[b]
Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Jakie są pana przemyślenia i odczucia po pierwszych zawodach, które odjechał pan na Wyspach Brytyjskich?
[/b]
Nicolai Klindt (żużlowiec Arged Malesy Ostrów): Cieszę się, że mogłem odjechać już oficjalne zawody i generalnie moje odczucia są takie, że zajęte pozycje w tych zawodach są gorsze niż moja jazda. Używałem silników, na których wcześniej nie jeździłem, a na dodatek ścigałem się na ramach od Nielsa Kristiana Iversena. To nie to samo, gdy jeździsz na pożyczonym sprzęcie. Jedno jest pewne - wyciągnąłem wiele pozytywów z pierwszych zawodów w Anglii.
Może pan porównać odczucia z zeszłorocznego początku sezonu, który nie był najlepszy w pana wykonaniu z tym, jak czuje się pan na motocyklu obecnie?
Kiedy spojrzę na cały poprzedni sezon, mogę zdecydowanie powiedzieć, że czuję się teraz dużo lepiej. Tak naprawdę na początku minionego sezonu też nie czułem się źle. Pojawiły się jednak problemy z moimi silnikami i to mnie wyhamowało. Teraz czuję się wyśmienicie, jeśli chodzi o moją formę fizyczną. W okresie przygotowawczym zrzuciłem cztery kilogramy. Jestem zatem lżejszy w porównaniu ze startem zeszłego sezonu, a to ma też znaczenie.
ZOBACZ WIDEO "Nawierzchnia gubi zawodników". Dominik Kubera o tym, dlaczego przyjezdni nie potrafią wygrywać w Lublinie
A sprzętowo też lepiej to wygląda?
Mam takie przekonanie, że jest lepiej niż na początku zeszłego sezonu. Generalnie, jeśli pytasz o moje odczucia i porównania z rokiem 2021, jest dużo lepiej pod każdym względem.
Wracając do silników, ma pan jednostki od tego samego tunera, co wcześniej?
W tej chwili dysponuję silnikami podobnymi do tych z zeszłego roku od tego samego tunera. Mam też jeden zupełnie nowy silnik, na którym trenowałem w czwartek w Ostrowie. Wyglądało to całkiem nieźle i czekam teraz na kolejny taki silnik, choć to jeszcze nie jest przesądzone na sto procent, że uda się go zdobyć. Aktualnie skupiam się już na dopasowywaniu tego, co mam i jestem zadowolony z tych silników.
Jest pan od kilku lat członkiem ostrowskiej drużyny, w której jeździł pan w drugiej lidze, później w pierwszej, a teraz rozmawiamy przed debiutem z Arged Malesą w PGE Ekstralidze. Czym dla pana jest to wszystko, co przeszedł pan w Ostrowie?
Jestem bardzo szczęśliwy z rozwoju ostrowskiego klubu. Przyszedłem do TŻ Ostrovia w 2018 roku. Od tego czasu w zasadzie wszystko się zmieniło. Stadion z roku na rok stawał się piękniejszy, a przed PGE Ekstraligą przechodzi prawdziwą metamorfozę. Park maszyn został zbudowany od nowa. Klub stał się bardziej profesjonalny i rozbudował swoje struktury. To naprawdę miłe, kiedy obserwujesz to wszystko od kilku lat i widzisz postęp, jaki zrobiono w Ostrowie. On jest widoczny pod każdym względem. Sportowym, bo przeszliśmy drogę z drugiej ligi, poprzez pierwszą, aż do PGE Ekstraligi, organizacyjny i pod względem infrastruktury.
Uwierzyłby pan te kilka lat temu, że to wszystko tak szybko się potoczy, że przejdzie pan drogę z drugiej ligi do PGE Ekstraligi w Ostrowie?
Powiem szczerze, że kilka dni temu ktoś zapytał mnie, czy dociera do mnie to, że jestem ponownie w PGE Ekstralidze i że wykonany został w tak krótkim czasie taki przeskok. Odpowiedziałem mu, że uwierzyłbym, że ja wrócę na poziom ekstraligowy, ale nie sądziłem, że klub w ta krótkim czasie osiągnie ten poziom.
Dlaczego?
Sukces ostrowskiego klubu nie polegał bowiem na tym, że nagle miał wielkie pieniądze i awansował, bo zbudował mocny skład. Trudno porównywać awans Ostrowa i Lublina, który rok po roku przeskakiwał ligi, ale miał zdecydowanie wyższy budżet. Jestem bardzo dumny z tego, że mogę czuć się częścią ostrowskiego klubu. Mam nadzieję, że będę miał okazję jeździć tutaj jeszcze przez kolejne lata i zapiszę się w pamięci kibiców, tak by moje nazwisko kojarzyło im się jak najlepiej.
Czuje pan, że rósł pan razem z ostrowskim klubem w ostatnich latach?
