- Moim zdaniem ten mecz był do wygrania - mówi nam Witold Skrzydlewski. - Przed spotkaniem trener mówił mi, że jadą po wygraną. Nie dość, że z nią nie wrócili, to jeszcze przegrali dziewięcioma punktami. Jestem zaskoczony słabą postawą Władimira Borodulina, który dostał swoją szansę. To samo można jednak powiedzieć o większości naszych zawodników. Swoje zrobili tylko Brady Kurtz, Luke Becker i Mateusz Dul - dodaje główny sponsor łódzkiego klubu.
Skrzydlewski krytycznie ocenił również decyzję sędziego, który wykluczył z wyścigu trzynastego Władimira Borodulina. Rosjanin upadł wtedy na tor po ataku Andrzeja Lebiediewa. - Wykluczenie naszego zawodnika uważam za błąd arbitra. Być może sędzia ma działkę i używa do jej polewania węży ogrodowych jednej z firm, z których jest bardzo zadowolony - komentuje w swoim stylu Skrzydlewski.
Działacz łódzkiego klubu po domowej wygranej z ROW-em spodziewał się, że jego drużynie będzie bardzo trudne o punkty. - Zakładałem, że w meczach z ROW-em, Startem i Wilkami zdobędziemy dwa punkty. Zostało jeszcze jedno zaległe spotkanie, ale na razie wychodzi na moje. Poza tym najważniejsze są wygrane u siebie. Mecz w Krośnie tylko potwierdził, że mamy dziury w składzie - podkreśla Skrzydlewski.
Orzeł ma na razie trzy rozegrane mecze i z dorobkiem czterech punktów plasuje się na wysokiej trzeciej pozycji. To sukces drużyny, które przed startem ligi była przez niektórych skazywana na walkę o utrzymanie. Skrzydlewski o szansach na awans do play-off wypowiada się jednak na razie bardzo ostrożnie. - Jest jeszcze za wcześnie, żebym mówił o tym, co możemy osiągnąć w tym sezonie. Kiedy przejedziemy siedem spotkań, to wtedy będzie realnie ocenić, gdzie skończymy. Byłbym ostrożny, bo uważam, że pierwsi mogą być jeszcze ostatnimi - podsumowuje.
Zobacz także:
Iversen mówi o powrocie na tor
Uczestnik Grand Prix zawodzi polski klub
ZOBACZ WIDEO Żużel. Czy Tomasz Bajerski mimo porażek ma powody do uśmiechu?