W tym artykule dowiesz się o:
Przed rozpoczęciem okresu transferowego trwały dyskusje nad regulaminem rozgrywek w sezonie 2014. Główne pytanie dotyczyło górnego KSM, który ostatecznie został zniesiony. W praktyce sprawiło to, że tej zimy mieliśmy mniej ruchów kadrowych niż choćby przed sezonem 2013. Kluby skupiły się przede wszystkim na utrzymaniu trzonu zespołu. Niemal wszystkie pokusiły się jednak również o pojedyncze wzmocnienia.
W efekcie trudno wskazać drużynę, która w przyszłym roku będzie słabsza niż w tegorocznych rozgrywkach. Wpływ na to - poza zniesieniem KSM - miało również zmniejszenie ENEA Ekstraligi do ośmiu zespołów. W najlepszej lidze świata jest obecnie znacznie mniej miejsc pracy. Wielu żużlowców nie znalazło w niej zatrudnienia i musiało zdecydować się na jazdę w niższej klasie rozgrywkowej. Które z transferów wzbudziły najwięcej emocji? Zachęcamy do zapoznania się z naszym zestawieniem.
Przejście Krzysztofa Buczkowskiego do Tarnowa może i nie wydaje się w tej chwili jednym z bardziej spektakularnych ruchów kadrowych, ale podobnie było, kiedy do ekipy Jaskółek przenosił się Artiom Łaguta. Ten zawodnik trafił do zespołu Marka Cieślaka po bardzo słabym sezonie w barwach bydgoskiej Polonii. Podobnie jest w przypadku "Buczka", który tego roku również nie zaliczy do udanych. W odbudowaniu formy ma mu pomóc zmiana otoczenia i właśnie trener Marek Cieślak.
Buczkowski długo zastanawiał się nad wyborem klubu. Najpierw był blisko Włókniarza Częstochowa. Ostatecznie jednak uznał, że najlepszym miejscem do kontynuowania jego kariery będzie Tarnów.
- To jest trochę tak, że zawodnicy obserwują, co się dzieje w poszczególnych klubach. Artiom Łaguta przyszedł do Tarnowa i wielu pukało się w głowę, bo przychodził przecież za Hancocka. Tymczasem ten chłopak stanął na nogi i stał się najlepszym zawodnikiem w drużynie. Teraz wielu żużlowców analizuje, że miało słabszy rok, więc może zdecydują się na taki klub, w którym również się odbudują - zwracał uwagę Marek Cieślak.
- Trener Marek Cieślak miał duży wpływ na to, że podpisałem kontrakt w Tarnowie. Wydaje mi się, że na co dzień się ze sobą bardzo dobrze rozumiemy. Myślę, że ta współpraca w przyszłym sezonie może wyjść mi tylko na dobre - dodał sam Buczkowski.
6. Matej Zagar (z Lechmy Startu Gniezno do Stali Gorzów)
O powrocie Mateja Zagara do Stali Gorzów mówiło się już w końcowej fazie ubiegłego sezonu. Słoweniec był od początku okresu transferowego głównym celem gorzowskich działaczy. Rozmowy rozpoczęły się bardzo szybko i obie strony bez większych problemów doszły do porozumienia. Transfer Zagara zdecydowanie zmienia siłę rażenia zespołu Piotra Palucha. Z tym zawodnikiem w składzie Stal może bez wątpienia myśleć o tym, żeby włączyć się do walki o medale.
- Wraca zawodnik od dawna oczekiwany i wypatrywany przez gorzowskich kibiców. Wierzę, że spełni pokładane w nim nadzieję. Liczy na niego nie tylko zarząd, ale także olbrzymia grupa kibiców Stali. W Gorzowie było bardzo wiele osób, które czekały na jego powrót. To na pewno największe planowane w tym roku wzmocnienie naszego zespołu - podkreślał prezes gorzowskiego klubu Ireneusz Maciej Zmora.
- Czuję się, jakbym wrócił do domu, bo spędziłem tu cztery lata, a to nie jest mało. Jest mi tutaj bardzo dobrze. Kocham kibiców, a oni mnie. Cała atmosfera na stadionie zawsze była wspaniała i mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej emocji - powiedział z kolei o swoim powrocie do Gorzowa Słoweniec.
