Żużel. Kryzys trzykrotnego mistrza świata. Tai Woffinden cieniem zawodnika sprzed kilku lat

WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Tai Woffinden (z lewej) i Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Tai Woffinden (z lewej) i Maciej Janowski

Tai Woffinden ostatnich tygodni nie zaliczy do udanych. Trzykrotny indywidualny mistrz świata wpadł w dołek, co udowodniło niedzielne spotkanie w Częstochowie. Dzień wcześniej, w GP Chorwacji, było równie słabo. Co stoi za kryzysem formy Brytyjczyka?

Sezon 2022 nie układa się na razie po myśli Taia Woffindena. O ile w pierwszych kolejkach PGE Ekstraligi Brytyjczyk wykonywał plany minimum (z wyjątkiem inauguracji rozgrywek z Apatorem), to jednak nie błyszczał. Przymykano wówczas oko, ponieważ jego 10 punktów w Grudziądzu i u siebie z Fogo Unią Leszno nie wyglądało źle.

Zdecydowanie gorzej było pod na przełomie kwietnia i maja. W Grand Prix Chorwacji w Gorican Brytyjczyk zdobył na torze jedynie pięć punktów, a następnie w wyjazdowym spotkaniu z zielona-energia.com Włókniarzem Częstochowa zapisał przy swoim nazwisku raptem dwa "oczka".

Aktualna dyspozycja Woffindena jest o tyle zaskakująca, że mówimy przecież o trzykrotnym indywidualnym mistrzu świata (2013, 2015, 2018). Zwłaszcza że Brytyjczyk nie przyzwyczaił swoich kibiców do tak słabej postawy.

ZOBACZ WIDEO Takiej imprezy w polskim żużlu jeszcze nie było. Samolot, Greg Hancock i nietypowy finał

- Punkty to jedno, a jazda, styl i zadziorność, to drugie. To nie jest ten Tai, jakiego pamiętamy - powiedział Tomasz Dryła w Magazynie PGE Ekstraligi na antenie Canal+ Sport 5.

Najbardziej rozpoznawalnemu komentatorowi żużlowemu w Polsce wtórował Jacek Gajewski. - Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz Tai z tak mizernym dorobkiem punktowym kończył mecz. Musi być jakiś problem. Chyba fizyczny, zdrowotny, bo aż żal było patrzeć, jak ten chłopak się męczy i nie jest w stanie nic przywieźć. Chyba najsłabszy występ od wielu lat - mówił Gajewski.

W spotkaniu z Fogo Unią Leszno Woffinden zanotował dość groźnie wyglądający upadek. Brytyjczyk mocno uderzył głową o tor, co również może odbijać się na jego dyspozycji.

- Może to być kumulacja, bo motocykle też nie wyglądają jakoś wybitnie dobrze. Nie ma startów, szybkości, więc trudno też o "agresję", gdy się jedzie z tyłu. Trudno z kimkolwiek rywalizować, bo wszyscy po prostu wyprzedzają go w miarę łatwo. Zmienia pewnie motocykle, ustawienia, a nic się nie dzieje. Podobnie, jak w przypadku Jarka Hampela, potrzebne jest takie "wyrzucenie" wszystkiego i powrót - komentował Krzysztof Cegielski.

Tomasz Dryła jest jednak zdania, że trzykrotny indywidualny mistrz świata zażegna kryzys formy i już niebawem będzie przypominać siebie z najlepszych lat.

- Pewnie coś się stanie, bo nie może być tak, że Tai jest zawodnikiem, którego się nie boją rywale. Do tej pory to był taki gracz, który gwarantował punkty, walkę albo rozstawienie w pierwszym łuku. W tym meczu nie bano się go, ale to pewnie jest przejściowe, mam nadzieję - podsumował Dryła.

Zobacz także:
Został bohaterem Motoru. Pomogła mu rozmowa z Tomaszem Gollobem
Bolesna porażka na własnym torze. Trener Apatora zwala winę na wszystko, tylko nie na przygotowanie toru

Źródło artykułu: