Staram się żyć teraźniejszością - rozmowa z Joanną Skrzydlewską, honorowym prezesem Orła Łódź

Joanna Skrzydlewska od kilku lat jest honorowym prezesem Orła Łódź. Wraz z ojcem Witoldem kieruje klubem, który w tym sezonie fazę zasadniczą zakończył na pierwszym miejscu. Od tego roku pełni również funkcję europosła, przez co większość swojego czasu spędza w Brukseli. Po meczu Orła Łódź z KMŻ Lublin zgodziła się na krótką rozmowę.

Magdalena Skorupska: Jak oceni pani mecz z lubelską drużyną?

Joanna Skrzydlewska: Szkoda, że drużyna z Lublina przyjechała tylko w szóstkę. Trochę zabrali emocji, szczególnie w tych biegach, w których się tylko trzech zawodników ścigało. Ale ogólnie zawody były ciekawe.

Ktoś w tym meczu panią zawiódł?

- Słabszy występ miał Zdenek Simota. Widać było, że motor nie spełniał jego oczekiwań i bardzo się męczy, więc na pewno on też nie jest zadowolony ze swojego startu. Biorąc pod uwagę jego ostatnie starty, czy też u nas czy w Miszkolcu, pokazywał, że stać go na wiele więcej. Myślę, że on był tutaj takim słabym ogniwem naszej drużyny.

Po raz kolejny w składzie zabrakło Freddiego Erikssona. Co się dzieje ze Szwedem?

- To pytanie do niego tak naprawdę. My jesteśmy z nim w kontakcie, ale chyba przychodzi taki sezon w życiu każdego zawodnika, który jest trochę gorszy. I chyba ten 2009 to jest ten sezon Freddiego Erikssona, którego nie będzie mógł zaliczyć do udanych. Niestety kłopoty sprzętowe i za tym też momentalnie problemy z samym sobą. Bo jeżeli coś nie idzie to człowiek nie zawsze tylko i wyłącznie szuka winy w sprzęcie ale też w sobie. Myślę, że trudno mu jest się pozbierać i sprzętowo i psychicznie do dalszych startów, ale my go namawiamy. Wierzę gorąco, że ta poprawa nastąpi.

Będzie zapraszany na mecze play off?

- Tak. My go zapraszamy na poszczególne mecze, ale to jest bardzo profesjonalny zawodnik. Mówi, że nie chce przyjechać i zawieść, bo wie, że nie jest w takiej dyspozycji, żeby powalczyć. Sam rezygnuje z tych startów a propozycje dostaje.

Na dzisiejszy mecz też był zaproszony?

- Był zaproszony, wstępnie potwierdził swój udział, ale po dwóch treningach powiedział, że nie czuje się na siłach i szkoda, żeby go wystawiać, bo na pewno nie zdobędzie dużej ilości punktów, biorąc pod uwagę swoją dyspozycję sprzętową. Czekamy na poprawę.

Teraz przed Orłem play off’y, wszystko zaczyna się od początku.

- Niestety taki regulamin, że zabija troszeczkę ducha sportu, tak mi się wydaje. Świętowali byśmy dzisiaj awans do pierwszej ligi, a tak wszystko zaczyna się od nowa i można się cieszyć, ale tylko przez 24 godziny, z tego, że kończymy rundę zasadniczą na pierwszym miejscu. A tak naprawdę wszystko od nowa i wszystko możliwe. Z tego co wiem, zanosi się na to, że to będzie pierwszy mecz z Polonią Piła, ponieważ wynik w chwili obecnej to chyba 36:33 (rozmowa przeprowadzona zaraz po zakończeniu meczu Orzeł Łódź - KMŻ Lublin - dop. red).

Drużyny z Piły i Rawicza prezentują chyba podobny poziom.

- Musimy pamiętać, że w pierwszym meczu w Pile zremisowaliśmy a w Rawiczu wygraliśmy. Biorąc pod uwagę naszych zawodników myślę, że Rawicz by nam bardziej odpowiadał niż Piła. Ale mam nadzieję, że w Pile też będziemy stawiać mocno czoło i uda nam się zwyciężyć.

Jeśli uda się wygrać z Piłą, to następnym rywalem może być np. Krosno.

- Tak, ale różnie może być. To tak jak my się nie spodziewaliśmy zwycięstwa w Miszkolcu. My tam jechaliśmy, biorąc pod uwagę skład naszej drużyny, po punkt bonusowy. To nam wystarczało do tego, żeby zakończyć rozgrywki na pierwszym miejscu. Udało się nam wygrać, więc wszystko jest możliwe. Tor w Krośnie jest dość specyficznym torem i tam trudno jest wygrywać, więc zobaczymy.

