- To była bolesna porażka. Nie spodziewaliśmy się, że tak się to może potoczyć. Co można więcej powiedzieć? Nasze założenia przedmeczowe były zupełnie inne. Jechaliśmy u siebie i to oczywiste, że celem było zwycięstwo. Przegraliśmy wysoko. Wygląda na to, że nasi zawodnicy będą mieli wolne od 31 sierpnia - mówi Ireneusz Igielski.
Przebieg meczu jednoznacznie wskazywał, że Włókniarz był zdecydowanie mocniejszy i lepiej czuł się na leszczyńskim torze. Zawodnicy gości wielokrotnie mijali na trasie gospodarzy. Ireneusz Igielski nie szuka tanich wymówek. - Nie znajduję żadnego sensownego wytłumaczenia dla tej sytuacji. Tor był dokładnie taki jakiego chcieli nasi zawodnicy. Na sobotnim treningu była prawie cała drużyna. Zabrakło tylko Leigh Adamsa i Juricy Pavlica, którzy startowali tego dnia w zawodach. Po prostu byliśmy bardzo słabi. Wszystko wskazuje na to, że to był ostatni mecz na stadionie Alfreda Smoczyka w tym sezonie. To jest sport, jeszcze nic nie jest przesądzone, ale szesnaście punktów straty to naprawdę bardzo dużo w kontekście rewanżu w Częstochowie.
SportoweFakty zapytały Ireneusza Igielskiego czy dotkliwa porażka z Włókniarzem nie będzie impulsem do zmian personalnych przed przyszłym sezonem. - Właśnie tak będzie. Zmiany są konieczne i na pewno nastąpią. Oczywiście jest jeszcze zdecydowanie za szybko na podsumowania i konkrety.