Dużo pracy nas czeka, a czasu nie ma - wypowiedzi po meczu Orzeł Łódź - KMŻ Lublin

Orzeł Łódź wygrał z KMŻ Lublin 59:34. O tak wysokim zwycięstwie przesądził dość okrojony skład lubelskiej drużyny. - Jechaliśmy okrojonym składem bez zawodników zagranicznych i to się odbiło na wyniku - mówił po meczu trener KMŻ.

Jacek Rempała (KMŻ Lublin): Już przed meczem mieliśmy bardzo dużo dziur w składzie. Nie było Howe’a. Jeszcze w jego miejsce mógł tylko jechać Mistygacz z rezerwy zwykłej. Rezerwowego mocnego myśmy w ogóle nie mieli. Tu już był błąd popełniony, że ten skład był tak dziwnie podany, że nie mogliśmy jechać taktycznej za Howe’a.

Tomasz Piszcz (KMŻ Lublin): Ciężkie spotkanie ze względu na pogodę, to po pierwsze. A po drugie uważam, że Łódź jest mocną drużyną, zwłaszcza u siebie. Brakuje nam młodzieżowców, brakuje jeszcze jednego zawodnika, żeby równorzędnie nawiązać walkę. Czy jesteśmy na straconej pozycji w walce o awans? Ciężko powiedzieć. To było jedno spotkanie, ale był to taki sprawdzian z liderem i na pewno daje to do myślenia. Jeszcze dużo pracy nas czeka a czasu nie ma. Dopóki to się nazywa sport, to każdy ma szanse, także nikomu ich nie odbierajmy. Ale nie żyjmy nadziejami, tylko weźmy się do roboty. Trzeba dużo zmienić, dużo popracować i a tego czasu nie ma za wiele.

Tomasz Rempała (KMŻ Lublin): Trudno mi powiedzieć czemu tak słabo. Myślałem, że będzie lepiej a dzisiaj nic - ani starty, ani trasa, nic mi nie wychodziło. Nie wiem czy silniki czy ja. Tydzień jest na przygotowanie się do następnego meczu i będziemy robić coś, żeby było lepiej. W następnym meczu pojedziemy całym składem, tutaj przyjechaliśmy bez obcokrajowców.

Rafał Wilk (trener KMŻ Lublin): Przede wszystkim gratuluję wygranej gospodarzom. Wygrali w rozmiarach dosyć pokaźnych. Jechaliśmy okrojonym składem bez zawodników zagranicznych i to się odbiło na wyniku. Krajowi zawodnicy nie pojechali tak, jakby mogli pojechać, czy jak wcześniej jechali w innych spotkaniach. Na pewno dobre przetarcie przed rundą finałową, wiemy nad czym musimy popracować. Karolowi zatarł się silnik, także stąd był ten upadek.

Piotr Dym (Orzeł Łódź): Goście przyjechali w okrojonym składzie, także mieliśmy ułatwione zadanie. Pojechała cała drużyna i wszystko jest dobrze. Teraz przed nami najgorsze. Trzeba to przetrwać i wygrywać wszystkie mecze i awansować do pierwszej ligi. W piątym biegu Rusłan mnie trochę blokował, ale mu się nie dziwię. Jechał z rezerwy i chciał się pokazać w tym wyścigu. Dwa razy mnie przyblokował. Byłem szybszy ale wolałem przymknąć na wejściu troszeczkę gaz, puścić go, bo dla mnie się nie kończy na jednym biegu. Mam jeszcze kilka i następne wyścigi i puściłem Rusłana. O ten jeden punkt nie było sensu ze swoim kolegą z drużyny walczyć. Na razie nie myślę o następnym meczu. Będę myślał o tym w piątek.

Simon Gustafsson (Orzeł Łódź): W szóstym biegu na ostatnich metrach minąłem rywala. Myślę, że złapałem dobrą przyczepność, byłem szybki, jechałem dobrą ścieżką i się udało. Mam nadzieję, że awansujemy a jeśli się to uda, to chcę zostać tu na kolejny sezon.

Joanna Skrzydlewska (prezes Orła Łódź): Szkoda, że drużyna z Lublina przyjechała tylko w szóstkę. Trochę zabrali emocji, ale ogólnie zawody były ciekawe. Słabszy występ miał Zdenek Simota. Widać było, że motor nie spełniał jego oczekiwań i bardzo się męczy, więc na pewno on też nie jest zadowolony ze swojego startu, bo biorąc pod uwagę jego ostatnie starty, czy też u nas czy w Miszkolcu, pokazywał, że stać go na wiele więcej. Teraz wszystko zaczyna się od początku. Niestety taki regulamin, że zabija troszeczkę ducha sportu, tak mi się wydaje. Świętowali byśmy dzisiaj awans do pierwszej ligi, a tak wszystko zaczyna się od nowa i można się cieszyć, ale tylko przez 24 godziny, z tego, że kończymy rundę zasadniczą na pierwszym miejscu.

Fotorelacja z meczu Orzeł Łódź - KMŻ Lublin - foto.sportowefakty.pl

Komentarze (0)