Jeżeli już udałoby się awansować, to łódzkich działaczy czekałoby bardzo dużo pracy. Modernizacja stadionu, większe finanse, inny skład.

- Ja żyję chwilą. Nie myślę o tym co było i o tym co będzie. Staram się żyć teraźniejszością, taki mam charakter. Jak to się stanie to wtedy będę się zastanawiać co z tym zrobić, bo na pewno to będzie z jednej strony ogromna radość z sukcesu, a z drugiej ogromnie dużo pracy do wykonania. Biorąc pod uwagę chociażby skład naszej drużyny to nie jest to skład, który będzie mógł walczyć o utrzymanie w pierwszej lidze. Jeżeli nam się uda awansować, to na pewno celem naszym będzie utrzymanie się w tej lidze, żebyśmy tam zagościli na dłużej niż na jeden rok.

Dobrze byłoby nie powtórzyć losu Kolejarza Rawicz.

- No chociaż to. Jeżeli już, jak ja to mówię, przegrywać, to nie tak, że wszystkie mecze, prawda? Na pewno będziemy chcieli stworzyć wtedy drużynę, która będzie miała szansę gdzieś tam w środku tabeli sobie walczyć. Tak, żeby mieć bezpieczną lokatę, która będzie dawała gwarancję na utrzymanie się. Ale jeszcze o tym w ogóle nie myślę, tak daleko nie wybiegam w przyszłość. Na razie jest faza play off, a biorąc pod uwagę wzmocnienia niektórych drużyn, to wszystkie szykują się na te mecze. Wiedzą, że my jesteśmy najmocniejsi, ale ja już przeżyłam wiele porażek, więc wiem, że wszystko jest możliwe. Dlatego cierpliwie czekamy i na pewno marzymy o tym, żeby awansować. Ale to się okaże za jakieś sześć tygodni. Wtedy się dowiemy czy mamy co świętować czy nie. Tak naprawdę pierwszy mecz w Pile będzie dowodem na to, na co nas stać.

Teraz pytanie pozasportowe. Jaka jest kondycja klubu na finiszu rundy zasadniczej?

- Bardzo dobra. My, mimo kryzysu, który panuje na całym świecie, chociaż chyba Polska się broni moim zdaniem z państw Unii Europejskiej przed tym kryzysem i jest u nas najmniej dotkliwy, nie mamy żadnych problemów. W stu procentach dajemy sobie radę.

A jak pani daje sobie radę z czasem i łączeniem wszystkich obowiązków?

- Ja się cieszę, że mecze żużlowe w Polsce są rozgrywane zazwyczaj w niedziele, więc mam czas, żeby przylecieć. Najczęściej wylatuję w poniedziałki, wracam w czwartki, więc nie ma tak źle. Niestety w Belgii nie ma ligi żużlowej, ten sport w ogóle tam nie jest ani znany, ani popularny, więc muszę przyjeżdżać do Polski, żeby kibicować. Ale mam wśród kolegów z mojej frakcji z Polski pana posła Artura Zasadę, z Zielonej Góry, który jest zagorzałym kibicem Falubazu. Nawet mamy pokoje koło siebie, w Brukseli, które losowaliśmy, więc chyba żużel przyciąga. On ma u siebie maskotkę i wszystkie gadżety Falubazu Zielona Góra, ja mam Orła Łódź. Rozumiemy się i po każdym meczu dzwonimy i gratulujemy, jeżeli oczywiście drużyny odniosą zwycięstwo. To cieszy, że jest bratnia dusza.

Na koniec jest coś, co chciałaby pani powiedzieć kibicom Orła?

- Przede wszystkim w imieniu swoim własnym oraz przede wszystkim wszystkich zawodników, bardzo chciałam naszym kibicom podziękować za wspaniały doping, nie tylko na stadionie Orła ale również na meczach wyjazdowych. Wielkie podziękowania dla fan klubu. To jest dodatkowy zawodnik i na pewno to cieszy, że tyle kibiców przychodzi na nasz stadion. Tak naprawdę zawodnicy ścigają się dla kibiców. Tym większa dla nich radość jak widzą, że trybuny są pełne osób, które im dopingują i cieszą się razem z nimi z poszczególnych zwycięstw. Proszę kibiców, żeby mocno trzymali kciuki aby w tej fazie play off udało nam się odnosić zwycięstwa.

Komentarze (0)