Hlibowy epizod
Odejście Adama Skórnickiego było ogromnym ciosem dla poznańskiego klubu. Skóra był w PSŻ od początku startów drużyny w lidze, nigdy nie zawodził. Ale wychowanek Unii Leszno wnosił do zespołu nie tylko punkty, ale także doświadczenie i świetną atmosferę. - I tego przede wszystkim będzie brakowało - mówił wtedy Norbert Kościuch.
Ówczesny menadżer sportowy PSŻ-u, Tadeusz Wiencek szukał zawodnika, który mógłby spróbować załatać dziurę po Skórze i postawił na Pawła Hliba. Zawodnika utalentowanego, ale także i kontrowersyjnego. Poznański klub przekonał się o tym na własnej skórze. Wychowanek Stali Gorzów doznał kontuzji na obozie przygotowawczym, gdy jednak wrócił do zdrowia, przegrał na treningu rywalizację o miejsce w składzie i… przestał pojawiać się w Poznaniu. Trener Zbigniew Jąder nie chciał wstawiać do składu niesprawdzonego zawodnika, a on sam nie chciał przyjeżdżać na treningi. Działacze nie znaleźli rozwiązania tej sytuacji i w połowie sezonu Hlib poszedł na wypożyczenie do RKM ROW Rybnik.
Dotkliwe porażki
Poznaniacy w fazie zasadniczej doznali ośmiu porażek. Niektóre z nich były „planowe” (np. obie z Unią Tarnów, czy wyjazdowe w Daugavpils czy Ostrowie), ale dwa przegrane mecze bardzo dotknęły poznańskich zawodników i kibiców. Pierwsza nastąpiła 10 maja, gdy do Poznania przyjechała Marma Hadykówka Rzeszów i wygrała 41:48. W zespole Zbigniewa Jądera zawiedli właściwie wszyscy, ale szczególnie słabo pojechali juniorzy, którzy nie zdobyli nawet punktu. - To była nasza największa wpadka, po której nasi kibice bardzo się wzburzyli - przypomina Tomasz Wójtowicz, prezes PSŻ-u. I rzeczywiście po tym spotkaniu musiał on zorganizować spotkanie z kibicami, na którym sympatykom żużla w Poznaniu wyjaśniono wiele wątpliwości.
Dla Zbigniewa Jądera jednak inny mecz był najgorszym punktem sezonu - przegrany aż 25:67 mecz w Gnieźnie ze Startem, w którym biegi od 10 do 15 przegrali podwójnie. - Nie mogę po prostu o nim zapomnieć. Moi zawodnicy zupełnie nie mogli poradzić sobie z torem i było, jak było - wspomina.
Szczęśliwe zwycięstwa
Za blamaż w Gnieźnie poznaniacy zrehabilitowali się szybko, bo już w następnej kolejce w Rybniku, gdzie wygrali z tamtejszymi Rekinami 48:42. - Porażka z Rzeszowem wytworzyła niedobre klimaty, ale od tamtej pory było już tylko lepiej. Niespodziewane, ale zupełnie zasłużone zwycięstwo w dwumeczu z Rybnikiem było punktem przełomowym i od tej pory wszystko zmierzało w dobrym kierunku - mówi Wójtowicz, a wtóruje mu Jąder: Najmilej wspominam oczywiście wszystkie zwycięstwa, ale to w Rybniku było szczególnie miłe, bo zmazaliśmy plamę, jaką była porażka z Rzeszowem. Z perspektywy czasu uważam, że w spotkaniu z RKM ROW mogliśmy zdobyć jeszcze więcej punktów, bo gospodarze niewiele mieli do powiedzenia, a moi żużlowcy potracili kilka punktów.
