Żużel. Mieli walczyć o mistrzostwo, a w play-offach przegrali wyraźnie. Wiceprezes podsumowuje sezon

WP SportoweFakty / Romulad Rubenis / Na zdjęciu: zawodnicy Lokomotivu
WP SportoweFakty / Romulad Rubenis / Na zdjęciu: zawodnicy Lokomotivu

W sezonie 2020 szeregi eWinner 1. Ligi opuścił Lokomotiv Daugavpils. Działacze zapowiadali chęć szybkiego powrotu na drugi szczebel rozgrywek w Polsce, tymczasem Łotysze zakończyli tegoroczne rozgrywki 2. Ligi Żużlowej na półfinałach play-off.

Na oficjalnej stronie Lokomotivu Daugavpils o podsumowanie sezonu poproszono wiceprezesa Anatolija Zila. Odpowiedział on na najbardziej nurtujące kibiców pytania, dotyczące rozgrywek polskiej 2. Ligi Żużlowej.

Przede wszystkim kibice na Łotwie, po zapowiedziach chęci szybkiego powrotu w szeregi pierwszoligowców, mieli nadzieję na zrealizowanie tego założenia. Ostatecznie plan ten się nie powiódł i ewentualną walkę o awans trzeba będzie odłożyć o co najmniej rok. Jakie były zatem realne oczekiwania działaczy?

- Zawsze staram się być realistą i nigdy nie tracę głowy. Mamy bardzo młody zespół, a większość naszych zawodników jest na wczesnym etapie swoich karier, dlatego trudno oczekiwać od nich natychmiastowych sukcesów w rozgrywkach ligowych. Zdaję sobie sprawę, że w poprzednich latach, w wyścigach naszych juniorów, osiągaliśmy przyzwoite wyniki, co mogło dać naszym fanom nadzieję, na zwycięstwo w sezonie. Druga liga jest jednak teraz na bardzo przyzwoitym poziomie i rywalizują w niej doświadczeni zawodnicy. Dodatkowo naszą młodzież czekało zapoznanie się z nowymi torami, które mają swoją specyfikę. Rzeczywiście w Landshut, Poznaniu, Rzeszowie, Opolu i Rawiczu wielu z nich startowało po raz pierwszy.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Jaki skład Motoru na przyszły sezon? Prezes klubu zabrał głos!

Byłem zaniepokojony również tym, że sezon rozpoczął się z obostrzeniami, związanymi z Covid-19 i ciągłymi zmianami w kalendarzu. Efektem tego było to, że w lipcu odjechaliśmy ponad połowę naszych spotkań ligowych. To wszystko powodowało spory niepokój - mówi wiceprezes Lokomotivu Daugavpils, Anatolij Zil.

Zagraniczny "zaciąg" okazał się za słaby na 2. Ligę Żużlową

Walka o awans do eWinner 1. Ligi na początku sezonu wydawała się realna. W zestawieniu znaleźli się m.in. dwaj byli stali uczestnicy cyklu Speedway Grand Prix, a mowa tu o Hansie Andersenie i Tomasie Hjelmie Jonassonie. Ostatecznie ten pierwszy zawiódł na całej linii, a ten drugi po udanym początku sezonu, w dalszej jego części zanotował wyraźną zniżkę formy. Jak zatem w Daugavpils oceniono politykę transferową?

- Niestety zagraniczni zawodnicy okazali się dosyć słabi i nie spełnili naszych oczekiwań. Nie chcę teraz powtarzać przyczyn nieudanych transferów, jednak moi koledzy jesienią postąpili zgodnie z finansowymi możliwościami klubu. Taka sytuacja mogła być jednak skorygowana zaproszeniem gości, co częściowo się udało w meczu w Rzeszowie, gdy startował dla nas Frederik Jakobsen - podkreśla działacz.

Ostatecznie łotewski ośrodek nie zapraszał jednak zawodników do gościnnych występów w dalszej części sezonu, rezygnując z tego również w półfinałach play-off. Czym było to spowodowane i jakie ewentualnie nazwiska mogły być brane pod uwagę?

- Po pierwsze nie było zbyt wielu mocnych zawodników, z których moglibyśmy skorzystać. Według regulaminu gościem mógł być ten, który nie ukończył 23 lat i nie startował w poprzednim roku dla zespołu narodowego, jak również w Grand Prix lub cyklu SEC. Po drugie każdy z nich miał napięty kalendarz startów i bardzo trudno było rozwiązać to logistycznie, zwłaszcza gdy mecze odbywały się w środę lub piątek. Tak było w przypadku Luke'a Beckera, Patricka Hansena i Romana Lachbauma. Mieliśmy z nimi uzgodnione wstępne warunki, jednak ostatecznie nie udało się tego zrealizować. Chciałbym jednak podkreślić, że każdy gość kosztuje sporo pieniędzy, którymi nie dysponowaliśmy z wielu powodów - zaznaczył Zil.

