W tym artykule dowiesz się o:
Rok temu Start Gniezno na finiszu dał sobie wydrzeć awans do Ekstraligi, przegrywając rywalizację z Polonią Bydgoszcz i Lotosem Wybrzeże Gdańsk. Nic więc dziwnego, że w minionym sezonie gnieźnianie postawili wszystko na jedną kartę. Zbudowali skład, który po 13 latach przerwy miał przywrócić Startowi najwyższą klasę rozgrywkową. Działacze rozstali się z większością dotychczasowych zawodników (m.in. Krzysztofem i Mirosławem Jabłońskimi, Michałem Szczepaniakiem i Kacprem Gomólskim). Jedynym seniorem, który został w Gnieźnie był Scott Nicholls.
Do zespołu dołączyli za to rutyniarze - Antonio Lindbaeck, Bjarne Pedersen, Magnus Zetterstroem, i Adam Skórnicki. Wydawało się, że Start wzmocniony jeszcze sponsorem strategicznym - firmą Lechma z Poznania - nie powinien mieć większych problemów z awansem, chociaż niewiele słabszy skład zbudowano w Grudziądzu, a dodatkowo na interesujący wariant (polski) zdecydowano się w Lublinie.
Na inaugurację sezonu, zespół Lechmy Startu planowo wygrał z Orłem Łódź (50:40), jednak styl zwycięstwa był daleki od oczekiwanego. Dość powiedzieć, że po 12. biegach gospodarze prowadzili zaledwie różnicą 4 punktów. Szalę zwycięstwa zdołali przechylić dopiero na finiszu.
Na domiar złego, kontuzji doznał typowany na lidera formacji młodzieżowej - Oskar Fajfer.
Pierwszej porażki faworyt rozgrywek doznał już tydzień później, niespodziewanie łatwo ulegając Lokomotivowi Daugavpils (53:37). Fatalne spotkanie zaliczyli Adam Skórnicki (0,1,2), Magnus Zetterstroem (2,0,0,0) i Bjarne Pedersen (0,1,0). Poza tym tylko po jednym biegowym zwycięstwie odnieśli Antonio Lindbaeck i Scott Nicholls. Gospodarzy do sukcesu poprowadzili Kjastas Puodżuks, Kenneth Hansen i Roman Povazhny.
Kolejne dwa mecze Start rozegrał na swoim torze, z teoretycznie z najsilniejszymi zespołami w lidze. I znowu były to dla gnieźnian spotkania rozczarowujące. Niewiele brakowało, żeby komplet punktów z Gniezna wywiózł zespół Lubelskiego Węgla KMŻ. Koziołki jeszcze po 10. biegach prowadzili ze Startem... 6 punktami! Dopiero na finiszu zawodnicy Lechmy Startu okazali się skuteczniejsi, wygrywając trzy z pięciu pozostałych wyścigów po 5:1.
Tydzień później, zespół Lecha Kędziory tylko zremisował u siebie z GTŻ-em. Ten jeden punkt gnieźnianom udało się obronić dopiero w ostatnim biegu, w którym Nicholls z Zetterstroemem uporali się z Hansem Andersenem i Andriejem Karpowem.
Znowu słabo spisał się Bjarne Pedersen, dlatego kierownictwo Startu zaczęło rozglądać się za jego zastępcą. W kuluarach wymieniano nazwiska Renata Gafurowa i Adriana Gomólskiego, jednak ostatecznie kolejną szansę otrzymał Duńczyk. Co ciekawe, po meczu z GTŻ-em odbył on długą rozmowę z prezesem - Arkadiuszem Rusieckim i można się domyślać, że m.in. dzięki jego wstawiennictwu miał okazję pojechać z zespołem na mecz do Ostrowa.
Mecz w Ostrowie był przełomowy. Zarówno dla Pedersena, który wcześniej zamiast przygotowywać się do Grand Prix w Pradze, przyjechał na trening do Gniezna, jak i dla całego zespołu. Co ciekawe, o sukcesie czerwono-czarnych zadecydował dopiero ostatni bieg, który śmiało można uznać za jeden z najlepszych w tym sezonie (we wszystkich ligach). Zawodnicy tasowali się przez wszystkie cztery okrążenia, a ostatecznie pierwsi na linię mety wjechali gnieźnianie - Pedersen i Lindbaeck, dzięki czemu Lechma Start wygrała - 46:44. Bohaterem meczu został Duńczyk, który wywalczył 12 punktów.
W rewanżu podopieczni Kędziory łatwo uporali się z ostrowianami (57:33), a dwa tygodnie później z nawiązką odrobili stratę punktów ze spotkania u siebie, wygrywając w Grudziądzu (48:41). Sukces był o tyle znaczący, że Start rywalizował bez swojego asa - Nichollsa, który doznał kontuzji w lidze angielskiej. Co więcej, w Grudziądzu kolejnego urazu nabawił się Oskar Fajfer, dla którego był to pierwszy mecz... po wyleczeniu kontuzji z inauguracji z łodzianami.
W spotkaniu faworytów ligi nie zabrakło kontrowersji.
