Juniorzy Fogo Unii Leszno od początku sezonu imponowali formą. Wszystkie oczy fanów "Byków" skierowane były na Damiana Ratajczaka, który poważniejsze ściganie rozpoczął jednak od upadku podczas Memoriału Alfreda Smoczyka.
Następstwem kraksy była kontuzja, a dokładniej złamanie obojczyka. Żużlowiec niemalże na miesiąc wypadł z jazdy, a we wtorek odjechał pierwsze zawody.
W Częstochowie podczas inauguracji U-24 Ekstraligi wywalczył 9 punktów z bonusem, a ponadto wykręcił jeden z lepszych czasów tego dnia.
ZOBACZ WIDEO Baron o Bellego: Emila nie da się zastąpić, ale David ma przyszłość przed sobą
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Rozmawiamy chwilę po inauguracji rozgrywek U24 Ekstraligi, w której zaprezentowałeś się z niezłej strony. W ogóle nie widać tego, że byłeś kontuzjowany.
Damian Ratajczak, zawodnik Fogo Unii Leszno: Dziękuję. Na szczęście wszystko jest w porządku i nie czuję tego, że w ogóle miałem kontuzję, a gdyby mi coś dolegało, to pewnie wyglądałaby gorzej. Nie czuję się jeszcze w 100 procentach na motorze tak, jakbym tego oczekiwał, ale to było wręcz do przewidzenia, że trzeci wyjazd na tor po kontuzji nie da mi tego, czego bym chciał. W żaden inny sposób tego nie nadrobię, jak tylko jazdą i ściganiem.
Czyli rozumiem, że w środę i czwartek meldujesz się na obiekcie im. Alfreda Smoczyka, nie w roli widza, a zawodnika?
W środę na pewno jadę w turnieju DMPJ, a z czwartkiem jeszcze zobaczymy. W piątek mamy mecz ligowy, a myślę, że z czasem będzie coraz lepiej. Straciłem trzy tygodnie i tak jak wspomniałem, niczym tego nie nadrobię. Taki jest sport, więc trzeba się z tym pogodzić.
A cały proces leczenia został już zakończony, czy jeszcze czekają ciebie jakieś zabiegi albo dalsza rehabilitacja?
Mam takie ćwiczenia, które podchodzą pod obciążenie siłowe, ale już np. na spokojnie zrobię pompki i co najważniejsze, nie ma bólu - zarówno podczas zajęć, jak i podczas jazdy na motocyklu. Wiadomo, że cały czas tą rękę wzmacniam, bo też lepiej dmuchać na zimne. Nie ma co odpuszczać, by nie narobiły się problemy przy większym natłoku jazdy.
Taka kontuzja u progu sezonu sprawia, że wraca się na tor z jeszcze większym głodem, niż po całej przerwie zimowej?
Na pewno, bo ciężko jest oglądać w telewizji, jak koledzy się ścigają, a ty musisz swoje odcierpieć.
Poza tym, że dobrze wyglądałeś na motocyklu i czujesz się w porządku, to ten występ w 1. kolejce U24 Ekstraligi też na plus w twoim wykonaniu.
Myślę że tak. Robiłem błędy na starcie, ale trzeba wyciągnąć wnioski i z każdym kolejnym startem będzie lepiej.
Jesteś w czołówce krajowej młodzieży, a Unia Leszno na brak chętnych do startów narzekać nie może. Ty z U24 Ekstraligą wiążesz jakieś plany na ten sezon, czy raczej teraz, tylko by złapać obycie z motocyklem, a później swoją szansę dostaną młodsi?
Na razie jazda jest mi bardzo potrzebna, więc nastawiam się na jazdę. Myślę, że ten sezon przejeżdżę w tej lidze, a w przyszłym roku zobaczymy.
Chciałem z tobą chwilę porozmawiać o tym, co się działo, kiedy ty leczyłeś kontuzję. Rolę takiego dowodzącego wśród młodzieżowców zajął na ten krótki okres Hubert Jabłoński, który świetnie spisał się na inaugurację w Częstochowie. Znając Huberta, spodziewałeś się, że on może, aż tak zaskoczyć?
Jak najbardziej. On jazdą udowadniał, że dobrze się spisuje, ponadto jego atutem są starty, a i po trasie potrafi jechać. Dobrze się zaprezentował i ja mu tego gratuluję. Oby tak dalej, abyśmy zbierali to doświadczenie w tym roku, a w przyszłości być oraz lepszym duetem.
Mówisz o przyszłości, ale tak na dobrą sprawę, to Unia, choć głosy ekspertów mówiły o małym, nazwijmy to "kryzysie" z młodzieżą, może mieć już w tym sezonie naprawdę solidną parę do lat 21.
I te wszystkie dywagacje można wyrzucić do kosza. Każdy podjeżdżając pod taśmę, chce wygrywać, a tor weryfikuje wiele. Nie ma co popadać w hurra optymizm, tylko trzeba pracować, aby było lepiej.
Czytaj także:
O tych transferach dużo się mówi. Wymowny komentarz menedżera
Ma problemy przez kłótnię z tunerem