Zarząd KM Ostrów zdziesiątkowany!

W piątek doszło do spotkania, którego celem miało być ratowanie ostrowskiego żużla. Efekt spotkania jest dokładnie odwrotny. Członkowie zarządu złożyli rezygnacje. Jakie były powody?

W piątek doszło do spotkania, którego inicjatorem był Grzegorz Woźny jeden z członków zarządu Klubu Motorowego Ostrów. Na spotkaniu miały zapaść decyzje dotyczące przyszłości ostrowskiego żużla. Jednym z punktów było wydanie upoważnienia do poszukiwania sponsorów Januszowi Stefańskiemu. Tadeusz Grądzielewski odmówił wydania takiego upoważnienia. Konsekwencją tej decyzji było złożenie rezygnacji z członkostwa w zarządzie przez trzech członków zarządu. - Po walnym zebraniu, z którego media zostały wyproszone między innymi po to, aby móc zakopać topór, a nie toczyć kolejne wojny, zostałem poproszony o powrót do zarządu KM Ostrów. Krok po kroku dochodziliśmy do kompromisu, którego celem było ratowanie ostrowskiego żużla. Krótko mówiąc, zostałem namówiony, żeby wrócić do klubu, przynajmniej na dwa tygodnie po to, żeby klub był mocny organizacyjnie pod każdym możliwym względem przed walką z GTŻ Grudziądz o utrzymanie w I lidze. Chodziło o to, żebym porozmawiał z zawodnikami, bo rozmów z zawodnikami pan Grądzielewski nie przeprowadził, zwłaszcza z Harrisem, Kingiem, Klindtem i Nermarkiem. Druga sprawa, żebym znalazł pieniądze. Żeby to wszystko zrobić potrzebowałem krótkiego upoważnienia, bo trudno wyobrazić sobie, abym nie będąc członkiem klubu i zarządu prowadził rozmowy i poszukiwał sponsorów. Krótko mówiąc potrzebowałem pisemnej zgody na prowadzenie rozmów i poszukiwanie sponsorów. Chciałbym podkreślić, że chciałem zrobić to kompletnie za darmo, żeby nie było wątpliwości. Wszystko było dograne. Najwięksi sponsorzy klubu o tym wiedzieli i akceptowali to rozwiązanie. Między innymi pan Garcarek zadeklarował, że jest skłonny wyłożyć kolejne pieniądze na klub. Podobnie uczynili inni sponsorzy. I kiedy dzisiaj miało się odbyć podpisanie tego upoważnienia, pan Grądzielewski odmówił wydania tego upoważnienia. Na co w obecności mojej panowie Kieliba, Gabryś i Wożny wobec takiego zachowania pana Grądzielewskiego złożyli rezygnacje z członkostwa w zarządzie. Zarząd się zdekompletował, bo powinien liczyć od pięciu do dziewięciu osób, a w tej chwili liczy tylko trzy - powiedział dla SportoweFakty.pl Janusz Stefański.

Tadeusz Grądzielewski zapytany o powody nie wystawienia upoważnienia Januszowi Stefańskiemu odpowiedział: - Ja z panem Januszem Stefańskim nie rozmawiałem. Sugerowano mi jedynie taką współpracę. Rozmowy z zawodnikami trwają. Stefański nie musiał rezygnować z prezesa klubu. A upoważnienie to inna sprawa. To troszeczkę tak, jakbym prywatną osobę upoważniał do rzeczy, na które nie mogłem się zgodzić.

Dla Janusza Stefańskiego cała sprawa jest prosta. - Dla mnie jasne jest, że nie chodzi o dobro ostrowskiego żużla, tylko prywatną wojnę, prywatną zawiść jednej osoby do Janusza Stefańskiego - zakończył Janusz Stefański.

Z tym twierdzeniem nie zgadza się Grądzielewski, który mówi: - Nie ma żadnej prywatnej wojny. Jeżeli tak jest to postrzegane to nie wiem przez jakie osoby i w jakim celu.

Jak się okazuje, do porozumienia w sprawie ratowania ostrowskiego klubu jeszcze daleka droga. Nie jest wykluczone, że piątkowe spotkanie, taką drogę całkowicie przekreśliło. A wszystko w momencie, gdy drużyna za moment ma walczyć o utrzymanie w I lidze.

Źródło artykułu: