- Zacznę od tego, że jestem zwolennikiem klubów partnerskich czy przywracania do życia innych ośrodków albo po prostu nagradzania za szkolenie. Zawsze można też stworzyć pulę pieniędzy i najwięcej wypłacać tym, którzy robią to najlepiej. Taka filozofia jest mi zdecydowanie bliższa od stawiania rozbudowanych wymagań - mówi nam Jacek Gajewski.
Były menedżer klubu z Torunia, a obecnie ekspert zaznacza, że przeznaczenie pieniędzy z nowej umowy telewizyjnej na rozwój, a nie na wynagrodzenia dla żużlowców, to słuszna koncepcja. Dodaje jednak, że w najnowszych pomysłach widzi pewne luki.
- Przyjrzałem się wszystkim projektom związanym ze szkoleniem i zastanawia mnie mocno jedna kwestia. Wymagania są bardzo rozbudowane, więc siłą rzeczy kosztowne. Co zrobi klub, który spadnie z PGE Ekstraligi i zostanie odcięty od wielkich pieniędzy z kontraktu telewizyjnego? Zostanie z całą przybudówką i bez środków - pyta Gajewski.
Jeśli tak rozbudowane szkolenie ma mieć sens, to zdaniem Gajewskiego najważniejsza jest kontynuacja, a tej w przypadku niektórych klubów może zabraknąć, bo nie pozwolą na to finanse.
- Zorganizowanie drużyny U24 wymaga odpowiedniej logistyki, zatrudnienia mechaników, rozbudowy sztabu szkoleniowego czy inwestycji w sprzęt. Trzeba pamiętać, że większość chłopaków, którzy mają w niej starować, nie jest samodzielna. To ogromne kwoty. Istnieje ryzyko, że spadkowicz temu nie podoła, bo nie będzie mieć na to środków. Cała praca, którą wykonał wcześniej, zostanie zaprzepaszczona. Efektów z tego nie będzie żadnych. A nie o to przecież powinno nam chodzić - podsumowuje Gajewski.
Zobacz także:
GKM z pierwszym zawodnikiem na sezon 2022
Czy magia Falubazu może wrócić?
ZOBACZ WIDEO Dużo mówi się, że ten zawodnik za rok dołączy do Stali! Co na to prezes klubu?