"Ważne, że Polska przyjechała na 5:1". Zmarzlik i Janowski zrobili show, a później stanęli razem przed kamerami

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski

Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski zapewnili mnóstwo emocji w piątkowym GP Polski we Wrocławiu. Minimalnie lepszy okazał się mistrz świata. - Finał to było coś więcej niż normalny wyścig - powiedział Zmarzlik.

W wielkim finale GP Polski we Wrocławiu kibice przeżywali nie lada emocje. Ostatni wyścig wieczoru rozgrywany był na raty - wszystko za sprawą upadku Emila Sajfutdinowa w pierwszym podejściu. Arbiter Craig Ackroyd wykluczył z powtórki Rosjanina, co dało szansę Maciejowi Janowskiemu, by jeszcze raz rzucić wyzwanie Bartoszowi Zmarzlikowi.

- Dla tego, kto prowadzi finał i bieg jest przerwany, to katastrofa. Czułem się napędzony, uciekałem, miałem swoją ścieżkę. Można się załamać w takiej sytuacji, bo cała praca została zmarnowana. Dla konkurentów to okazja, by coś zmienić. Ty natomiast nie wiesz, czy coś zmieniać, bo przecież prowadziłeś - mówił później w Canal+ aktualny mistrz świata.

O ile w pierwszym podejściu Zmarzlik miał sporą przewagę nad rywalami, o tyle w powtórce finału musiał się mocno napocić, by przywieźć Janowskiego za swoimi plecami. - Ważne, że Polska przyjechała na 5:1 - rzucił do mikrofonu gorzowianin.

ZOBACZ WIDEO Lindgren wbija szpilę Madsenowi. Rozmowa ze Świderskim? Bez komentarza

- Wielkie podziękowania za wsparcie. Czułem, że finał to było coś więcej niż normalny wyścig. Może było ostro, ale to dla was. Cieszę się, że to się tak skończyło - mówił z kolei Zmarzlik do mikrofonu przed wejściem na podium GP Polski.

Janowski, mimo zajęcia drugiego miejsca, też ma swoje powody do zadowolenia. Wrocławianin utrzymał się na czele klasyfikacji Grand Prix. - Emocjonujący wyścig. O to chodzi w SGP. Cieszę się, że nasz tor we Wrocławiu pozwala na takie ściganie - powiedział Janowski w Canal+.

- Było dużo odsypanej nawierzchni pod płotem w finale. Bartek to wykorzystał. Czułem, że mam odpowiednią prędkość w motocyklu. Momentami może nawet za dużą. Próbowałem wejść pod Bartka w pewnym momencie, ale on stety niestety odbił pozycję. Fajne ściganie - podsumował Janowski.

Co ważne, Zmarzlik i Janowski stanęli wspólnie przed kamerami Canal+. To cieszy, bo przecież po niedawnym finale IMP w Lesznie, gdzie wrocławianin dość szybko uciekł z podium i nie pogratulował rywalowi z Gorzowa zdobycia tytułu mistrza kraju, pojawiło się sporo dyskusji na ten temat. Tym razem, po wielkim finale, jak i przed kamerami, najlepsi obecnie żużlowcy w Polsce podali sobie dłonie.

Czytaj także:
We Wrocławiu może narodzić się nowy mistrz świata
Artiom Łaguta mówi o sytuacji w Grand Prix

Źródło artykułu: