Jan Gacek: Przyznam szczerze, że nie jest łatwo wyciągnąć sensowne wnioski z postawy Unii Leszno w rundzie zasadniczej. Wydaje mi się, że mamy do czynienia z pewnym paradoksem. Można śmiało przytoczyć kilka rozsądnych argumentów przemawiających za tym, że "Byki" są jednym z głównych faworytów do tytułu mistrzowskiego. Z drugiej strony nie byłoby sensacją gdyby Unia odpadła już w pierwszej rundzie play - off…
Sławomir Kryjom: Myślę, że pojedynek częstochowsko - leszczyński będzie najciekawszym spośród dwumeczów pierwszej rundy play - off. Te spotkania mogą przyćmić nawet derby ziemi lubuskiej. W tym roku w rundzie zasadniczej nie układało nam się w pojedynkach z Włókniarzem. Nie satysfakcjonował nas wyjazdowy remis a porażka na własnym obiekcie bardzo nas zaskoczyła. Myślę, że mamy coś Częstochowie do udowodnienia. W gruncie rzeczy cieszę się, że trafiamy właśnie na ten zespół. W meczach z drużynami z którymi się wcześniej wygrywało często przychodzi pewne uśpienie. Przykładem mogą być zeszłoroczne zmagania w play - off naszej drużyny z Falubazem. W rundzie zasadniczej wysoko wygraliśmy na wyjeździe, po czym w walce o półfinał po trzech wyścigach przegrywaliśmy na ich torze 15:3. Włókniarz jest rywalem, który nie pozostawia nam cienia wątpliwości, że musimy pojechać na 100 proc. swoich możliwości.
Unia Leszno nie wygrała w tym sezonie meczu wyjazdowego. Z drugiej strony jest zespołem, który w żadnym ze spotkań nie zdobył mniej niż 41 punktów i ma korzystny bilans spotkań prawie ze wszystkimi zespołami z czołówki...
To jest pewien paradoks. Toruń, który w trzech meczach wyjazdowych spisał się bardzo słabo zdecydowanie wygrał rundę zasadniczą. Naszego zespołu nikt nie zdołał wyraźnie pokonać a zajęliśmy czwarte miejsce. Śmiało można powiedzieć, że sprawdzają się przedsezonowe prognozy o tym, że liga będzie piekielnie mocna i wyrównana. Dotychczas padło wiele zaskakujących rezultatów. To świadczy o poziomie rozgrywek i myślę, że ta sytuacja jest bardzo stresująca dla zawodników. W poprzednich latach mieliśmy zdecydowanie bardziej klarowny układ sił w lidze. Niczego nie ujmując Polonii Bydgoszcz mamy teraz aż pięć zespołów o mistrzowskim potencjale.
Jak oceniłby pan w perspektywie play - off postawę poszczególnych zawodników Unii w sezonie zasadniczym. Właściwie wszyscy przeplatali świetne występy słabszymi...
Dokładnie. Każdy z naszych żużlowców zaliczał wpadki w tym sezonie. W meczu z Częstochową nie zawiedli nas juniorzy i druga linia. Tak naprawdę ten mecz przegrali liderzy. Wolałbym jednak nie osądzać zawodników w czasie sezonu. Jeśli zdobędziemy złoto nikt nie będzie nam pamiętał wpadek z rundy zasadniczej. Wierzę w nasz zespół. Mamy wielki potencjał, ale naszym problemem utrzymanie odpowiedniej koncentracji i motywacji w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami. Myślę, że gdyby nasi żużlowcy co tydzień jeździli przeciwko Falubazowi albo Unibaxowi to mogliby przejść przez cały sezon bez porażki. Play - offy to jest jednak taki ładunek energetyczny dla zawodników, że spirala emocji sama wystarczająco się nakręci. Na pewno po raz kolejny będziemy starali się uświadomić zawodnikom jaki mamy cel na ten sezon. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy odpadli w pierwszej rundzie play - off.
Trener Czernicki stanie przed trudnym zadaniem wyznaczając składy na mecze play - off. Niewątpliwie sytuację bardzo skomplikowała kontuzja Adama Shieldsa...