W sezonie 2021 zarobili tylko tyle, co na jednym meczu poprzedniego

Wszyscy wiedzą, jak ważne w żużlu są finanse. Te w Daugavpils ograniczono, a dodatkowo na stadionach gościło znacznie mniej ludzi, niż nawet nie tyle w czasach przed koronawirusem, co w roku ubiegłym.

- Dofinansowanie z miasta na ten sezon zmniejszono o 25%, dodatkowo rozgrywki rozpoczęły się bez udziału publiczności. Pokładaliśmy wielkie nadzieje w obecności kibiców na stadionie, jednak one się nie spełniły. Na początku lipca stało się jasnym, że ludzie nie byli gotowi, aby wrócić na mecze, nawet jeśli testy na Covid-19 były w tym czasie darmowe. W porównaniu do lżejszych obostrzeń w ubiegłym roku, gdy dopuszczalne było zajęcie 50% pojemności stadionu, klub poniósł spore straty. W tym sezonie, ze sprzedaży biletów na wszystkich spotkaniach zarobiliśmy tylko tyle, co na jednym meczu ubiegłego.

To przygnębiające liczby, dlatego po pojedynkach z 17 i 18 lipca stało się jasnym, że nie wygramy play-offów. Pomimo tego, że w tym trudnym czasie udało się pozyskać kilku sponsorów, okazało się to niewystarczające. Mogę założyć, że bez istniejących obostrzeń dla ludzi niezaszczepionych, mielibyśmy finansową zdolność, aby walczyć o nasze cele - dodał nieco sfrustrowany.

Udałoby się wygrać, gdyby nie Mateusz Świdnicki

Pomimo trudniejszej sytuacji, niż zakładano przed sezonem, Optibet Lokomotivowi Daugavpils udało się awansować do fazy play-off 2. Ligi Żużlowej. Rywalizacja ta została jednak przegrana wyraźnie - po niewielkiej porażce na domowym torze (43:47) zespół został wręcz rozbity na wyjeździe przez OK Bedmet Kolejarza Opole (22:68). Czy była zatem nadzieja i możliwość na lepszy wynik w tej konfrontacji?

- Przy udziale dwóch gości mielibyśmy szanse. Zespół potrzebował wyraźnych liderów. Dyscyplina finansowa jest jednak w tym momencie niezwykle ważna, nawet kosztem osiągniętego wyniku. Klub nie miał środków, aby walczyć w play-offach najsilniejszym składem, dlatego zdecydowano o wystawieniu samych Łotyszy na te pojedynki. Wcześniej działaliśmy na podobnych zasadach, próbując osiągnąć jak najlepszy wynik, jednak wówczas wielu kibiców stało za nami murem, gdy mieli oni swobodny dostęp do stadionu. W czasie panującej pandemii i jej niszczącego wpływu na klubowy budżet, nie mogliśmy pozwolić sobie na takie ryzyko finansowe. W tej sytuacji nie mieliśmy prawa ulegać emocjom.

W półfinale rozegranym na naszym torze, zespół powinien wygrać, gdyby nie Mateusz Świdnicki i jego motocykl (zawodnik zdobył komplet 15 punktów, a na jego motorze Oskar Polis wygrał dwa biegi - przyp. red.). Na wyjeździe natomiast nie mieliśmy szans przeciw najbardziej zmotywowanemu przeciwnikowi, który poprawił się na wszystkich pozycjach. Sądzę, że tego dnia w Opolu przegrałaby każda z drużyn pierwszoligowych - tak Zil ocenił klasę rywali w play-off.

Przed Łotyszami niepewna przyszłość

Na koniec zapytano doświadczonego działacza o podsumowanie sezonu ze sportowego punktu widzenia, oczywiście mając na uwadze wiele czynników, które wpłynęły na ostateczny wynik Lokomotivu Daugavpils.

- Na końcowe podsumowanie będzie okazja nieco później. Nasi zawodnicy mają jeszcze kilka ważnych imprez w tym sezonie. Teraz przyszedł czas na prace nad budżetem na rok 2022, negocjacje z zawodnikami, władzami miasta i Ministerstwem Sportu. Przy obecnych zasadach finansowania i raportowania, klub nie ma czasu na zaangażowanie się w rozwój i speedway. Czekamy również na wieści z Warszawy odnośnie nowych przepisów o "gościu" w naszej lidze i ewentualnym wprowadzeniu minimalnego KSM-u. To one będą miały decydujący wpływ na budowę składu na przyszły sezon. Na koniec chciałbym podziękować wszystkim, którzy wspierali klub i naszą drużynę. Tylko z waszą pomocą możemy przyspieszyć szanse powrotu Lokomotivu na zwycięską ścieżkę - kończy Anatolij Zil.

Czytaj także:
Krakowiak sięgnął po mistrzostwo. Polak najskuteczniejszy w swojej ekipie
Fredrik Lindgren nie przestał wierzyć. Szwed zdradził swój cel na Grand Prix

Komentarze (2)
avatar
ADASOS
23.09.2021
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Oby tylko nie musieli "zgasić światła". 
avatar
hmm
23.09.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Niech się inne kluby uczą od nich jak się szkoli młodzież !!