W tym artykule dowiesz się o:
Gollob w Grand Prix tuż za podium
To był ciężki rok dla Tomasza Golloba, który w Grand Prix spisywał się i tak o niebo lepiej niż w rozgrywkach ligowych, szczególnie na własnym torze. W sezonie 2012 oglądaliśmy co prawda obiecujący początek Golloba w Auckland, a później kontrowersyjny bratobójczy bój w Lesznie z Jarosławem Hampelem, ale kolejne rundy nie były już tak dobre dla mistrza świata z 2010 roku. Gollob przede wszystkim fatalnie zaczynał zawody, by kilka razy - jak chociażby w Gorzowie czy Gorican "powstać niczym feniks z popiołów". Jedyne zwycięstwo Polaka w Grand Prix oglądaliśmy w Mallili, gdzie Tomasz Gollob wygrał w wielkim stylu. Na podium stał jeszcze czterokrotnie. Ostatecznie zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, tocząc bój o medal niemalże do ostatnich wyścigów finałowych zawodów w Toruniu. - Zważywszy na to, jak wyglądał cały ten sezon, czwarte miejsce nie jest złe - podsumował po Grand Prix w Toruniu Tomasz Gaszyński, menedżer Golloba.
Pech Jarosława Hampela
Jarosławowi Hampelowi rok 2012 nie będzie się dobrze kojarzył. "Mały" świetnie zaczął sezon w Grand Prix od drugiego miejsce w Auckland i trzeciego w Lesznie, co po dwóch turniejach dało mu pozycję lidera klasyfikacji przejściowej cyklu, ale później było już tylko gorzej. Apogeum nieszczęść nastąpiło w pierwszym łuku pierwszego wyścigu Grand Prix w Kopenhadze, gdzie w kolizji z Kennethem Bjerre, Jarosław Hampel doznał złamania nogi. Rokowania nie były dobre, bo mówiły nawet o końcu sezonu dla Polaka. Ten jednak przeszedł rehabilitację i wrócił na tor na trzy ostatnie turnieje Grand Prix. Niestety, po kontuzji brązowy medalista z 2011 roku nie był już tak skuteczny. Sezon, w którym praktycznie opuścił pięć turniejów SGP Hampel zakończył na 14 miejscu w klasyfikacji generalnej. Na szczęście Polak otrzymał dziką kartę na sezon 2013 i znów będziemy mogli oglądać "Małego" w walce o najwyższe laury.
"Dzikie" niespodzianki
Polska w sezonie 2012 miała dwóch stałych uczestników cyklu Grand Prix, a po kontuzji Jarosława Hampela, przez moment został nam tylko Tomasz Gollob. Na szczęście, polskim kibicom emocje gwarantowali także inni reprezentanci naszego kraju. Fantastyczny debiut w Grand Prix w Gorzowie zaliczył Bartosz Zmarzlik, który zajął trzecie miejsce, przywożąc za plecami swojego sportowego idola, Tomasza Golloba. Kapitalnie w Cardiff spisał się z kolei Krzysztof Kasprzak, który jako zawodnik oczekujący wskoczył niespodziewanie do stawki turnieju o Grand Prix Wielkiej Brytanii i zajął w nim drugie miejsce, tuż za Chrisem Holderem. Kasprzak bardzo dobry sezon ukoronował świetnym występem w Grand Prix Challenge, z którego wywalczył awans do przyszłorocznego cyklu SGP.
Puchar Świata w końcu nam zabrali
Po trzech z rzędu triumfach, Puchar Świata im. Ove Fundina został wręczony Polakom na zawsze. Miało to miejsce w lutym 2012 roku w Warszawie podczas uroczystej Gali Żużlowej. Przez kilka miesięcy zarówno oryginał jak i replika tego pięknego pucharu były więc w Polsce. Niestety, w lipcu reprezentanci Polski musieli pożegnać się z tytułem najlepszej drużyny świata. Przegrany półfinał w Bydgoszczy pewnie długo po nocach śnił się Markowi Cieślakowi i jego podopiecznym. Niesamowity bój Tomasza Golloba w ostatnim wyścigu rozgrzał do białości publikę, ale upragnionego awansu nam nie dał. W barażu - przetrzebiona kontuzjami kadra - przegrała z późniejszymi triumfatorami finału - Duńczykami i odpadła z rywalizacji o medale. Drużynowy Puchar Świata w Malilli zdobyła odmłodzona reprezentacja Danii, pokonując Australię, Rosję i Szwecję. Brak na podium gospodarzy był największym rozczarowaniem finału tegorocznego Drużynowego Pucharu Świata. Rosjanie z kolei wywalczyli pierwszy medal, udowadniając, że geografia światowego żużla przesuwa się wyraźnie na wschód. Polacy po chudym roku mają szansę odgryźć się w przyszłym sezonie, kiedy to finał odbędzie się po raz pierwszy w Czechach. Na praskiej Markecie reprezentanci Polski czują się wyśmienicie, więc kto wie, może znów Puchar im. Ove Fundina w oryginale wróci nad Wisłę.
