[b]
Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Jesteśmy po okresie transferowym. Jak pan ocenia ruchy kadrowe wykonane w drużynie Cellfast Wilków Krosno, której to barwy będzie pan ponownie reprezentował?
[/b]
Mateusz Szczepaniak, żużlowiec Cellfast Wilków Krosno: Zespół został praktycznie ten sam. Zmiany nastąpiły jedynie w formacji juniorskiej i U24. Do Rybnika odszedł Patryk Wojdyło. W jego miejsce pojawi się u nas Rafał Karczmarz. Myślę, że na pozycji zawodnika do lat 24 nie ma osłabienia. Bardzo ważnym aspektem są wzmocnienia na pozycjach juniorskich.
W poprzednim sezonie margines błędu dla seniorów był minimalny, bo juniorzy dorzucali mało punktów. Teraz młodzieżowcy mogą zrobić różnicę na waszą korzyść?
Na pewno. W zeszłym sezonie nasi juniorzy robili, co mogli. Jechali na tyle, ile było ich stać w danym momencie. Brakowało im trochę doświadczenia. Sprzętowo też chyba odstawali. Wygląda na to, że w przyszłym sezonie powinno być znacznie lepiej w tej formacji i biegu młodzieżowego z założenia nie będziemy przegrywać. Na pewno to duży plus. Przypuszczam, że całej drużynie pojedzie się wtedy łatwiej.
Pana zespół się wzmocnił, ale rywale również dokonali spektakularnych transferów. Jest do tego bardzo silny spadkowicz z PGE Ekstraligi. Większość ekspertów drużyny z Bydgoszczy i Zielonej Góry stawia w roli faworytów eWinner 1.Ligi. Pana zdaniem Cellfast Wilki mogą - podobnie jak w minionym sezonie - zaskoczyć rywali?
Czytam trochę artykułów i tak sobie myślę, że w sumie w mediach już wszystkie karty zostały rozdane. W finale mają pojechać drużyny z Zielonej Góry i Bydgoszczy. Kwestia tylko, który z tych zespołów awansuje do PGE Ekstraligi. Reszta w zasadzie nie musi startować. Z mojego punktu widzenia wygląda to trochę inaczej.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bellego wskazał miejsce, w którym powinno się odbyć Grand Prix Francji. Padło na znane miasto!
No właśnie, jak?
To jest sport i każdy z nas ma aspiracje, by walczyć i wygrywać z najlepszymi. Owszem, Falubaz i Polonia mają mocne składy, ale nikt przed sezonem z góry przecież nie zakłada, że z nimi przegra. Nie o to chodzi w sporcie.
To jaki jest wasz cel?
Każdy zawodnik podjeżdża pod taśmę, żeby wygrać wyścig. To oczywiste, że nikt nie zakłada z góry porażki. Sport polega na tym, że raz się wygrywa, innym razem trzeba uznać wyższość rywala. Sport jest piękny, bo jest nieprzewidywalny. Wiele razy te przedsezonowe spekulacje się nie sprawdzały.
Wystarczy spojrzeć na ten rok i finał eWinner 1.Ligi z udziałem Arged Malesy Ostrów Wielkopolski i Cellfast Wilków Krosno...
Dokładnie. Daleko nie trzeba szukać. Zupełnie inne zespoły były typowane do udziału w play-off, a taki skład finału to się przed sezonem nikomu nie śnił.
eWinner 1.Liga lubi zaskakiwać. Jakiej spodziewa się pan ligi w przyszłym roku?
Ta klasa rozgrywkowa już od jakiegoś czasu bywa nieprzewidywalna. Może wyjątkiem od tego był sezon 2020, w którym to murowany faworyt z Torunia w cuglach wygrał ligę, ale wtedy też nie było play-offów. Te z kolei lubią w ogóle zaskakiwać. Generalnie nawet, gdy faworyt okazuje się najlepszy, to niekoniecznie na kolejnych miejscach tabela wygląda zgodnie z przewidywaniami. Taka liga ciekawi kibiców i myślę, że w sezonie 2022 będzie podobnie. Spodziewam się, że w przyszłym roku będzie równie zaskakująco i wcale ci główni faworyci nie będą mieli tak łatwo, jak się niektórym wydaje.