Oczywiście. Kiedy przychodziłem do Ostrowa w 2018 roku, nie jeździłem prawie przez rok czasu z powodu kontuzji kolana. Mariusz Staszewski wziął mnie wtedy do drużyny i uwierzył we mnie. Odpłaciłem mu się dobrą jazdą i zdobywaniem wielu punktów. Dzięki temu otrzymałem kontrakt w kolejnym roku, już w pierwszej lidze. Jak najbardziej można powiedzieć, że rosłem wraz z zespołem, ale także zżyłem się zarówno z klubem, miastem, jak i kibicami.
To jaki jest pana zdaniem sekret tego szybkiego w sumie sukcesu ostrowskiego klubu? W ciągu pięciu lat od drugoligowca stał się klubem z PGE Ekstraligi…
Drużyna. To jest słowo klucz. Przecież my nie mieliśmy w zespole gwiazd, zawodników z najwyższymi średnimi, a stworzyliśmy drużynę z prawdziwego zdarzenia. Mariusz Staszewski jest naprawdę bardzo dobrym trenerem, który jeszcze niedawno jeździł na żużlu i potrafi się postawić w roli zawodnika. Jeśli widzi, że jesteś niewystarczająco dobry, potrafi to powiedzieć. Nie powie jednak zawodnikowi, że jesteś słaby, żeby go zdołować. Podchodzi pozytywnie, stara się go odbudować. Mówi wprost, że na przykład zawodnik nie ma szybkości i od razu potrafi doradzić, by zrobić to, czy tamto, by ją odzyskać. Podpowiada, daje wskazówki, rozmawia i słucha zawodników.
Dobry trener to jeden z kluczy do sukcesu. Co jeszcze?
To, że jeździmy od kilku sezonów w podobnym składzie. Ja jestem chyba najdłużej, ale Tomasz Gapiński czy Grzegorz Walasek też jeżdżą długo, chyba tylko rok krócej ode mnie w Ostrowie. Trzon drużyny był niezmieniany. Doszli oczywiście zawodnicy do lat 24 po wprowadzeniu tego przepisu, ale generalnie mamy podobny zespół od jakiegoś czasu i to jest naszym atutem.
Jak ważny pana zdaniem będzie pierwszy mecz ligowy z ZOOLeszcz GKM-em Grudziądz? Pytam w kontekście tego, że właśnie te dwa kluby mają walczyć o utrzymanie w PGE Ekstralidze.
Będzie z pewnością bardzo ważny. Nie tylko dlatego, że to będzie inauguracja przeciwko zespołowi z Grudziądza. Oczywiście, że gdyby udało się wygrać ten pierwszy mecz, mielibyśmy na dzień dobry więcej punktów od potencjalnego rywala w walce o utrzymanie. Zwycięstwo na początek to zawsze dobry prognostyk, tym bardziej, że później czekają nas trudne mecze. Jedziemy do Torunia, następnie podejmiemy Częstochowę u siebie, a kolejny mecz rozegramy w Lesznie. Zwycięstwo w pierwszym meczu z pewnością by nas podbudowało i pozwoliło uwierzyć, że potrafimy wygrywać także w PGE Ekstralidze.
Dlatego właśnie może to być kluczowy mecz? Nie tylko z uwagi na same punkty, ale sferę mentalną?
Dokładnie. Dodałoby to pewności siebie przed kolejnym spotkaniami. Możesz czuć, że masz szybkie silniki, że jedziesz dobrze, ale jak zespół nie wygrywa, to na koniec jesteś smutny. Nic tak nie buduje drużyny, jak zwycięstwa. Wierzę, że wszyscy koledzy dobrze przepracują treningi i mecze kontrolne, tak byśmy byli gotowi na ten pierwszy mecz z Grudziądzem.
A pana indywidualne cele na ten sezon?
One są niezmienne i mówię o nich co roku. Głównym celem jest zakwalifikowanie się do cyklu Grand Prix na sezon 2023. To jest cel długofalowy, ale pierwsze kwalifikacje mam w Danii już 14 kwietnia. Cel bliższy jest na to lato i dotyczy on cyklu SEC. Mam także marzenie, którego realizacji byłem bliski w poprzednich kilku latach, a mianowicie indywidualne mistrzostwo Danii. Wierzę, że stać mnie na to. To są moje główne cele na ten sezon. Na ten moment skupiam się na Ostrowie, a kiedy nadejdzie czas indywidualnych zmagań i kwalifikacji, będę myślał o tamtych zawodach. Nie chcę powtórzyć błędu z zeszłego roku.
To znaczy?
Za bardzo wybiegałem w przyszłości i myślałem o tym, co będzie za dwa, trzy miesiące, zamiast skupić się tu i teraz. Krok po kroku, zawody po zawodach. Tak robiłem w 2020 roku, który był dla mnie bardzo udany. Zamierzam wrócić do tego w tym sezonie.
Zobacz także:
Wszystko jasne w sprawie transmisji z Grand Prix
Każdy mecz będzie o utrzymanie dla beniaminka PGE Ekstraligi