Żużel. Darcy Ward oferował dużą kasę pracownicy lotniska. Wstrzymali dla niego ruch, potem podstawili mu Porsche

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Darcy Ward
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Darcy Ward

- Jechałem na lotnisko w Londynie i byłem przekonany, że mój lot jest o godzinie 10:50. Okazało się jednak, że był o 10:05. Zastanawiałem się, jak to jest możliwe - mówił Darcy Ward w programie "This is speedway" na antenie nSport+.

Gościem Łukasza Benza w programie "This is speedway" był Darcy Ward. Były zawodnik Falubazu Zielona Góra w rozmowie z reporterem nSport+ wspominał sytuację, która miała miejsce w sezonie 2015.

9 sierpnia rozgrywane były derby Ziemi Lubuskiej na torze w Gorzowie. Na kilka minut przed rozpoczęciem spotkania w szeregach zielonogórzan brakowało Darcy'ego Warda. Australijczyk miał bowiem przylecieć do Polski samolotem z Londynu.

- Jechałem na lotnisko w Londynie i byłem przekonany, że mój lot jest o godzinie 10:50 - mówił Ward. - Okazało się jednak, że był o 10:05. Byłem w błędzie, a wcześniej spokojnie pojawiłem się na lotnisku, zjadłem śniadanie, wypiłem shake'a. Spojrzałem na tablicę z odlotami i zobaczyłem, że zamykają już bramki. Zastanawiałem się jak to możliwe. Wziąłem do ręki bilet i rzeczywiście była tam godzina 10:05, a nie 10:50.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

- Pobiegłem w odpowiednie miejsce, ale samolot już zaczął kołować na płycie lotniska. Powiedziałem do pracowniczki lotniska, że koniecznie muszę wsiąść do tego samolotu. Odpowiedziała, że nie ma takiej możliwości. Powiedziałem jej, że dam jej 10 tysięcy euro, jak zatrzyma ten samolot - opowiadał Ward.

- Ta kobieta zadzwoniła do pilota tego samolotu, ale odpowiedział, że nie ma takiej opcji. Później byłem cały czas na łączach z Jackiem Frątczakiem, który pełnił wtedy funkcję kierownika drużyny. Z lotniska Gatwick pojechałem taksówką na Heathrow, a w międzyczasie próbowałem zarezerwować tam prywatny samolot, którym mógłbym polecieć do Polski. Wszystko załatwiłem, miało mnie to kosztować około 11 tysięcy euro. Koniec końców załatwiłem lot, ale znów zadzwonił do mnie Jacek i powiedział, żebym z Heathrow poleciał do Berlina, bo tam będzie czekał na mnie prywatny samolot, którym polecę bezpośrednio do Gorzowa - kontynuował Australijczyk.

- Poleciałem do Berlina, a tam jakiś facet krzyczał do mnie po polsku, że musimy się pospieszyć. Przebiegłem z nim przez całe lotnisko, przeszedłem przez bramki, którymi zazwyczaj przechodzą piloci i wsiadłem do dwuosobowego samolotu. To była naprawdę mała maszyna.

- Ruszyliśmy tym samolocikiem na główny pas startowy, a wokół nas były ogromne samoloty. Te wszystkie olbrzymie samoloty zostały zatrzymane, robiły nam miejsce, więc mogliśmy wystartować. Zablokowaliśmy całe lotnisko.

- W Gorzowie wylądowaliśmy na trawiastym pasie. Natychmiast podjechało do nas Porsche z napędem na cztery koła. W samochodzie zakładałem swój kevlar. Co więcej, w Gorzowie opóźnili spotkanie, bo Jacek Frątczak złożył protest. Sprawdzał gaźnik dwa razy. Kompletnie bez sensu, ale zrobili to, żeby opóźnić początek meczu. I dotarłem w odpowiednim momencie, bo zaczynał się trzeci wyścig. Złożyłem podpis na liście, założyłem łyżwę i zapytałem mechaników, czy jesteśmy gotowi - dodawał 28-letni były już zawodnik.

- Założyłem kask, wyjechałem pod taśmę i pokonałem na dystansie Zmarzlika. Po prostu dostałem skrzydeł, wygrałem z nim po tym wszystkim, co wydarzyło mi się wcześniej. Tego dnia mogłem zdobyć komplet 21 punktów, ale przegrałem z Nielsem Kristianem Iversenem. Przepuściłem go, żebyśmy mogli skorzystać z rezerwy taktycznej.

W programie nie mogło zabraknąć pytań o stan zdrowia byłego zawodnika m.in. klubów z Gdańska czy Torunia. Przypomnijmy, że Australijczyk porusza się na wózku po fatalnym wypadku na torze w Zielonej Górze, który miał miejsce pod koniec sierpnia 2015 roku.

- Mam się naprawdę dobrze i nie mam powodów do narzekań. Robię wszystko, by żyć zdrowo i aktywnie. Cały czas przechodzę rehabilitację. Przyznam szczerze, że jestem dość zapracowany. Jak wiadomo, wziąłem ślub z Lizzie i sporo czasu poświęcam rodzinie. Generalnie korzystam z życia - podsumował Ward.

Zobacz także:
Żużel. Greg Hancock o życiu na sportowej emeryturze, chorobie żony, turnieju pożegnalnym i dominacji Zmarzlika [WYWIAD]
Żużel. Nic Polonii po seniorach, gdy juniorzy zawiodą. Bartoch przed wyzwaniem, mogącym popchnąć jego karierę

Źródło artykułu: