Żużel. Greg Hancock o życiu na sportowej emeryturze, chorobie żony, turnieju pożegnalnym i dominacji Zmarzlika [WYWIAD]

Instagram / Na zdjęciu: Greg i Jennie Hancockowie
Instagram / Na zdjęciu: Greg i Jennie Hancockowie

- Cieszę się życiem. Żona pokonała chorobę i jesteśmy szczęśliwi. Tęsknię za ściganiem na żużlu, ale na tor nie planuję wracać. Turniej pożegnalny? To co innego. Jak tylko świat wróci do nowej normalności - mówi nam Greg Hancock, żywa legenda żużla.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Przede wszystkim, co u pana słychać? Jak się pan czuje na sportowej emeryturze?
[/b]
Greg Hancock (czterokrotny indywidualny mistrz świata na żużlu): Po przejściu na sportową emeryturę mam się naprawdę dobrze. Cieszę się życiem.

Jeśli można zapytać, jak zdrowie pana żony? Kończył pan przecież karierę z uwagi na sytuację rodzinną?

Moja żona czuje się już teraz dobrze. Wyleczyła nowotwór i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi. Przeżyła bardzo ciężkie chwile podczas chemioterapii i licznych operacji, ale cały czas pozostała pełna wiary w to, że zdoła pokonać tę ciężką chorobę. Nadal po drodze pojawiają się jakieś trudności, ale żona dzielnie je znosi. Pozostajemy pozytywnie nastawieni i pełni nadziei na długie i zdrowe życie.

Czy to definitywny koniec kariery, czy rozważa pan powrót na tor?

Nie planują powrotu do ścigania. Miałem świetną karierę, niczego nie żałuję, a to mój definitywny koniec zawodowej kariery żużlowca.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

Czy myśli pan o organizacji jakiegoś turnieju pożegnalnego? Jest pan jedną z legend tego sportu. Miło byłoby pożegnać się z kibicami takim turniejem?

Planuję zorganizować taki turniej, gdy sytuacja z pandemią Covid-19 się poprawi i wrócimy do nowej normalności na świecie. Fajnie być nazywanym legendą tego sportu. Jestem wdzięczny wszystkim fanom, którzy wspierali mnie przez całą moją karierę. Byłoby zaszczytem dać tym wszystkim kibicom jeszcze jeden moment radości podczas mojego turnieju pożegnalnego. Bądźcie czujni. Coś na pewno zorganizuję.

Czy teraz zamierza się pan poświęcić karierze swoich synów?

Obecnie całe moje życie poświęcam żonie i dzieciom. Każdy z trzech moich synów ma różne zainteresowania i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by wspierać ich wszędzie, gdzie tylko będę mógł. Wilbur jest wielkim fanem żużla i obecnie rozwija własną karierę. Wspieram go i mocno kibicuję. Mój średni syn interesuje się przede wszystkim piłką nożną i oddaje się w głównej mierze futbolowi. Najmłodszy Carl ma szerokie zainteresowania. Kocha także żużel, więc zobaczymy, w którym kierunku będą zmierzały ścieżki życia moich synów.

Chciałby pan, aby synowie poszli w pana ślady?

Żużel w mojej rodzinie nie jest tradycją rodzinną, bo poza mną nikt go wcześniej nie uprawiał. Staramy się dać naszym dzieciom możliwość robienia tego, co chcą w życiu. Obecnie jest tyle wspaniałych możliwości, więc mają w czym wybierać. Wilbur zdecydował się już na żużel. W przyszłości przekonamy się, czy to pozostanie jego życiową pasją. Uważam, że jest na to wielka szansa.

Czy któryś z Amerykanów może być pana następcą i ścigać się w cyklu Grand Prix? Czy może to być np. Luke Becker, któremu pomagał pan i pewnie nadal pomaga w karierze? A może Broc Nicol?

Zarówno Luke Becker i Broc Nicol to wielkie talenty, które mamy w Stanach Zjednoczonych. Uważam, że ci dwaj zawodnicy mają największe szanse w przyszłości na awans do poziomu Grand Prix. Są też kolejne talenty w USA, ale za wcześnie, by mówić, jak daleko mogą oni zajść. Współpracuję ściśle z Lukiem Beckerem. To utalentowany chłopak, który ciężko pracuje i doskonale wie, że sukces nie przychodziło łatwo.