Amerykanin był od początku okresu transferowego głównym celem tarnowskich Jaskółek. Marek Cieślak chciał zatrzymać trzon drużyny i pozyskać właśnie Hancocka, który stanowił brakujący element w jego układance. Trudno w tej chwili ocenić, w ilu procentach udało się zrealizować ten plan. Były mistrz świata wprawdzie wrócił do Tarnowa, ale klub stracił Macieja Janowskiego, który wybrał starty we Wrocławiu. Wydaje się jednak, że mimo to Unia Tarnów jest zespołem silniejszym w porównaniu z ubiegłym sezonem. Hancock powinien być jednym z liderów Jaskółek.
- Uważam, że Buczkowski i Hancock to żużlowcy, którzy będą w stanie pojechać na wysokim poziomie. W mojej ocenie mam zespół z potencjałem, który złożony jest z jednego doświadczonego kapitana i grupy młodszych jeźdźców. Mogę w sumie powiedzieć, że mam to, co chciałem - mówi trener tarnowskiej Unii.
Ambitne plany na kolejny sezon stawia sobie również sam Amerykanin, który przekonuje, że mimo upływu czasu nie myśli o zakończeniu kariery. - Nie mam żadnego powodu, aby zakończyć moją karierę, by zakończyć pewien etap mojego życia. Będę ścigał się na żużlu najdłużej jak tylko będę mógł. Postaram się dać z siebie wszystko, bo wiem, że wciąż mogę zdobyć tytuł mistrza świata. Taki jest mój cel, właśnie taka myśl nadaje mi motywację do dalszej rywalizacji - powiedział w jednym z wywiadów Amerykanin.
4. Maciej Janowski (z Unii Tarnów do Betardu Sparty Wrocław)
Najbardziej spektakularne transfery minionego okresu transferowego to w dużej mierze powroty zawodników do swoich wcześniejszych klubów. Sporo emocji było związanych z sytuacją Macieja Janowskiego, który stanął przed trudnym wyborem. Z jednej strony mógł kontynuować jazdę w klubie, z którym w ostatnich latach zdobywał medale DMP. Z drugiej pojawiła się możliwość powrotu do Wrocławia. - Kto by nie chciał Maćka w swoim zespole? Pod tym względem nie ma w ogóle o czym mówić - mówił w trakcie okresu transferowego menedżer Betardu Sparty Piotr Baron.
Ostatecznie Janowski wybrał ofertę z Wrocławia. Dzięki temu Betard Sparta jest zespołem zdecydowanie silniejszym i w przyszłym roku na pewno będzie chciała walczyć o coś więcej niż utrzymanie w ENEA Ekstralidze.
- Jestem zadowolony, że mam możliwość wrócić do Wrocławia. To miasto pokazało w ubiegłym sezonie, że zasługuje na Ekstraligę i potrafi o nią walczyć. Będzie to dla mnie także szansa na ponowne spotkanie się z wrocławskimi kibicami. Mam nadzieję, że wspólnie stworzymy dobrą atmosferę i pokażemy jak ważny w tym mieście jest żużel - powiedział Maciej Janowski.
- Skład mam taki, jaki sobie wymarzyłem. To wszystko dzięki wspaniałym sponsorom i przede wszystkim włodarzom klubu, którzy tak naprawdę pozwolili nam na to i znaleźli środki. Na ten moment mogę powiedzieć, że mam skład taki, jaki chciałem. Może doszukujemy się czegoś więcej, ale uważam, że jest świetnie, a teraz musimy zrobić wszystko, żeby przełożyć to na tor - podsumował okres transferowy w swoim klubie Piotr Baron.
Dalsze występy Grzegorza Walaska w ENEA Ekstralidze wcale nie były takie pewne. Zawodnik dość poważnie rozważał pozostanie w Rzeszowie i jazdę na torach pierwszej ligi. Jego pozyskaniem w okresie transferowym były zainteresowane kluby z Gdańska, Zielonej Góry i Częstochowy. Ostatecznie walkę o doświadczonego zawodnika wygrał Włókniarz. Podpisanie kontraktu stało się możliwe przede wszystkim dzięki zaangażowaniu firmy K.J.G. Company, z którą Walasek podpisał już umowę sponsorską na sezon 2014.
- Po ośmiu latach wracam do Częstochowy i bardzo się z tego cieszę, ponieważ mile wspominam czas spędzony w tym klubie. Dużo się działo w tym okresie. Mam nadzieję, ze powtórzymy parę rzeczy z tego czasu. Byłoby naprawdę super. Powiedziałem już, że miło wspominam Częstochowę i wydaje mi się, że ta druga strona ma takie same odczucia co do mojej osoby - powiedział o swoim powrocie do Włókniarza zawodnik.
