Trzeba zacząć od tego, że Peter Kildemand nie miał zbyt wielu okazji do startów na gnieźnieńskim owalu. Gdy już na nim rywalizował, to wychodziło to średnio.
W 2018 roku, podczas turnieju o Koronę Bolesława Chrobrego - Pierwszego Króla Polski zdobył 8 punktów. Z jednej strony wynik przeciętny, ale z drugiej - w klasyfikacji końcowej był wyżej niż m.in. Andreas Jonsson, Andrzej Lebiediew czy Rune Holta.
8 punktów i jedynkę w barażu zdobył podczas 1. finału TAURON SEC w Gnieźnie w roku 2018. Wówczas pokazywał plecy Mikkelowi Michelseonowi, Emilowi Sajfutdinowowi, Vaclavowi Milikowi czy Adrianowi Gale.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
W zeszłym sezonie, kiedy przyjechał do Gniezna z Wybrzeżem Gdańsk, też wykręcił osiem punktów! Poza tym pokonywał najmocniejszych seniorów ekipy z pierwszej stolicy Polski - Timo Lahtiego, Frederika Jakobsena, Olivera Berntzona czy też Oskara Fajfera.
Co łączy te wszystkie występy? Na pierwszy rzut oka zauważamy to, że zawsze jego wynik oscylował w granicach 8 punktów. Trzeba jednak podkreślić, że te rezultaty notował w pięciu startach. Gdyby w sezonie 2021 zakręcał się w okolicach 8-9 "oczek", ale w czterech startach, to z pewnością kibice z Gniezna nie mieliby nic przeciwko.
We wszystkich opisywanych zawodach Kildemand prezentował też niemałą huśtawkę. Potrafił wygrywać, by po chwili przyjeżdżać z tyłu. Stabilizacja bez wątpienia nie jest jego najmocniejszą stroną, o czym z pewnością sam zawodnik doskonale wie.
Czytaj także:
> Żużel. W Gnieźnie nazywają go legendą. Jego przewidywania są niezwykle optymistyczne
> Żużel. Start Gniezno w liczbach. Lahti nie lubił czwartego miejsca. Niezawodny sprzęt Jakobsena i Berntzona