Tomasz Walczak działał w roli kierownika Falubazu Zielona Góra od roku 2016. W tym okresie zielonogórska drużyna zdobyła m.in. brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Walczak wykonywał jednak w klubie szereg innych zadań, dlatego jego brak w nadchodzącym sezonie PGE Ekstraligi będzie mocno odczuwalny.
- Decyzję podjąłem z ciężkim sercem. Próbowałem sobie pozałatwiać sprawy zawodowe, firmowe. Niestety, ale wiem, że się nie da. Nie potrafię robić czegoś na pół gwizdka. Ja mogę się poświęcić jedynie w 100 proc., tak jak robiłem to do tej pory, czyli zajmowałem się młodzieżą, szkółką, wszystkimi sprawami wokół stadionu, sprawami mechanicznymi, pierwszą drużyną - powiedział były już kierownik Falubazu w Radiu Zielona Góra.
- Ktoś inny powinien się tym zająć, bo będzie to z większą korzyścią dla klubu niż to, że ja z doskoku będę zajmować się sprawami, na które nie starczy mi czasu - dodał Tomasz Walczak.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Jaką rolę będzie pełnił Adrian Miedziński w składzie eWinner Apatora Toruń? Tomasz Bajerski komentuje
Jak wyjaśnił w Radiu Zielona Góra dotychczasowy kierownik Falubazu, zarząd klubu wiedział o tym, że wkrótce może on opuścić jego szeregi. Dlatego też działacze nie byli zaskoczeni poniedziałkową deklaracją Walczaka i tym, że nie pojechał on na obóz kondycyjny do Świnoujścia.
- Nic się nie wydarzyło, proszę nie szukać żadnej sensacji. Jestem w bardzo dobrych relacjach z zarządem, trenerem i wszystkimi ludźmi związanymi z klubem. Jeśli będą potrzebować jakiejkolwiek pomocy z mojej strony, to nią służę - zapewnił Walczak.
Jak się okazało, decyzja o odejściu z Falubazu kiełkowała u Walczaka od pewnego czasu. - Takich decyzji nie podejmuje się z dnia na dzień. Walczyłem do końca. Z żużla nie żyję, nie jestem zawodowym działaczem. Myślałem, że wszystko się poukłada, ale tak to jest, że muszę teraz poświęcić dużo czasu firmie - podsumował.
Czytaj także:
Odejście Kubery i Smektały było policzkiem dla Barona
Sztab szkoleniowy Fogo Unii Leszno wzmocniony