Żużel. Rafael Wojciechowski ma plan na odbudowę Petera Kildemanda. Zrobią tor pod styl jazdy Duńczyka [WYWIAD]

Materiały prasowe / Start Gniezno  / Na zdjęciu: Rafael Wojciechowski
Materiały prasowe / Start Gniezno / Na zdjęciu: Rafael Wojciechowski

Rafael Wojciechowski wyciągnął wnioski z poprzedniego sezonu. Doświadczenia sprawiły, że stał się "zdecydowanie bardziej gruboskórny i twardszy". - Wypalenie zawodowe na pewno nie nastąpiło - mówi menedżer Startu Gniezno.

Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Wiemy już, że wierzy pan w to, że w Gnieźnie Peter Kildemand odzyska dawny blask. Jakie są podstawy do takich przewidywań? Czy ten zawodnik zamierza coś zmienić np. w przygotowaniach?
Rafael Wojciechowski, menedżer Car Gwarant Kapi Meble Budex Startu Gniezno:

Na ten temat jeszcze będziemy z Peterem rozmawiać. To wszystko wiąże się jednak z zupełnie innym podejściem. Obserwowałem tego zawodnika i widzę, jakie rzeczy ma do poprawy. Widziałem też jego zaangażowanie podczas meczu i jego reakcje. Do każdego wyścigu podchodzi ambicjonalnie. W sferze mentalnej na pewno jest nad czym pracować. Nie znaczy to jednak, że jest tam coś złego, tylko wiem, że ten spokój związany z jego startami, który jest w Gnieźnie, pozwoli mu unormować takie założenia.

Wiem, w jaki sposób chcę przygotowywać tor. Będzie on odpowiadał stylowi jazdy Petera Kildemanda. Ponadto pozytywnie wypowiadał się o nim Frederik Jakobsen i Sebastian Skrzypczak, czyli człowiek z teamu Jakobsena. Generalnie został on przez nich polecony. Liczę na to, że po zapoznaniu się z torami I ligi w zeszłym sezonie, o wiele łatwiej będzie mu poruszać się na poziomie tych rozgrywek. Peter ma motywacyjny kontrakt, sam jest zmotywowany. Zależy mu na tym, by być w TOP8 zawodników I ligi. Te wszystkie rzeczy przekonały mnie do Petera Kildemanda. Jak już mówiłem, polecał go Frederik. Wierzę, że zarówno Peter, jak i on na tym skorzystają.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

Czy ten tor będzie inny niż w tym sezonie?

Na pewno drobne różnice będą. Nawieźliśmy trochę nowej nawierzchni. Nie chcę wszystkiego zdradzać w mediach. Na pewno tor będzie minimalnie inny, ale na pewno nie będzie różnić się znacząco od tego, co było w poprzednim sezonie. Ścieżka tuż pod bandą była dość szybka i w niektórych przypadkach była nawet najszybsza. Wiemy dobrze, że Peter Kildemand lubi jazdę po zewnętrznej.

Pytam o ten tor, bo kibice złośliwie piszą, że co roku coś zmieniacie, a później efektów nie widać. Chyba mają na uwadze te letnie perturbacje z nawierzchnią. Czy ten zabieg dosypania materiału sprawi, że już takich problemów nie będzie?

Mam taką nadzieję.

Czyli pewni jeszcze nie jesteście?

Trudno dzisiaj wszystko przewidzieć. Tak naprawdę wiele zmian jeszcze przed nami. Będziemy je wprowadzać od nowego roku i w czasie kolejnego sezonu. Myślę, że dopiero w nowym roku będę mógł odpowiadać na wszelkie pytania w tej sprawie.

Sygnalizował pan rezygnację z funkcji menedżera Startu Gniezno, a jednak ostatecznie zapadła taka decyzja, że to stanowisko nadal będzie należeć do pana. Czym jest to podyktowane?

Przekonały mnie rozmowy z trenerem, którego nazwiska na razie nie mogę zdradzić. Umowa jeszcze nie jest podpisana, ale najpóźniej do końca listopada zamkniemy temat. Przekonywał mnie trener, a także większość zawodników. Mówili, żebym został. Trzecią - najważniejszą sprawą - było to, że tak naprawdę to ja budowałem ten skład i biorę za niego odpowiedzialność. To jest ważna rzecz, żeby nie spychać tej odpowiedzialności na kogoś innego.

Mówiąc o rezygnacji, wskazywał pan na wypalenie. Czy to nie było jednak tak, że to była bardziej kwestia trudnej sytuacji w klubie? 

Może niefortunnie użyłem tego zwrotu "wypalenie". Faktycznie to bardziej cykl sytuacji i wydarzeń wewnętrznych spowodował, że ta sytuacja była dość stresowa i w pewnych momentach trudno było sobie z nią poradzić. Oczywiście podołałem temu. Uważam, że teraz jestem zdecydowanie bardziej gruboskórny i twardszy. Takie rzeczy się nie powtórzą. Wypalenie zawodowe na pewno nie nastąpiło. Nadal mam chęci i siły, by współpracować z zawodnikami. Mam nadzieję, że razem z nimi osiągnę dobry wynik w przyszłym sezonie.

Kibice pozytywnie zareagowali na wieść o tym, że zostaje pan na stanowisku menedżera. To też chyba cieszy i buduje...

Bardzo się cieszę, że pozytywnie zareagowali. Ja nie do końca zwracam uwagę wyłącznie na słowa kibiców. Nie czytam wszystkiego i nie interesuję się tym. To jednak miłe i za to dziękuję. Najważniejsze dla mnie są opinie tych, z którymi współpracuję na co dzień i zawodników. To jest najistotniejsze, by tutaj była chemia.

Bliskim też pan mówił o swoich planach związanych z rezygnacją ze stanowiska menedżera. Jak zareagowali na zmianę decyzji?

Na pewno w 100 proc. nie są z tego zadowoleni. Będą mnie wspierać. Tak zadeklarowali. Przede wszystkim będą ze mną w kwestii mentalnej i pod tym kątem, by znalazł odpowiednią ilość czasu. Pandemia wyłączyła mnie z mojego biznesu, ale ja sam też wyłączyłem się z dodatkowych rzeczy i skupiłem się wyłącznie na Starcie. Mam nadzieję, że to przyniesie pożądany efekt.

O co będziecie walczyć w przyszłym roku?

To zweryfikuje liga. Dla mnie pierwszym krokiem jest walka o pierwszą czwórkę. Mamy bardzo wyrównaną ligę i tak naprawdę każdy z zespołów może znaleźć się na każdym miejscu. Na ten moment trudno przewidzieć, w jakiej formie będą poszczególni zawodnicy i zespoły. Chcemy jak najlepiej się przygotować. Na pewno będziemy zmotywowani, by walczyć o wejście do rundy finałowej, a w niej wszystko może się wydarzyć. Na razie budujemy wszystko tak, by klub był odpowiednio przygotowany na każdą ewentualność w przyszłym sezonie.

Czytaj także:
Decyzja zapadła. Barażów w sezonie 2021 nie będzie
Rafael Wojciechowski nadal menedżerem Startu. Stalkowski i Bogdanowicz zamknęli kadrę

Źródło artykułu: