Wojna zmieniła ich plany. Zagrali koncert inny niż wszystkie

Materiały prasowe / T.Wincenciak / Na zdjęciu: Jacek Jędrzejak to członek zespołów Big Cyc i Czarno Czarni
Materiały prasowe / T.Wincenciak / Na zdjęciu: Jacek Jędrzejak to członek zespołów Big Cyc i Czarno Czarni

Mieli zagrać radosny koncert, kończący karnawał. Wybuch wojny na Ukrainie zmienił te plany. Big Cyc i Czarno-Czarni zagrali dla publiczności w Przemyślu, ale zupełnie inaczej. - Zrobiło się naprawdę wzruszająco - mówi nam Jacek Jędrzejak.

[tag=75760]

Jacek Jędrzejak[/tag] to wokalista, basista, autor tekstów i kompozytor. Członek zespołów Big Cyc i Czarno Czarni. Spod jego ręki wyszły takie przeboje jak "Makumba", "Berlin Zachodni" czy "Nogi". W zeszłym roku wydał solową płytę "Ósmy dzień tygodnia".

Mieszkający w Ostrowie Wielkopolskim popularny "Dżej Dżej" jest wielkim fanem sportu. Chodzi na żużel, koszykówkę czy piłkę ręczną. Jest dumny z sukcesów ostrowskich drużyn. Śledzi także Premier League i to co się dzieje w globalnym sporcie. Rozmawialiśmy z nim o jego sportowej pasji, ale także muzyce i polityce, która zawsze przewijała się w często kontrowersyjnych tekstach i teledyskach grupy Big Cyc. Nie zabrakło także tematu napaści Rosji na Ukrainę i pytań o reakcje świata na rosyjski sport.

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: W miniony czwartek, w dniu, w którym Putin rozkazał zaatakować Ukrainę, mieliście z Czarno Czarnymi wystąpić w Przemyślu, mieście położonym o 100 kilometrów od Lwowa, na który m.in. napadła Rosja. Był dylemat czy grać ten koncert?

Jacek Jędrzejak, wokalista, autor tekstów, kompozytor i kibic: Tak, rzeczywiście mieliśmy zagwozdkę, tym bardziej, że miało to być muzyczne zakończenie karnawału. Zrezygnowaliśmy z tego i postanowiliśmy zagrać chyba pierwszy w Polsce koncert solidarności z narodem ukraińskim.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Lech Kędziora wskazał, co trzeba zmienić w częstochowskim torze

Jak to wyglądało?

Zmieniliśmy repertuar na bardziej refleksyjny, melancholijny, wykorzystaliśmy na scenie jedynie żółto-niebieskie światła. Ze sceny płynęły słowa wsparcia. W pięknej sali przemyskiego Pałacu Kazimierzowskiego zrobiło się naprawdę wzruszająco.

Żywo interesuje się pan sportem, który teraz zszedł na drugi plan. Czy jednak w obliczu działań wojennych prowadzonych przez Putina, rosyjscy sportowcy powinni zostać wykluczeni z wszystkich rozgrywek międzynarodowych?

Świat musi zjednoczyć się w obliczu strasznego wydarzenia, jakim jest wojna. Rosyjscy sportowcy powinni zostać bezwzględnie wykluczeni z wszelkich rozgrywek. Nie wyobrażam sobie także rozgrywanie jakichkolwiek zawodów na terenie Rosji.

Polacy jako jedni z pierwszych pokazali, że są sprawy ważniejsze niż piłka nożna, odmawiając gry z Rosją. Co pan na to?

Jestem dumny z naszych piłkarzy, że odmówili rozegranie meczu barażowego z reprezentacją Rosji. Niestety, sankcje muszą dotyczyć także sportu.

Koncert w Przemyślu miał wyjątkowy charakter solidarności z Ukrainą. Fot. archiwum prywatne
Koncert w Przemyślu miał wyjątkowy charakter solidarności z Ukrainą. Fot. archiwum prywatne

Interesuje się pan także żużlem. Jako ostrowianin, musi być pan dumny z awansu Arged Malesy Ostrów Wielkopolski do PGE Ekstraligi?

I to jeszcze jak. Ostrów to jest miasto żużla, więc ten awans po tylu latach walki w niższych ligach to wielka radość dla kibiców.

Awans i co dalej?

