Mirosław Jabłoński bardzo luźno podszedł do komentowania inauguracji PGE Ekstraligi 2020. Wiele osób zarzucało mu, że w trakcie pojedynku Moje Bermudy Stali Gorzów z Fogo Unią Leszno po prostu nie był profesjonalny i że swoim zachowaniem przeszkadzał w śledzeniu spotkania, a na dodatek negatywnie wpłynął na formę komentatorską Tomasza Dryły.
Sprawa odbiła się szerokim echem, a sam Jabłoński został posadzony przez stację na karną ławeczkę. - Strasznie byłem na ciebie wkurzony po tym spotkaniu. Powiedziałem ci, że będziesz musiał odpocząć od komentowania... - przypomniał szef projektu żużel w nSport+ Marcin Majewski podczas niedzielnej rozmowy z Jabłońskim w programie "Trzeci wiraż".
Dziennikarz zdradził ponadto, że przed wykonaniem telefonu do żużlowca musiał trochę ochłonąć. Wychowanek Startu mówił natomiast, że zdaje sobie sprawę z tego, że popełnił błąd.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
- W żużlu tyle razy do mnie dzwoniono i mówiono: "Mirek, musisz odpocząć" (…). Popełniłem błąd. Doszedłem do ściany. Wiem, że już nigdy nie mogę do niej dojść. Udzieliła się bardzo luźna atmosfera. Pusty stadion... Nie wiem, jak to nazwać... Nie było presji, adrenaliny. Ciężko było złapać koncentrację. Trochę było to jednak za luźno. To był mój błąd. Nie podołałem temu. Tak to nazwijmy - zaznaczał.
Majewski dopytywał natomiast, jak radził sobie z hejtem, jaki się na niego wylał po tej wpadce.
- Nie odczułem tego za bardzo. Nie myli się jednak ten, który nic nie robi. Nauczyło mnie to najbardziej tego, że program, który mieliśmy (R1 - dop. red.), to co innego, a jak komentujemy mecz, to ma być merytorycznie, rzeczowo i z lekką nutą humoru - mówił Mirosław Jabłoński, zdradzając również, że z hejtem nauczył się walczyć już dość dawno, a pomógł mu w tym psycholog.
Czytaj także:
> Żużel. W Gnieźnie nazywają go legendą. Jego przewidywania są niezwykle optymistyczne
> Żużel. Start Gniezno w liczbach. Lahti nie lubił czwartego miejsca. Niezawodny sprzęt Jakobsena i Berntzona