesie zespołu. Oni przede wszystkim mają swój wynik i jeżeli ich wynik współgra z wynikiem drużyny, to wtedy jest fajnie. Jeśli jednak tak nie jest, to oni się ze swojej pracy wywiązali.

Czy GKM to według pana największe rozczarowanie tego sezonu?

Nie, nie jest to rozczarowanie. GKM przegrał niektóre mecze, bo trochę błądzili, szukali, ale robili co mogli. Korzystali również z "gości", próbowali robić zmiany w składzie, co jednak nie dawało spodziewanego efektu. Zawodnicy, którzy nie robili punktów, nie potrafili się pozbierać. Na pewno większym rozczarowaniem jest PGG ROW Rybnik. Liczyłem, że ta drużyna będzie w stanie się utrzymać w lidze, i to nie kosztem GKM-u, bo grudziądzanie zawsze byli drużyną stabilną.

Zobacz także:
Żużel. Włókniarz musi wymienić część nawierzchni. Potem zostanie dosypanych 100 ton granitu
Żużel. RzTŻ - Kolejarz R. Bura dla Maxa Dilgera. Ilja Czałow nie mógł sobie wymarzyć lepszego debiutu [NOTY]

Źródło artykułu: