"Krecik" może mówić o dużym szczęściu bowiem kolizja ze Sławomirem Musielakiem mogła skończyć się dużo gorzej, co w końcówce sezonu byłoby dla tego młodego zawodnika prawdziwą tragedią. - Nie ma obawy, jeszcze w tym sezonie wsiądę na motor, o końcu sezonu nie ma nawet mowy. Prześwietlenie pokazało, że kości mam na całe szczęście całe, tylko wiązadła trochę się ponaciągały. Oprócz tego dochodzi mocne obicie i skręcenie kolana - mówi podopieczny Adama Pawliczka.
Wychowanka rybnickich "Rekinów" czeka teraz około tygodniowa przerwa, którą tuż po całym zdarzeniu zalecili mu lekarze. - Jeszcze wczoraj wracając do domu myślałem, że uda mi się pojechać na ostatni mecz sezonu ligowego do Tarnowa ponieważ z nogą nie było tak źle. Fakt, bolała trochę ale nie było wielkiej tragedii. Dziś już wiem, że porywałem się z motyką na słońce i w niedzielę zostanę w domu. Lekarze zalecili mi tygodniową przerwę więc się grzecznie ustosunkuję, bo jeszcze kilka ważnych startów w tym sezonie przede mną - podkreśla 20 - letni zawodnik.
Jeszcze w piątek tuż po turnieju Fleger tryskał optymizmem, który zgasł w sobotni poranek. - Tak jak wspominałem myślałem, że dam radę coś ujechać w niedzielę, bo nasz skład jaki był każdy widział, ale rano obudziłem się z potwornym bólem nogi. Nie mogę wprost ruszać lewą kończyną o chodzeniu nawet nie wspominając. Wczoraj "jakoś" to było ale teraz jest po prostu jedna wielka masakra - dodaje na koniec Fleger.