Australijczyk trafił do Unii Leszno przed sezonem 1996 i jeździł dla niej do 2010 roku włącznie, będąc liderem zespołu. Dość powiedzieć, że w tym czasie jego najgorsza średnia biegowa wyniosła... 2,273 punktu na wyścig (a najlepsza 2,607). To tylko obrazuje, jak ważną postacią był dla Byków Leigh Adams.
- To fantastyczny klub, z fantastycznymi sponsorami i świetnymi ludźmi wokół zespołu. Nadal zresztą współpracujemy, staram się proponować Unii zawodników. Leszno to cudowne miejsce - mówi Adams dla swindon-speedway.com.
Były reprezentant Australii o Unii Leszno wypowiada się w samych superlatywach. Chwali też leszczyński tor, na którym - gdy jeszcze jeździł - mógłby podróżować z zamkniętymi oczami. Znał każdy centymetr tego owalu.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Chomski, Krakowiak, Świderski i Kuźbicki gośćmi Musiała
- Uwielbiałem tam jeździć. Na leszczyńskim torze jest idealne nachylenie, dzięki czemu można osiągać niesamowite prędkości. Ściganie się w Lesznie co tydzień było przyjemnością - podkreśla.
Wspomina przy tym swój ostatni rok startów w Unii Leszno. - Tor był bardzo przyczepny, wręcz niesamowicie przyczepny. Drużyny przyjezdne nie mogły się na nim odnaleźć. Czasami nawet ja miałem problem, by utrzymać się na motocyklu - przypomina Adams.
Zobacz też:
Żużel. Włókniarz - Unia. W Lesznie bez nerwowych ruchów [SKŁADY]
Żużel. Mieli dostać lanie, a pokonali mistrza! Skrót meczu Fogo Unia - Moje Bermudy Stal