To trudna kwestia. Być może zdecydujemy się wystawić w składzie Jurice Pavlica oraz Przemka Pawlickiego i Sławka Musielaka na pozycjach juniorów. Może więc zabraknąć miejsca zarówno dla Adama Shieldsa jak i Troya Batchelora. Troy za wyjątkiem meczu w Zielonej Górze spisywał się bardzo słabo. Adam po kontuzji na pewno nie zdąży wrócić do swojej formy na meczu z Częstochową. Myślę jednak, że bardzo prawdopodobnym jest, że Shields dołączy do drużyny na mecz wyjazdowy z Włókniarzem. Ten zawodnik jest bardzo ważnym ogniwem Unii Leszno. Świetnie wywiązuje się ze swojej roli w zespole i wielokrotnie zapewniał nas, że nie pokazał jeszcze pełni swoich możliwości.
Nie obawia się pan, że w związku z obecnością Nickiego Pedersena i brakiem Adama Shieldsa Włókniarz będzie miał jeszcze większe szanse na wyeliminowanie Unii?
Brak Adama na pewno będzie naszym osłabieniem. Nie demonizował bym jednak osoby Nickiego Pedersena. Janusz Baniak pokazał ostatnio, że każdy może z nim wygrać, więc dlaczego nie miałoby się to udać naszym zawodnikom? Bardziej obawiałbym się Grega Hancocka, który jest ostatnio w wyśmienitej formie i doskonale czuje się na leszczyńskim torze. Mimo to pamiętajmy, że Włókniarz jest drużyną która nie zawsze prezentuje się na miarę swoich możliwości. Mimo to nie mam wątpliwości, że trafiliśmy na bardzo wymagającego rywala. Myślę, że jeśli nie wyrobimy sobie w Lesznie przewagi na poziomie 10 - 12 punktów to będzie nam bardzo ciężko uzyskać korzystny rezultat w Częstochowie.
Wspominał pan, że każdy z zespołów z pierwszej piątki tabeli ma mistrzowski potencjał. Mam wrażenie, że drużyna z Gorzowa nieznacznie jednak odstaje od najlepszych...
Gorzów od pewnego czasu się rozkręca. Zaczęli dobrze punktować Thomas Jonasson i Rune Holta. W ostatnim meczu słabiej spisali się Matej Zagar i Peter Karlsson, ale pamiętajmy, że ci żużlowcy szczególnie w Gorzowie potrafią być bardzo skuteczni. Myślę, że problemem tej drużyny są ciężkie tory. Tak było choćby w Lesznie czy Zielonej Górze gdzie wysoko polegli. To może okazać się ich piętą achillesową w kontekście rywalizacji z Falubazem.
Co sądzi pan o Falubazie Zielona Góra? Ten zespół jest ostatnio wyjątkowo solidny na tle innych rywali do mistrzowskiego tytułu...
Być może rzeczywiście tak jest. Mają wielki atut w osobie Grzegorza Zengoty jako juniora oraz kapitalnych seniorów. Mam na myśli Piotra Protasiewicza, Grzegorza Walaska i Rafała Dobruckiego. Do tego dochodzi przyzwoicie punktujący Fredrik Lindgren. Tradycyjnie wiele zależy od Nielsa Kristiana Iversena. On ostatnio zaczął jeździć na w miarę dobrym poziomie. Podobno ten zawodnik zainwestował trochę w sprzęt i ma silniki od polskiego mechanika. Osobiście nie będę zdziwiony jeśli Falubaz awansuje w tym roku do finału rozgrywek.
Nie odnosi pan wrażenia, że kibice znacznie dłużej pamiętają zawodnikom porażki niż świetne występy?
W sporcie jest takie powiedzenie, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Kibice kupują bilety i mają prawo oceniać i wymagać określonej postawy od klubu. Fani żużla mają to do siebie, że potrafią wygwizdać swoich zawodników, kiedy ci przegrają podwójnie wyścig a chwilę później, kiedy ta sama para wygrywa 5:1 wiwatują na stojąco. Taka już jest natura kibica i tego nie zmienimy.
Myślę, że kibic ma prawo wymagać od zawodników pełnego poświęcenia i niczego więcej...
To jest bardziej złożony problem. Wiadomo przecież jaka jest psychologia tłumu. Nawet kibice, którzy potrafią zrozumieć, że zawodnik, który przegrał dał z siebie wszystko zaczynają gwizdać podporządkowując się innym osobom na trybunach. To nie znaczy jednak, że kibice są prymitywną masą. Zdarzają się sytuacje, że zespół przegrywa na własnym torze a publiczność oklaskuje ich rywali. Generalnie rzecz biorąc myślę, że wiele dyscyplin sportowych chciałoby mieć takich widzów jakimi są kibice żużlowi.