Kiedy wydawało się, że zespół Lechmy Startu osiągnął właściwy rytm przyszła porażka (i starta punktu bonusowego) w meczu w Lublinie (50:40). Na nic zdała się świetna postawa Lindbecka i Pedersena. Do rywalizacji wrócił Oskar Fajfer, ale po upadku w drugim swoim wyścigu wycofał się z dalszej rywalizacji. Słaby mecz zaliczyli Zetterstroem i Skórnicki.
O ile porażka w Lublinie, biorąc pod uwagę klasę gospodarzy i osłabienie gości (brak Nichollsa) była dla gnieźnian do przełknięcia, o tyle bardzo bolesny był wynik meczu w Łodzi. Lechma Start już z Nichollsem i O. Fajferem zdołała wywalczyć tylko punkt bonusowy, przegrywając 46:44. Kolejne rewelacyjne zawody zaliczył Pedersen (16+1). Za to coraz słabiej poczynał sobie - Magnus Zetterstroem (d,0).
Przed rundą finałową pewne było, że kwestia awansu i barażu rozstrzygnie się pomiędzy zespołami z Gniezna, Grudziądza i Lublina. Od tej trójki odstawał Lokomotiv. Faworytem wciąż była Lechma Start, ale runda zasadnicza pokazała, że można z nimi skutecznie walczyć i w Gnieźnie i u siebie.
Już w drugiej rundzie spotkań, czerwono-czarni uczynili ważny krok w drodze ku Ekstralidze, wygrywając arcytrudny mecz w Lublinie (45:44). Gości do sukcesu poprowadził rewelacyjny w drugiej części sezonu - Pedersen, który wygrał wszystkie swoje biegi. Nieźle spisał się Lindbaeck, a bardzo ważne punkty dołożył Adam Skórnicki, który z biegiem rozgrywek poczynał sobie coraz lepiej. Nie obyło się bez nieszczęśliwych wypadków. Kontuzji ponownie doznał Nicholls.
Po tym sukcesie wydawało się, że bramy Ekstraligi stoją przed gnieźnianami otworem, jednak tydzień później zamknęli je grudziądzanie. W starciu faworytów ligi zdecydowanie lepszy był GTŻ (48:41), który wykorzystał wszystkie osłabienia Lechmy Startu. Fatalny występ zanotował Oskar Fajfer, który po taśmie w pierwszym biegu, potem dwukrotnie upadał na tor, ostatecznie nie zdobywając ani jednego punktu.
Kolejny bezbarwny występ zaliczył Zetterstroem, przez co władze Startu zaczęły rozglądać się za wzmocnieniem. Wybór padł na Alesa Drymla, który został zakontraktowany tylko na trzy ostatnie mecze. Historia z tym zawodnikiem była o tyle ciekawa, że rok wcześniej Czech pomógł Włókniarzowi Częstochowa utrzymać się w Ekstralidze po dwumeczu... ze Startem.
W ostatnich trzech meczach, zespół Lechmy Startu okazał się praktycznie bezbłędny. Najpierw wywalczył cenny punkt w Grudziądzu (44:44), a następnie pewnie pokonał w Daugavpils Lokomotiv (50:40). W tym drugim spotkaniu świetnie spisał się Dryml, który wywalczył 10 punktów. Zadanie domowe z pierwszego meczu odrobili pozostali gnieźnianie, w tym Pedersen, który zdobył 11 punktów.
Sprawa awansu i barażu miała rozstrzygnąć się tydzień później. Szanse na wygranie ligi zachowały wszystkie trzy zespoły, oprócz gnieźnian, lublinianie i grudziądzanie. Każdy wynik w dwóch ostatnich meczach mógł odwrócić tabelę do góry nogami.
Faworytem niezmiennie był Start, ale Koziołki z Lublina wcale nie stały na straconej pozycji. - Do Gniezna jedziemy na luzie - zapowiadał Dawid Stachyra. - Do Gniezna po dobry wynik - wtórował mu Daniel Jeleniewski. Dużo mniej dyplomacji miał w sobie Karol Baran, nazywając zespół z Gniezna "zbieraniną różnych nacji": - Najważniejsze to zbudować kolektyw, a wtedy jeden za drugiego pójdzie w ogień. A zbieranina ludzi różnych nacji nie jest dla mnie drużyną. Gnieźnianie skupili się na pracy, sumiennie przygotowując się do najważniejszego meczu w najnowszej historii klubu.
Początek spotkania, który zgodnie z przewidywaniami oglądał nadkomplet publiczności wcale nie wskazywał na końcowy sukces Lechmy Startu. Ranga meczu działała na wyobraźnie nawet tak doświadczonych zawodników jak Nicholls czy Lindbaeck. Ten pierwszy zerwał taśmę, a Szwed sprokurował upadek Miesiąca - za co słusznie został wykluczony. Po 5. biegach był remis, ale później gospodarze zaczęli powiększać przewagę, a goście popełniać coraz więcej błędów. Przełomowym momentem meczu był bez wątpienia szósty wyścig, który Pedersenem z O. Fajferem wygrali 4:2, mimo że po starcie na czele znajdowali się Baran z Jeleniewskim.
Ostatecznie Start wygrał 51:39, pieczętując awans do Ekstraligi.
Późniejsza feta, w której wzięło udział kilka tysięcy gnieźnian zapewne na długo pozostanie wszystkim w pamięci.