Żużel. Martin Vaculik mocno samokrytyczny. "To nie do zaakceptowania"

Moje Bermudy Stal Gorzów z pierwszą porażką w tym sezonie. Drużyna Stanisława Chomskiego przegrała we Wrocławiu 38:52. Zawiódł jeden z liderów - Martin Vaculik. Słowak po meczu zdobył się na samokrytykę.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Martin Vaculik WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Martin Vaculik
Problemy u zawodnika Moje Bermudy Stali Gorzów zaczęły pojawiać się już tydzień temu w lubuskich derbach, ale że w Zielonej Górze ekipa prowadzona przez trenera Stanisława Chomskiego wygrała 50:40, postawa Martina Vaculika nie była zbytnio roztrząsana. Zdobył wtedy 7 punktów, ale z trzema bonusami, więc de facto osiągnął rezultat dwucyfrowy.

Inaczej sytuacja ma się po meczu we Wrocławiu, gdzie to Betard Sparta była górą 52:38. Vaculik na Stadionie Olimpijskim wyraźnie odstawał od pozostałych liderów Stali, a więc Bartosza Zmarzlika i Andersa Thomsena. Słowak wyszarpał tylko 5 "oczek" z bonusem w pięciu startach.

- To był bardzo ciężki mecz. Drużyna z Wrocławia pokazała swoją moc. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że niestety nie znalazłem dobrego ustawienia na ten tor - mówił Martin Vaculik w mix zone na antenie nSport+. - Niepotrzebnie kombinowałem z kilkoma rzeczami. Oczywiście wszystkiego, co spróbowałem zrobiłem po to, by było lepiej, ale nie zawsze to niestety wychodzi - kontynuował.

ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta już wie, kiedy nauczy się startować tak dobrze jak Greg Hancock

- To wszystko mobilizuje mnie do jeszcze większej pracy, która przede mną, aby w kolejnych spotkaniach pojechać dużo lepiej, bo przede wszystkim sam od siebie tego oczekuję. Taki występ jak ten jest dla mnie nie do zaakceptowania - stanowczo podkreślił zawodnik gorzowskiej Stali.

Na pytanie czy problemem mogą być jednostki napędowe, z których korzysta, odparł przecząco. - Nie zastanawiałem się nad tym, aby zmieniać silniki, bo te, które mam są dobre. To bardziej kwestia dopasowania. Akurat próbowałem dzisiaj czegoś innego i... nie było najlepiej - stwierdził.

Podsumował też występ całej drużyny Stali. Gospodarze przez całe spotkanie kontrolowali jego przebieg. - Od początku nie było kolorowo. Po pierwszej serii myślałem, że wystarczy nanieść korekty w ustawieniach... Teraz ciężko mi oceniać, bo to był tragiczny mecz w moim wykonaniu. Czego nie zrobiłem, to wydaje mi się, że poszło w złą stronę i tyle. Pozostaje mi trenować, z chłodną głową podejść do sprawy, znaleźć prędkość i uważam, że będzie "ok" - powiedział Martin Vaculik.

W dużo lepszym humorze był oczywiście reprezentant gospodarzy, Maciej Janowski. Lider wrocławskiej Sparty zdobył 13 punktów z bonusem i stoczył trzy fantastyczne pojedynki z Bartoszem Zmarzlikiem. - Skupialiśmy się na każdym biegu, każdy punkt był bardzo ważny. Wiedzieliśmy, że Stal Gorzów w tym roku jeszcze nie przegrała meczu i są bardzo napędzeni - mówił Janowski w mix zone. - Cieszymy się, że to my byliśmy zespołem, który pokonał ich jako pierwszy. Nie osiadamy jednak na laurach. Dalej pracujemy, czekamy na Taia aż wróci. Na tę chwilę wydaje się, że wszystko fajnie wygląda - skomentował reprezentant Polski.

Zobacz także:
-> Stal liderem, Falubaz outsiderem. Tabela i statystyki PGE Ekstraligi
-> Junior Stali stracił dziadka. Zadedykował mu swój występ

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×