Ostatnio zacząłem też trochę pomagać Brocowi Nicolowi, który jest bardzo utalentowany. Fajnie jest pracować z dwoma młodymi chłopakami, którzy mają ambicję wygrywać. Przekażę im tyle wiedzy, ile będę mógł, ale to od nich samych zależy, czy i jak to wykorzystają. Wiem, że mogę pomóc, a oni zdają sobie sprawę, że wiele mogą ode mnie się nauczyć.

Czy śledzi pan na bieżąco to, co działo się w sporcie żużlowym w minionym sezonie?

Oczywiście, nadal uważnie śledzę to, co dzieje się w żużla. Jestem w stałym kontakcie z Rafałem Hajem i Maciejem Janowskim.

Myśli pan, że jesteśmy teraz w erze Bartosza Zmarzlika? Polak może zdominować światowy żużel jak przed laty Tony Rickardsson, Jason Crump czy pan?

To rzeczywiście wspaniały czas dla Bartosza Zmarzlika, który ma doskonałą pozycję do bicia kolejnych rekordów. Uwielbia żużel i to widać na torze. Jestem przekonany, że bardzo ciężko pracuje, a jazda nawet na treningach sprawia mu ogromną radość. Nie chodzi przecież tylko o to, żeby trenować, by być szybkim, ale po prostu jeździć na żużlu, bo to kochasz. To wszystko prezentuje Bartosz Zmarzlik. Jeśli inni żużlowcy na świecie nie znajdą w sobie podobnej pasji, jak Zmarzlik, to Polak znowu im ucieknie i zgarnie kolejne tytuły.

Tak, szczerze, nie brakuje panu żużla? Jak zmieniło się teraz pana życie?

Bardzo tęsknię za ściganiem się na żużlu i to się nigdy nie zmieni. To wspaniała część mojego życia. Dzisiaj nie odczuwam już stresu związanego z profesjonalnym uprawianiem żużla. Proszę mi wierzyć, że kariera żużlowca wyczerpuje bardzo pod względem psychicznym. Nadal mam kontakt z żużlem, choćby przez to, że testuję czasami motocykle czy sprzęt. Poza tym robię wszystko to, na co brakowało mi czasu podczas mojej kariery sportowej. Spędzam czas z moją rodziną, wysypiam się we własnym łóżku, a nie jestem ciągle "na walizkach". Odpoczywamy z rodziną na plaży w Kalifornii i poświęcam się wielu hobby.

Zamierza pan w tym roku odwiedzić Europę, obejrzeć na przykład któreś z zawodów Grand Prix?

Planuję być w Europie i w Polsce w nadchodzącym sezonie, o ile sytuacja związana z pandemią poprawi się i pozwoli nam podróżować.

Chciałby pan na koniec przekazać coś swoim polskim kibicom?

Przez tyle wspaniałych lat poznałem wielu znakomitych fanów w całej Polsce i na świecie. To sobie cenię najbardziej. Kibice czasami bywają sfrustrowani i zawiedzeni, a dzieje się tak z powodu ich wielkiej pasji do swojego klubu. Nie zawsze przecież się wygrywa. Mogę wam tylko powiedzieć, że trzeba być z drużyną na dobre i na złe. Dziękuję wszystkim polskim fanom za wsparcie, podnoszenie mnie na duchu w trudnych chwilach i po prostu za to, że kochacie żużel. Wszyscy jesteście niesamowitymi ludźmi! Dziękuję wam bardzo za to.

Zobacz także: W sprawie Dominika Kubery wszyscy przegrywają
Zobacz także: Prezes Kanclerz chwali Wybrzeże, ale nie tylko

Komentarze (9)
avatar
RECON_1
11.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Chyba doslownie.ostatni mohikanin z gwardi ktora skonczyla kariery. 
avatar
ZKS Stal Rzeszów.
8.01.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Można go kochać, można nienawidzieć, ale prawda jest brutalna. Odszla jedna z legend żużla, takich zawodników nam brakuje teraz. 
avatar
sympatyk żu-żla
8.01.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Greg w jakim klubie by nie jechał zostawił dobra robotę owszem było kilka niesmaków Klub zawodnik Ogólnie mówiąc zasłużył sobie na takie pożegnanie, 
avatar
JacekSilesia
8.01.2021
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Chyba żaden klub, w którym startował, nie paliłby się do organizacji takiego turnieju ;) 
avatar
Kacper.U.L
8.01.2021
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
To byłoby coś.Taki pożegnalny turniej dla tego profesjonalisty w każdym calu zorganizowany w Polsce.To byłoby jak te radzieckie fajerwerki z tych zatopionych łodzi podwodnych wokół Murmańska.A, Czytaj całość