Żużel. We Wrocławiu dłużej nie czekali. Max Fricke nie spełnił oczekiwań

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu wrocławska para: Maksym Drabik, Max Fricke. Za nimi Piotr Protasiewicz
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu wrocławska para: Maksym Drabik, Max Fricke. Za nimi Piotr Protasiewicz

Spędził w Betard Sparcie trzy sezony, ale tak ku prawdzie w żadnym z nich nie prezentował się tak, jak można było od niego oczekiwać. Wrocławscy sternicy goniący za wymarzonym złotym medalem tym samym z Maxa Fricke'a zrezygnowali.

Dołączając do Betard Sparty Wrocław po sezonie 2017, w którym spadł z PGE Ekstraligi z ROW-em Rybnik, mówiono, że klub z Dolnego Śląska zgarnia właśnie jednego z najlepszego zawodników młodego pokolenia, jeśli nie najlepszego dostępnego na rynku. W końcu miał zdobyty złoty i brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, za sobą dwa pełne sezony na poziomie ekstraligowym i spore objeżdżenie w ligach: brytyjskiej oraz szwedzkiej. Max Fricke to już był prawie gotowy materiał na przyszłą gwiazdę polskiej.

Tymczasem Tai Woffinden i Maciej Janowski, a także w dwóch pierwszych sezonach Maksym Drabik nieustannie byli daleko przed Australijczykiem. Ten nie mógł dorównać kolegom i nie notował wyników na miarę swojego niewątpliwego potencjału. Spośród trzech sezonów spędzonych w Sparcie za umiarkowanie udany należy uznać tylko drugi, w którym wrocławianie dotarli do finału play-off, a Fricke zdołał przekroczyć średnią 1,8 pkt/bieg.

Żużlowiec z Mansfield okazał się co najwyżej dobrym tzw. "doparowym" (w 2019 był rekordzistą ligi pod względem zdobytych bonusów - 22), który stanowił solidne uzupełnienie wspomnianych gwiazd. Nie okazał się trzecią lokomotywą z prawdziwego zdarzenia po Woffindenie i Janowskim, przez co Sparcie trudno było zawalczyć o złoty krążek. Fricke miał problemy ze stabilizacją formy, z osiąganiem dwucyfrowych zdobyczy, czy w ogóle wygrywaniem biegów. Zaledwie 16 procent ze wszystkich swoich startów we wrocławskich barwach kończył z trójką.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

Falowały też jego wyniki na Stadionie Olimpijskim, bo w spotkaniach wyjazdowych Kangur szybko przyzwyczaił do przeciętnej postawy. Po udanym roku 2019 przyszedł słaby kolejny, w którym dwukrotny indywidualny mistrz swojego kraju w kategorii seniorów wygrał... 1 bieg z 37.

Tegoroczne rozdanie było zresztą w jego wykonaniu specyficzne. Zanotował bardzo słaby początek w PGE Ekstralidze, ale z czasem skorzystał z możliwości jazdy w Bauhaus-Ligan i jego wyniki uległy poprawie. Co więcej, w cyklu Grand Prix ten sam Fricke spisywał się o dziwo przyzwoicie. Ba, na sam koniec potrafił wygrać zawody w Toruniu. Ostatecznie zajął 10. miejsce i otrzymał - zasłużoną trzeba sobie powiedzieć - stałą dziką kartę na przyszłoroczną edycję.

Ogólny dorobek, który złożył się na najsłabszy sezon ze wszystkich pięciu na poziomie Ekstraligi w karierze australijskiego jeźdźca, wydaje się, że wyczerpał pokłady cierpliwości u Krystyny Kloc i Andrzeja Rusko. Przede wszystkim po zmianie regulaminowej (wymagany zawodnik do lat 24 w składzie) tym bardziej trudno było dać Fricke'owi kolejną szansę. Samo przyjście Artioma Łaguty definitywnie zamknęło temat pozostania i reprezentant Australii ostatecznie znalazł zatrudnienie w Falubazie Zielona Góra.

Max Fricke w Sparcie Wrocław w latach 2018-2020:

SezonMeczeBiegi (wygrane)Pkt+bon.Śr. biegowaŚr. dom/wyjazdŚr. meczowaLista klas.
2018 18 81 (15) 117+10 1,568 1,786 / 1,333 6,50 32.
2019 18 81 (13) 124+22 1,802 2,023 / 1,553 6,89 21.
2020 18 74 (10) 99+16 1,554 1,541 / 1,568 5,50 34.
Suma 54 236 (38) 340+48 1,644 1,795 / 1,482 6,30 -

CZYTAJ WIĘCEJ:
Transfery. Oficjalnie: Musielak przedłużył współpracę z Apatorem Toruń
Transfery. Oficjalnie: Marciniec i Lewandowski wspomogą Żupińskiego

Źródło artykułu: