Żużel. Korespondencyjna walka o 1. Ligę. Polonię uratował mały cud w Krośnie, ale i zdobyty tam wcześniej bonus
Sezon 2016 w polskiej lidze był jedynym w XXI wieku, w którym dzieliła się ona nie na trzy a na dwa ligowe poziomy. Powodem była trudna sytuacja na klubowej mapie. W 1. Lidze do ostatniego biegu sezonu trwała walka o bardzo istotne... 8. miejsce.
To się udało na inaugurację sezonu opolanom, którzy pokonali u siebie Polonię Bydgoszcz. Ta porażka niejako ciągnęła się za drużyną z miasta nad Brdą do końca. Nie była ona wysoko notowana, płacąc cały czas za grzechy przeszłości i walcząc z wielomilionowymi długami. Władysław Gollob przejął stery po sezonie 2015 i podjął się misji ratowania finansów, ale jednocześnie zapowiadał, że odbije się to na wynikach. Szybko się okazało, że to jego klub i KSM Krosno będą rywalizować o ostatnie bezpieczne miejsce i uniknięcie spadku.
Już sam dwumecz Gryfów i Wilków był bardzo wyrównany. W Bydgoszczy gospodarze wygrali 48:42, a kilka tygodni później w Krośnie było 47:43, też dla miejscowego zespołu. Polonia zdobyła bezcenny - jak się wkrótce okazało - punkt bonusowy i była kroczek przed KSM-em.
ZOBACZ WIDEO Żużlowiec z PGE Ekstraligi zaskoczył. To nie jest obecnie popularny wybór wśród zawodnikówKońcówka rewanżu dostarczyła niemałych emocji, bo rywalizacja była istotna nie tylko z uwagi na bonus, ale sam meczowy triumf. Gdyby krośnianie przegrali, ich szanse na utrzymanie byłby już bardzo małe, a tak wciąż mieli prawo liczyć, że to jednak oni wskoczą nad kreskę i w kolejnym roku pojadą na drugim, a nie trzecim szczeblu.
Polonia jeszcze w połowie meczu na Podkarpaciu prowadziła, lecz dała się dogonić. W biegu czternastym 4:2 wygrali Andriej Kudriaszow i Marcin Jędrzejewski, zapewniając gościom dodatkowy punkt do tabeli. W ostatnim przy 5:1 dla KSM-u, na tor upadł nieatakowany i jadący na końcu Damian Adamczak. Sędzia uznał, że zrobił to z premedytacją i wlepił zawodnikowi czerwoną kartkę. W powtórce oliwa była jednak sprawiedliwa i Krosno wygrało podwójnie.
Drużyna z kujawsko-pomorskiego mogła zainkasować jednak tylko dwa punkty, bo za dwumecz z Kolejarzem nie był możliwy do zdobycia bonus. Ich korespondencyjni w tym momencie rywale z Krosna z kolei mogli liczyć, że przeciwko ekipie jadącej "o pietruszkę" zgarną pełną pulę, bo też ich strata po spotkaniu w Krakowie nie była duża (42:48). A wtedy nawet przy wygranej Polonii, to oni byliby wyżej w końcowym rozrachunku.
Bydgoska drużyna miała trudną przeprawę, ale ostatecznie dowiozła w Rawiczu szalenie ważne zwycięstwo 46:44 i... mogła świętować (przeczytaj relację TUTAJ). Wiedziała już bowiem, co wydarzyło się w Krośnie, gdzie KSM przed kulminacyjnym momentem w roku pieczołowicie się przygotowywał (sprowadził juniora Kamila Wieczorka i przeprowadził dwie sesje treningowe).
Wilki wypuściły jednak szansę na zrzucenie siedmiokrotnych drużynowych mistrzów Polski do 2. Ligi. Prowadziły już 42:30 i miały los w swoich rękach, lecz w ostatnich trzech biegach Wanda odrobiła połowę strat i doprowadziła do remisu w dwumeczu. Jeszcze przed piętnastą gonitwą było 45:39, więc gospodarze wciąż mogli wygrać za trzy. Upadł jednak Siergiej Łogaczow, został wykluczony z powtórki i wszystko spaliło na panewce.
To oznaczało, że po szalonej ostatniej niedzieli Polonia i KSM miały w tabeli po 11 punktów i z uwagi na minimalnie lepszy bilans w dwumeczu to ci pierwsi zachowali pierwszoligowy byt. Drudzy natomiast, mocno zawiedzeni, obeszli się smakiem.
-
bookor Zgłoś komentarz
pochwał, zaś Krośnianie najchętniej kopnęliby ich w d.. z dwóch nóg naraz.