Pojawienie się zespołów zagranicznych w polskiej lidze było dość niespodziewane. Zespoły zagraniczne wpłynęły jednak pozytywnie na atrakcyjność rozgrywek żużlowych w Polsce. Kluby podkreślają jednak, że wyjazdy na Łotwę czy Węgry wiążą się z większymi wydatkami. Czy są one warte obecności tych drużyn w polskiej lidze? Pewnie na etapie głosowania nad przyjęciem drużyn zagranicznych do polskiej ligi, niekoniecznie byłbym za. Ale jeśli dopuszczono ich już do rozgrywek, to nie widzę problemów, aby walczyły one o wszystko, w tym awans do Ekstraligi. Nie zdziwię się, jeżeli drużynie z Daugavpils uda się awansować do Ekstraligi. Dałoby to możliwość znalezienia nowych sponsorów i zakontraktowania lepszych zawodników. Wtedy spokojnie mogliby walczyć nawet o tytuł mistrza Polski. Mnie by to osobiście nie raziło. W każdym zespole jeździ wielu obcokrajowców i te drużyny niewiele się różnią od zespołu na przykład z Daugavpils. Jedyna różnica polega na tym, że ich siedziba mieści się w innym państwie - uważa ekspert SportoweFakry.pl i TVP Sport Krzysztof Cegielski.
Początkowo zespoły zagraniczne traktowane były z przymróżeniem oka. Szybko jednak się okazało, że mają bardzo duży atut w postaci własnego toru. To właśnie nieznajomość torów w Daugavpils czy Miskolcu powodowała, że polskie zespoły zazwyczaj wracały na tarczy ze spotkań zagranicznych. Na czym polega zwłaszcza fenomen toru w Daugavpils, z którym zawodnicy mają największe problemy? - Fenomen tego toru polega na tym, że jest bardzo twardy. Ma inną nawierzchnię niż jakikolwiek inny tor na świecie. Na co dzień nikt nie jeździ na podobnym. Jednak to, że wszyscy mają tam problemy to wina zawodników i trenerów, którzy zawsze przygotowują się do zawodów na Łotwie tak samo, licząc, że tym razem się uda. Nadzieja jest zazwyczaj rozwiewana w pierwszych wyścigach. A prawda jest taka, że na mecze w Daugavpils trzeba się specjalnie przygotować. Trzeba mieć specjalne silniki, a to na pewno wiąże się z dodatkowymi kosztami. Zawodnicy często wolą trochę zaoszczędzić i coś tam zmienić, co powinno zadziałać na twardym torze no i potem mamy tego efekty w postaci wysokich porażek gości. Z torem podobna sytuacja była jakiś czas temu w Tarnowie. Zanim dowieziono nawierzchnię on również był tak twardy, że goście mieli problemy z odpowiednim dopasowaniem. Jak już dochodzili do ładu, to zazwyczaj było za późno - wyjaśnia Cegielski.
Kiedy któraś z polskich drużyn pierwszoligowych notuje niespodziewany spadek do II ligi, powraca temat połączenia dwóch najniższych lig w jedną. Są jednak dwie zasadnicze przeszkody w utworzeniu jednej ligi. Po pierwsze jest to liczebność Speedway Ekstraligi, po drugie obecność drużyn zagranicznych powoduje, że chętnych do jazdy jest zbyt dużo, aby łączyć ich w jedną ligę. Co na temat utworzenia jednej ligi uważa Krzysztof Cegielski? - W tej chwili mamy 14-16 zespołów chętnych do jazdy w I i II lidze. Głośno mówi się o powrocie do rozgrywek ligowych Wandy Kraków. Ja też chciałbym, żeby drużyna krakowska jeździła od razu w I lidze, ale jeżeli krakowianie dołączą do rozgrywek, to II liga liczyłaby 8 zespołów i wtedy ta liczba spotkań byłaby odpowiednia. Jeszcze niedawno miałem wrażenie, że w II lidze jest faktycznie za mało jazdy. W tym momencie ten problem zostałby rozwiązany. Gdyby jednak połączyć obie te ligi, to raczej byłaby to zbyt liczna liga - zakończył Krzysztof Cegielski.