Podnosi się z roku na rok poziom tych rozgrywek?
Patrząc na nazwiska, z pewnością. W eWinner 1.Lidze pojedzie przecież kilku zawodników, którzy startowali wiele lat w Grand Prix, wygrywali turnieje tej rangi, byli etatowymi żużlowcami PGE Ekstraligi. Nie oznacza to jednak, że z tymi zawodnikami nie da się wygrać. W przeszłości wiele razy się z nimi ścigaliśmy i niejeden z pierwszoligowców z nimi zwyciężał. Proszę mi uwierzyć, że żużel stał się tak nieprzewidywalny, że ciężko coś zakładać przed sezonem. Junior z mniejszym doświadczeniem dostanie dobry sprzęt i można z nim przegrać. To samo dotyczy tych utytułowanych zawodników, których można pokonać. Sam nigdy nie myślę o tym, z kim podjeżdżam pod taśmę. Zawsze jest pełna mobilizacja i chęć wygrania kolejnego wyścigu.
Wielu podkreśla, że w żużlu coraz częściej sukces od porażki dzieli bardzo cienka linia. Z czego to wynika?
W tym sporcie znaczenie mają teraz takie szczegóły, o których czasami by nam się nie śniło wcześniej.
To znaczy?
Silniki to jedna sprawa, ale całe podzespoły, które również decydują o tym, że jest się szybszym o ułamek sekundy czy kilka centymetrów zyskuje się na starcie, mają kolosalne znaczenie. Wszystko musi być idealnie zgrane i dopasowane. Czasami zdarza się, że można kupić nowe części, które kompletnie się nie sprawdzają. Trafia się na wybrakowane elementy czy gorszy produkt. Żeby wszystko było na wysokim poziomie, trzeba dokładnie pilnować każdego detalu. Co za tym idzie, budżety muszą być też wysokie, żeby móc inwestować i mieć wszystko gotowe za każdym razem.
Czyli trzeba jeździć w klubie, który na bieżąco reguluje zobowiązania za zdobyte punkty.
Dokładnie. Na szczęście w Krośnie nie mogę na nic narzekać. Wszystko było bardzo szybko opłacane po zawodach. Wspomniałem jednak o tych budżetach teamowych, bo sprzęt okropnie zdrożał. Widać to chociażby po oponach. Dwa lata temu opona Mitas kosztowała 200 złotych netto, a teraz za Anlasy trzeba zapłacić 310-315 złotych netto. Różnica jest spora. Reszta części też podrożała. Silniki też idą w górę.
Słowem, inflacja dopadła żużel zanim pojawiła się w Polsce w takim wymiarze, jaki jest obecnie?
Można tak powiedzieć. Inflacja w żużlu jest zawsze. Nie przypominam sobie, by coś w tym sporcie taniało. Z reguły wszystko drożeje. Myślę, że na wiosnę też zdziwię się nie jeden raz, gdy zobaczę, ile kosztują niektóre części.
Wspomniał pan o dobrej współpracy z klubem z Krosna, z którym szybko doszedł pan do porozumienia w kwestii dalszych startów w Cellfast Wilkach. Były w ogóle inne oferty? Rozpatrywał je pan?
Były inne oferty, ale z klubem z Krosna rozmawialiśmy wcześniej i skupiłem się na tym, by zostać u dotychczasowego pracodawcy. Nie miałem na co narzekać. Z drugiej strony też była chęć, bym został w Krośnie. Cieszę się z tego, że Wilki chcą mnie na kolejny sezon i mogę dalej reprezentować ich barwy. Teraz jest trochę czasu, żeby się przygotować i ruszamy z grubej rury na wiosnę. Trzeba przecież trochę namieszać w tych papierowych rozważaniach. Sezon byłby nudny, gdyby z góry wszystko było wiadomo.
Zobacz także:
Mają skład na awans, ale pełni szczęścia nie ma
Gwiazdy z zaplecza, ale i wielkie marki. Najgłośniejsze transfery PGE Ekstraligi