Trzeba się cieszyć, bo to niesie za sobą wiele zmian. Będzie nowy park maszyn, zmodernizowane oświetlenie na stadionie, większy komfort oglądania zawodów. Awans to także dużo większa promocja miasta, bo i oglądalność znacznie wyższa. W występach w PGE Ekstralidze widzę same zalety.

Większość ekspertów skazuje beniaminka na szybki spadek.

Utrzymanie będzie wielkim sukcesem. Niestety, kalendarz ligowy w zeszłym roku był tak skonstruowany, że ostrowski klub po awansie nie mógł już za bardzo zrobić ruchów kadrowych. Mógł wybierać tylko wśród zawodników niechcianych w innych zespołach. Gwiazdy miały już kontrakty podpisane. Liczę, że to przedostatnie miejsce uda się wywalczyć. Każde powyżej będzie dużym bonusem. Oglądam piłkarską ligę angielską i tam do końca nie wiadomo, kto się utrzyma, a kto spadnie. Grają jak równy z równy z największymi potęgami. Tak samo ostrowscy żużlowcy - nie są z góry skazani na porażkę.

Można pana zobaczyć także na meczach piłkarzy ręcznych Arged KPR Ostrovii w Arenie Ostrów.

Na piłkę ręczną chodzę od dawna. Klub z Ostrowa może poszczycić się największą liczbą kibiców w Lidze Centralnej, a i pewnie kilka klubów z Superligi mogłoby zazdrościć takiej publiczności. Życzę ostrowskiej drużynie awansu, bo myślę, że byłaby w stanie w Superlidze się utrzymać.

Jest pan także fanem koszykówki?

Oczywiście. Chodzę na mecze. Nawet bardziej mi pasuje, kiedy są rozgrywane w środku tygodnia, a nie weekendy, które często mamy zajęte. Bardzo gratuluje drużynie Arged BM Stali Ostrów wywalczenia nie tak dawno Pucharu Polski. Myślę, że ten sukces napędzi ich do walki o jeden z medali w lidze. A może obronią tytuł mistrzowski?

Big Cyc też jest jedną z wizytówek Ostrowa. Koncertując w różnych zakątkach kraju, spotykacie się właśnie ze stwierdzeniami, że jesteście z żużlowego miasta, koszykarskiego czy kuźni talentów szczypiorniaka?

Kilka dni temu mieliśmy koncert w Kielcach, jeden ze znajomych, który pracuje w telewizji TVN dopytywał nas właśnie o piłkarzy ręcznych. Tak samo jest w przypadku żużla czy koszykówki. Koledzy z Opola czy z Gdańska, którzy z nami współpracują, są kibicami, więc lubimy sobie poplotkować o sporcie.

Ostrów Wielkopolski to swego rodzaju sportowy ewenement…

Rzeczywiście. Ostrów jest niewielkim miastem, a sport mamy na bardzo wysokim poziomie. Dwie drużyny już są w najwyższej klasie rozgrywkowej, a trzecia - piłka ręczna też puka do bram Superligi i za chwilę się tam pewnie znajdzie. To jest wielki sukces 70-tysięcznego miasta. Mamy przecież koszykarskiego mistrza Polski i zdobywcę Pucharu Polski, a także świetnych lekkoatletów, którzy wygrywają klasyfikacje medalowe Halowych Mistrzostw Polski.

Jacek Jędrzejak jest nie tylko kibicem, ale gra w tenisa. Na zdjęciu z synem. Fot. archiwum prywatne
Jacek Jędrzejak jest nie tylko kibicem, ale gra w tenisa. Na zdjęciu z synem. Fot. archiwum prywatne

Oglądał pan ostatnie Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie?

Oglądałem i niestety jestem rozczarowany. Czołówka odjechała Polakom bardzo daleko. Cieszyliśmy się nawet z punktowanych miejsc, bo medal wywalczył tylko Dawid Kubacki. Z zaciekawieniem oglądałem podczas Igrzysk Olimpijskich zawody w curlingu.

I jakie wnioski?

Pomyślałem sobie, że gdyby ostrowskie lodowisko przystosować do rozgrywania meczów i trenowania curlingu, to kto wie, może udałoby się skompletować przyzwoity team. Usłyszałem w komentarzu Mariusza Czerkawskiego, że Kanada ma tak mocną reprezentację, bo milion osób uprawia curling rekreacyjnie. Ja również uważam, że to właśnie masowość danej dyscypliny jest kluczem do sukcesu.

