Przed kilkoma miesiącami Nicki Pedersen podczas jednego ze spotkań w lidze duńskiej trzykrotnie próbował wtargnąć na wieżyczkę sędziowską. Były mistrz świata był bowiem niezadowolony z kolejnych decyzji arbitra. Za pierwszym razem udało mu się nawet dostać do pomieszczenia i zwyzywać sędziego.
Pierwotnie duńska federacja (DMU) chciała wielomiesięcznego zawieszenia dla Pedersena. Zawodnik ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz wykorzystał jednak wszelkie możliwości prawne i odwołał się finalnie do Duńskiej Konfederacji Sportu. Najważniejszy organ decyzyjny ws. sportu w Danii ukarał 44-latka czteromiesięcznym zawieszeniem. Musi on też zapłacić 15 tys. koron duńskich grzywny.
"Ulżyło mi. Niepewność towarzysząca mi w ostatnich miesiącach zniknęła" - ogłosił trzykrotny mistrz świata w social mediach.
ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta mówi o braku rosyjskiego hymnu na podium i więzi z Polską
"Myślę, że to rozsądna kara. Trzeba dać przykład, że nie wolno łamać zasad, że na torze i stadionie trzeba umieć panować nad sobą" - dodał Pedersen.
Czteromiesięczne zawieszenie liczone będzie od października, a to oznacza, że duński żużlowiec nie będzie miał najmniejszych problemów ze startami w sezonie 2022. "Nie mogę się już doczekać nowej kampanii w barwach Holsted Tigers i klubu z Grudziądza" - zapewnił żużlowiec.
Nicki Pedersen nie ukrywa przy tym, że tak łagodna kara to zasługa starań jego prawnika - Adama Ringsby-Brandta, który kierował kolejne pisma odwoławcze do instytucji i ostatecznie uzyskał dość łagodny wyrok dla swojego klienta.
Czytaj także:
Stracili elitę, stracili największą gwiazdę
Spowiedź Świderskiego. Fredrika zapraszałem pod taśmę