Złota młodzież wróciła
Jednym z podstawowych założeń trenera Marka Cieślaka na sezon 2012 było odzyskanie złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Udało się to zrealizować i było to jedyne złoto dla Polski w światowym czempionacie w sezonie 2012. Dwa złote krążki Polacy zgarnęli także w rozgrywkach pod auspicjami UEM. 1 września na torze w Gnieźnie Polska bezapelacyjnie wywalczyła złoty medal DMŚJ, pokonując Australię, Szwecję i Rosję. Cieniem na zawody położył się jednak wypadek Bartosza Zmarzlika, który doznał poważnej kontuzji złamania nogi. Mimo osłabienia w końcówce zawodów, Polacy w składzie Maciej Janowski, Przemysław Pawlicki, Tobiasz Musielak i Patryk Dudek obronili pierwszą pozycję, a tytuł mistrzowski na podium dedykowali swojemu koledze Bartoszowi Zmarzlikowi, który gdy oni odbierali medale przebywał już w szpitalu.
W Europie także najlepsi polscy juniorzy
Tydzień po tym, jak Polacy wywalczyli tytuł Drużynowych Mistrzów Świata Juniorów, złoto polska młodzież zdobyła także w Drużynowych Mistrzostwach Europy Juniorów. W niemieckim Landshut Polacy w składzie: Kacper Gomólski, Tobiasz Musielak, Piotr Pawlicki, Łukasz Sówka i Przemysław Pawlicki w pokonanym polu pozostawili Duńczyków, Ukraińców i Niemców.
Srebrny "Magic" i plaga kontuzji
Po raz pierwszy w historii tytuł mistrza świata juniorów przyznawano w formule aż siedmiu turniejów, z których dwa w listopadzie odbyły się w Argentynie. Praktycznie przez cały sezon toczyła się korespondencyjna walka o złoto Macieja Janowskiego z Michaelem Jepsenem Jensenem. Obrońca tytułu gonił Duńczyka, ale ostatecznie stracił do niego 1 punkt i musiał zadowolić się srebrnym medalem. To drugi tytuł wicemistrzowski w karierze popularnego "Magica". Niestety, plaga kontuzji wśród młodych zdolnych polskich żużlowców sprawiła, że w końcówce sezonu nie oglądaliśmy już w walce o medale Przemysława Pawlickiego (miał realne szanse na brąz), Piotra Pawlickiego, Patryka Dudka, Tobiasza Musielaka, Bartosza Zmarzlika i Damiana Adamczaka. Jak pech to pech.
"Misiek" znów posmakował podium
Robert Miśkowiak zdążył już zapomnieć, jak to jest stać na podium imprezy międzynarodowej, wszak od tytułu mistrza świata juniorów minęło już 8 lat. W 2012 roku "Misiek" zaznaczył znów swoją obecność na arenie międzynarodowej w finałach Indywidualnych Mistrzostw Europy, które odbyły się w zmienionej formule czterech turniejów. Polak srebro zapewnił sobie dopiero w ostatnim turnieju w Austrii, kończąc ostatecznie rywalizację za Czechem, Alesem Drymlem, a przed Ukraińcem, Andriejem Karpowem. Na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej sklasyfikowany został Tomasz Gapiński, a na dziewiątej Michał Szczepaniak.
Czterech w pierwszej piątce, czyli polski finał IMEJ
Bartosz Zmarzlik został w sezonie 2012 indywidualnym mistrzem Europy juniorów. Polak tytuł wywalczył w Opolu, w pokonanym polu pozostawiając swojego rodaka, Tobiasza Musielaka i Duńczyka Mikkela Michelsena. Tuż za podium uplasował się Łukasz Sówka, dla którego był to i tak życiowy sukces, a piąty był Piotr Pawlicki. W pierwszej piątce aż cztery miejsca zajęli gospodarze. Finał IMEJ był więc iście biało-czerwony. Dodajmy, że na dziewiątej pozycji finał skończył Kacper Gomólski.
W parach bez medalu
W mniej prestiżowych Mistrzostwach Europy Par Polacy w 2012 roku nie zdobyli medalu. Tomasz Gapiński, Mariusz Puszakowski i rezerwowy Szymon Kiełbasa w Równem zajęli czwarte miejsce. Tytuł mistrzowski wywalczyli gospodarze, Ukraińcy, którzy wyprzedzili Łotyszy i Duńczyków. Z kolei Klubowy Puchar Europy w Bałakowie wywalczyła ekipa Wostoku Władywostok. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że te imprezy nie mają już praktycznie żadnego prestiżu i odbywają się tylko dlatego, że… są zapisane w kalendarzu.
Cieszmy się z tego, co mamy - zawsze może być gorzej
Polscy kibice przyzwyczaili się do sukcesów. Lata 2008-2011 rozpieściły fanów Grand Prix. W tym czasie Polak zawsze stawał na podium, a w 2010 roku nawet dwóch i to na samym szczycie. W sezonie 2012 było gorzej, ale cieszmy się z tego, co mamy. Rozczarowanie przyniósł Drużynowy Puchar Świata, ale nie zapominajmy o feralnych kontuzjach. W przyszłym roku jest się za co odgryzać. Nie zawsze wszystko można wygrywać, bo sukcesy mogą się… znudzić. W DMŚJ i DMEJ mamy czego bronić, bo złoto jest nasze. Młodzież może śmielej szturmować kadrę reprezentacji seniorów, by najpierw awansować do finału w Pradze, a tam odebrać główne trofeum Duńczykom. W finałach IMŚJ trudno będzie znaleźć następcę Macieja Janowskiego, ale kto wie. W przyszłym sezonie dochodzi nowa formuła IME ze znacznie większym prestiżem. Będzie więc nowe wyzwanie dla Tomasza Golloba, który nie ma tego medalu w swojej kolekcji. Polak mistrzem Europy i mistrzem świata? Czemu nie. Oby rok 2013 był lepszy dla polskiego speedwaya niż ten, który właśnie się kończy.