Widać, że wiele nacji stawia na wąską specjalizację. Koreańczycy na short track, Holendrzy na łyżwiarstwo szybkie. U nas tego nie ma. Zawodzi szkolenie. W 40-milionowym kraju powinny się również znaleźć pieniądze na trenerów z najwyższej półki. Wtedy moglibyśmy liczyć na jakieś sukcesy.

Ostatnio Big Cyc wydał nowy singiel "Ministrant edukacji". Pod teledyskiem przeważają komentarze, że jest to wreszcie stary dobry Big Cyc z lat 90. XX wieku.

Zawsze lubiliśmy komentować rzeczywistość i dlatego trochę do tego wracamy. Inspiracja do napisania tego utworu zrodziła się pewnego dnia po koncercie. Na śniadaniu w hotelowej restauracji spotkaliśmy grupę nauczycieli. Jak się okazało naszych gorących fanów. Były zdjęcia, autografy, rozmowy o piosenkach i wspominki koncertowe. W pewnym momencie nauczyciele rzucili pomysł, byśmy napisali piosenkę o ministrze edukacji. "Ten Czarnek chce zniszczyć polską oświatę. W was ostatnia nadzieja" - usłyszeliśmy.

Rozumiem, że długo nie trzeba było was namawiać?

Nie mogliśmy być nieczuli na takie prośby, a że w kwestiach politycznych czujemy się, jak ryby w wodzie, postanowiliśmy spełnić ich życzenie.

"Edukacja ważna rzecz, by rząd duszy w garści mieć" - śpiewacie w refrenie "Ministranta edukacji"…

Bo oświata jest bliską nam dyscypliną. Przeciwko ministrowi Czarnkowi protestują nie tylko nauczyciele, ale także rodzice i dzieci. Protestują autorytety naukowe, historycy, poloniści, specjaliści od pedagogiki. Zaprotestowaliśmy i my. Jak widać, odzew jest spory. W ciągu czterech dni od premiery teledysku obejrzało go grubo ponad 200 tysięcy osób, a licznik wciąż bije. Myślę, że jest to głos odważny. Zawsze mówiłem rock'n'roll jest muzyką buntu, a jego solą jest protest. Jak coś nam się nie podoba, trzeba o tym mówić. Nie musimy rzucać kamieniami w radiowozy. Czasami warto zwrócić na coś uwagę, by zmobilizować ludzi do myślenia. Piosenka dociera do masowej publiczności. I jeśli choć jedną osobę przekona, to znaczy, że było warto.

Jaka publiczność chodzi na wasze koncerty? Docieracie do młodzieży czy to raczej wasi fani z lat 90?

Generalnie na nasze koncerty przychodzi publiczność dojrzała, ale widzimy także dużo młodzieży, bo rodzice zabierają dzieci. Ostatnio gramy taką dużą trasę "Zadzwońcie po milicję", gdzie występujemy wspólnie z innymi zespołami z naszego pokolenia takimi jak Sztywny Pal Azji, Ira, czy Chłopcy z Placu Broni. Gramy w dużych halach. Byliśmy w Krakowie, we Wrocławiu, czy Katowicach. Na koncerty przychodzi po 7-8 tysięcy ludzi. Wielu, to widać, tęskni za szalonym latami 90. Ten okres staje się znowu modny. Mocne uderzenie, ostre gitarowe dźwięki wracają do łask.

Zespół Big Cyc. Jacek Jędrzejak (drugi z prawej). Fot. T.Wincenciak
Zespół Big Cyc. Jacek Jędrzejak (drugi z prawej). Fot. T.Wincenciak

Płyta "Przystanek wolność", która ukazała się w 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, powstała, by przypomnieć o tych ciemnych kartach z historii Polski?

Po pierwsze, to jest nasze zwrócenie uwagi, na to że wolność nie jest dana raz na zawsze. Musimy o nią dbać i walczyć. Nie można o tym zapominać. Wolność musimy szanować, żeby jej nie stracić. Po drugie, jest to płyta charakterystyczna i adekwatna do czasów, w jakich żyjemy.

Dlaczego?

Bo to jest koncert bez publiczności. Płyta typowo pandemiczna. Koncert, który zagraliśmy w Starej Przepompowni w Ostrowie Wielkopolskim zawiera 13 bojowych, zabawnych i refleksyjnych piosenek z repertuaru zespołu. Piosenek sztandarów, piosenek manifestów, piosenek pełnych gorzkiej refleksji i zabójczej ironii. Okazało się, że po wielu latach są nadal aktualne i przystają do naszej teraźniejszość. Tym bardziej to jest ciekawe. Przyznajemy, że ciężko grało się bez udziału widowni. Tym razem musieliśmy sobie ją wyobrażać.

