Żużel. Martin Vaculik uniknął poważnego urazu. Na szczęście podjął słuszną decyzję
W przedostatniej rundzie ubiegłorocznego cyklu Speedway Grand Prix Martin Vaculik wycofał się z rywalizacji z powodu kontuzji barku. Jak się okazuje, gdyby kontynuował jazdę, to konsekwencje mogły być znacznie poważniejsze.
Wtedy to w czasie wyścigu, podczas rywalizacji na torze doszło do jego kontaktu z Andersem Thomsenem. Duńczyk praktycznie wjechał w rywala i pomimo tego, że Vaculik utrzymał się na motocyklu, był on zmuszony zjechać z toru, a następnie wycofać się ze startu zarówno do końca zawodów, jak i z ostatniej rundy, która została rozegrana dzień później. Wówczas jego miejsce zajął już rezerwowy serii, Jaimon Lidsey.
Pomimo tego, że wspomniane zdarzenie z Thomsenem nie skutkowało upadkiem, Słowak twierdzi, że podjął wówczas bardzo słuszną decyzję o wcześniejszym zakończeniu rywalizacji w tamten weekend.
ZOBACZ WIDEO Żużlowiec z PGE Ekstraligi zaskoczył. To nie jest obecnie popularny wybór wśród zawodnikówSłowak miał wiele do stracenia
- Nigdy w życiu nie miałem problemów z barkami - ani razu ich nie zwichnąłem, nie zerwałem też żadnych więzadeł. Gdy jednak Anders mnie uderzył, poczułem, że mój bark na chwilę wyskoczył i szybko wrócił na miejsce. W tamtym czasie miałem więcej do stracenia niż do zyskania, kontynuując ściganie. Gdyby ktoś we mnie wjechał lub zanotowałbym upadek, to więzadła i mięśnie wokół mojego barku nie były wówczas w 100 proc. wytrzymałe. Istniało spore ryzyko, że mój bark wypadłby mi całkowicie i wtedy miałbym duży problem - przyznaje Martin Vaculik, na łamach fimspeedway.com.
Taka, a nie inna decyzja okazała się zbawienna w skutkach. Jeden z liderów Moje Bermudy Stali Gorzów po dodatkowych badaniach dowiedział się bowiem, że dalsza jazda mogła się skończyć naprawdę źle.
Wszystko wskazuje na to, że obecnie nie ma on już problemów we wspomnianym miejscu. Uraz ten został skutecznie zaleczony i nie powinien on sprawiać mu już kłopotu w zbliżającym się dużymi krokami sezonie.
- Wszystko bardzo dobrze się zagoiło i mój bark jest w takim samym stanie, w jakim był wcześniej. Do kolejnego sezonu przygotowuję się całkowicie normalnie. Nie odczuwam żadnego dyskomfortu z tego powodu. Czuję się naprawdę dobrze - zapewnia Vaculik.
Reprezentant Słowacji zakończył rywalizację w ubiegłorocznym cyklu SGP na 12. miejscu z 54 punktami na koncie, co oznaczało, że potrzebował on stałej "dzikiej karty", aby pozostać w tej prestiżowej serii na kolejny sezon. Jego nadzieje na miejsce w czołowej szóstce, która miała zagwarantowany udział na zmagania w 2022 roku, zostały zniweczone już przez ciężki upadek, do którego doszło wcześniej w Lublinie.
Dla jego lekarza nie ma rzeczy niemożliwych
- Tamtego dnia złamałem obojczyk w tak wielu miejscach - myślę, że w pięciu lub coś około tego. To była naprawdę poważna kontuzja. Gdy mój lekarz po raz pierwszy zobaczył skany, powiedział: "Czeka nas ciężka praca". Ten obojczyk był już wcześniej złamany, dlatego w takich sytuacjach zawsze nieco trudniej jest to naprawić. Mam jednak bardzo dobrego lekarza i dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Poskładaliśmy to bez problemów. Znam ludzi, którzy łamali obojczyk pięć lub sześć razy, zatem w speedwayu to coś normalnego. Mam jednak nadzieję, że nie spotka mnie to ponownie - podkreślił.
Jak się później okazało po upadku, do którego doszło w Lublinie, złamanie obojczyka nie było jedynym urazem, którego doznał Vaculik. Słowak wówczas dosyć szybko podniósł się z toru i udał na badania lekarskie, jednak konsekwencje tego zdarzenia okazały się bardzo niekorzystne.
- W tamtym wypadku złamałem również łopatkę i prawdopodobnie jedno z żeber. Był on zatem bardzo dotkliwy. Po około miesiącu powoli wróciłem do ścigania - krok po kroku, zawody po zawodach, byłem ponownie coraz lepszy – podkreśla na koniec Martin Vaculik.
Czytaj także:
W Lublinie go uwielbiali. Był skuteczny, walczył i potrafił pojechać, jak w beczce śmierci!
Trener pozytywnie ocenia szkolenie w Falubazie. Na talenty trzeba będzie poczekać
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>