Frekwencja stabilna, strajków nie będzie
W tym sezonie stadion na Golęcinie odwiedza średnio ok. 6 tys. kibiców. To mniej niż w poprzednich latach, i mniej niż życzyliby sobie działacze. Przyczyn jest na pewno kilka - porażki u siebie (Tarnów, Rzeszów), bardzo słaba infrastruktura stadionu, czy pogoda, która w tym sezonie nie rozpieszcza kibiców żużlowych w Polsce. - Z frekwencją jest średnio, ale cieszymy się, że mamy kilkutysięczną grupę stałych kibiców, którzy na stadionie są zawsze. Nie wszystkie kluby mają taki komfort - przyznaje Wójtowicz. - Oczywiście zawsze może być lepiej i o to walczymy. Ostatnio m.in. nawiązaliśmy współpracę ze stacjami radiowymi. Przed kolejnym sezonem planujemy kolejne akcje, aby zwiększyć zainteresowanie żużlem w Poznaniu - zapowiada.
Z liczbą kibiców na trybunach bezpośrednio związany jest stan klubowej kasy. W tym aspekcie w Poznaniu idealnie nie jest, ale raczej działaczom nie grozi strajk zawodników, jak to miało miejsce w kilku polskich klubach. - Oczywiście nie ma luksusów, ale jest bardzo duża szansa na to, że po raz pierwszy skończymy sezon bez długów - przyznaje Wójtowicz. - Czekamy np. na pieniądze z Urzędu Miasta i także nam dał się we znaki kryzys finansowy. Przez to rozmowy z wieloma podmiotami, które prowadziliśmy na początku roku, utknęły. Ale na pewno do nich wrócimy, co może przynieść owoce na kolejny sezon.
Młodzieżowy problem
Przez cały sezon poznańska drużyna miała problemy z młodzieżowcami. Adam Kajoch, który miał być pierwszym juniorem, dobrze pojechał na inaugurację, a potem zawodził. Grzegorz Stróżyk na początku sezonu częściej upadał, niż dojeżdżał do mety, jednak ciężka praca na treningach sprawiła, że w kilku meczach był ważnym ogniwem, przez chwilę dzierżył nawet rekord poznańskiego toru. - Ze Stróżykiem praca nie była łatwa, ale treningi sprawiły, że poczynił postępy, chociaż miał też kilka razy pecha. Kajoch mnie zawodzi, chociaż w ostatnim meczu w Tarnowie pojechał dobrze. Może to dobry prognostyk - powiedział Jąder.
W tym sezonie w Poznaniu po raz pierwszy ruszyła szkółka żużlowa. Chociaż daleko jej do standardów, jakie mają uznane w kraju kluby, ma już na swoim koncie pewne sukcesy - z powodzeniem egzamin na licencję żużlowca przeszło trzech adeptów - Patryk Głowania, Adam Dyczko i Adrian Kozłowski.- Mamy ogromne braki infrastrukturalne, ale ruszyliśmy ze szkółką, którą prowadzi Grzesiu Kłopot. Mamy już trzech adeptów z licencjami, budujemy więc przyszłość żużla w Poznaniu - cieszy się Wójtowicz.
Sezon na plus
Podsumowując, już teraz można powiedzieć, że sezon 2009 w Poznaniu można oceniać pozytywnie. Klub bez większych problemów utrzymał się w lidze, a bardzo ważny aspekt finansowy jest na akceptowalnym poziomie. - Minimalny cel sportowy na ten sezon został już osiągnięty, za co dziękuję naszym wspaniałym zawodnikom i trenerowi. Znając naszą sytuację kadrową i finansową, piąte miejsce w rundzie zasadniczej jest sukcesem - mówi Wójtowicz. - Mogło być lepiej, ale cieszymy się z tego, co jest - dodaje Jąder.
Przed poznaniakami dwumecz z Marmą Hadykówką Rzeszów, z którą w rundzie zasadniczej przegrali podwójnie. - Uważam, że nie jesteśmy bez szans. W zespole jest pełna mobilizacja i będziemy walczyć - zapewnia prezes klubu.
- Pojedziemy z Rzeszowem i jest to dla nas dobry rywal. Cieszę się, że nie jedziemy do Tarnowa, albo Daugavpils. W rundzie zasadniczej przegraliśmy u siebie z Marmą Hadykówką, ale taka wpadka już nie powinna nam się zdarzyć. Wtedy po prostu nikt nie pojechał. Teraz jeżeli uda nam się w Poznaniu wygrać ok. 15 punktami, to nie jesteśmy bez szans - kończy Zbigniew Jąder.