Nie odnosi pan wrażenia, że historia zatacza koło? Zawsze byliście politycznie zaangażowani, opisywaliście w waszych piosenkach to, co się wam nie podobało w kraju. W ostatnich latach jednak jeszcze bardziej krytykujecie otaczającą rzeczywistość. Utwory: "Antoni wzywa do broni", "Czarne Słońce", "Viva San Escobar", "Twierdza 2020" czy "Polska podzielona" to obraz tego, co dzieje się w ostatnich latach w polskiej polityce…

Historia kołem się toczy. Zawsze wraca się do poprzednich czasów i okazuje się, że to wszystko się zazębia. Cała twórczość Big Cyca to taka historia Polski w piosence. Obecnie nasza rzeczywistość polityczna jest bardzo zbliżona do tej PRL-owskiej. Zmieniają się tylko nazwiska bohaterów.

I cały czas jesteśmy mocno podzieleni jako naród, stąd też śpiewacie "Polska podzielona murem nienawiści"…

Jesteśmy podzieleni, tak jak cały świat jest podzielony. To nie dotyczy tylko nas. Ten podział jest coraz bardziej widoczny. Bardzo mi przykro, że nasi rządzący coraz mocniej ten rozłam podsycają. Oddalamy się od siebie. Pamiętam, że w latach 80. i 90. byliśmy bardziej skonsolidowani. Mieliśmy różne zdania, ale jednak potrafiliśmy się dogadać. Teraz natychmiast wylewa się fala hejtu. Społeczeństwo stało się wulgarne i agresywne, co mnie bardzo martwi.

Spotykacie się z hejtem na co dzień? Choćby po ostatnim teledysku, wspomnianym wcześniej "Ministrancie edukacji"?

Naturalnie. Każda nasza piosenka jest hejtowana, bo trolle cały czas są czujni. Przeważają pozytywne komentarze, ale błoto też się wylewa. Jesteśmy na to już w pewien sposób uodpornieni i nawet nie specjalnie zwracamy na to uwagę. Bylibyśmy zdziwieni, gdyby tych mocnych komentarzy nie było. Jeśli są, to znaczy, że kogoś ten kawałek obchodzi.

Teledysk jest mocny, bo jak inaczej powiedzieć o animacji, w której minister Czarnek przedstawiony jest zamiennie jako ksiądz i Hitler…

Ludzie tak to interpretują, ale nigdzie nie jest powiedziane, że ta postać to Hitler.

A kto?

Równie dobrze może być to Charlie Chaplin, Groucho Marx czy Jerzy Waldorf. Wszystkie te postaci łączy charakterystyczny wąsik, ale jakoś wszystkim kojarzy się z Adolfem Hitlerem. Nie wiem, dlaczego.

Wspomnieliśmy wcześniej o podzielonej Polsce, a jak to jest w waszym środowisku artystycznym? Też jest podzielone? Pytam choćby w kontekście dotacji z Funduszu Wsparcia Kultury, z którego rozdano w 2020 roku 400 milionów złotych, co wzbudziło ogromne kontrowersje. Zespołu Big Cyc próżno szukać na liście beneficjentów…

To już nawet nie chodzi o to, że nas tam nie było. Środowisko jest podzielone, ale nie z powodu otrzymania czy nie pieniędzy z tarczy rządowych. Zdecydowanie bardziej dzieli inna rzecz.

Jaka?

Pokazywanie się w telewizji Jacka Kurskiego. Środowisko artystów jest podzielone na tych, którzy chodzą do telewizji rządowej i na tych, co jej unikają. Ci, którzy tam bywają, bardzo mi przykro, ale wspierają politykę rządu Zjednoczonej Prawicy i filozofię, której my nie akceptujemy. Uważam, że każdy artysta powinien funkcjonować tak, by móc za kilka lat spojrzeć w lustro. Jeżeli dla kogoś ważne są tylko pieniądze i mówi, że nie interesuje go polityka, to mija się z prawdą i powinien mieć świadomość, że nasza telewizja publiczna po prostu go wykorzystuje.

Mocne słowa…

Bardzo mi przykro, ale taka jest prawda.