Bardzo duże nadzieje z tym transferem wiążą również przedstawiciele częstochowskiego klubu. Z Walaskiem w składzie Włókniarz może włączyć się do walki o najwyższe cele. - Zbudowaliśmy ambitny skład, w którym znaleźli się sami wojownicy. Mamy jeźdźców, którzy manetkę gazu zamykają kilkadziesiąt metrów za linia mety. O tym należy pamiętać. To niech inni boją się Włókniarza. Uważam, że skład został zbudowany z głową, rozsądnie, z myślą o kibicach i stwarzaniu jeszcze większych emocji niż w zeszłym roku - ocenia częstochowską ekipę po okresie transferowym Jarosław Dymek.
2. Nicki Pedersen (z PGE Marmy Rzeszów do Unii Leszno)
Kiedy pierwszy raz informowaliśmy o możliwym przejściu Duńczyka do Leszna, te doniesienia brzmiały wręcz niewiarygodnie. Wszyscy kibice mieli przecież w pamięci wydarzenia, do których doszło w minionym sezonie podczas spotkania Fogo Unia Leszno - PGE Marma Rzeszów, kiedy goście odmówili wyjazdu na tor. Wtedy ówczesny prezes klubu z Wielkopolski Józef Dworakowski mówił, że mieliśmy do czynienia z dyktatem jednego zawodnika i miał na myśli właśnie Pedersena.
Gdyby ktoś po tych wydarzeniach, powiedział, że Duńczyk w przyszłym roku będzie startować z Bykiem na plastronie, pewnie zostałby uznany za szaleńca. W klubie z Leszna nastąpiło jednak nowe rozdanie. Prezesem został Piotr Rusiecki, który bardzo chciał, żeby jego drużyna w kolejnych rozgrywkach posiadała lidera z prawdziwego zdarzenia. Pedersen był jednym z głównych kandydatów i to ostatecznie on podpisał kontrakt z Unią.
- Takiego zawodnika nam brakowało w poprzednim sezonie. Duńczyk ma nam zapewnić pokaźne zdobycze punktowe. Ma też rozwiązać problem z wyścigami nominowanymi, który pojawił się w poprzednim sezonie. On powinien dać drużynie pewną stabilność. Z nim w składzie będzie nam dużo łatwiej wygrywać mecze - mówił po zakontraktowaniu Pedersena Piotr Rusiecki.
Sam Duńczyk zapowiada, że w barwach swojego nowego klubu będzie zdobywać nie tylko wiele punktów, ale także... pomagać kolegom i jeździć parowo. - Wiem, że wcześniej mówiłem, że jestem indywidualistą, ale najważniejsze w najbliższym sezonie będzie to, by jechać parą. Nic nie da nam przecież to, że będę pierwszy, jeśli mój kolega z zespołu przyjedzie do mety ostatni. Będziemy pracować nad dobrymi startami, a następnie sobie pomagać w trakcie rozgrywania wyścigu. Najważniejsze, byśmy na torze, a także poza nim się szanowali - zapowiedział Pedersen.
Torunianie od początku okresu transferowego podkreślali, że potrzebują wzmocnień. Unibax do nowego sezonu przystąpi z ośmioma ujemnymi punktami i praktycznie nie może pozwolić sobie na pomyłki. W związku z tym w grodzie Kopernika powstał prawdziwy dream-team. Śmiało można powiedzieć, że to jedna z najsilniejszych - jeśli nie najsilniejsza - drużyna, którą zbudowano w ostatnich latach w polskiej lidze. Jej największym wzmocnieniem w tegorocznym okresie transferowym okazał się Emil Sajfutdinow. Ten transfer jak i samo odejście Rosjanina z Częstochowy wzbudziły bardzo wiele emocji. W ubiegłym roku zawodnik walczył z częstochowskim klubem o awans do finału Ekstraligi. Rywalem ekipy spod Jasnej Góry był wtedy właśnie Unibax, a Sajfutdinow półfinałową rywalizację na Motoarenie przepłacił poważną kontuzją, którą wyeliminowała go z jazdy do końca sezonu.
Po zakończeniu rozgrywek szybko okazało się, że sytuacja finansowa Włókniarza nie jest najlepsza. Klub miał poważne zaległości względem swojego zawodnika i ten zdecydował się na zmianę otoczenia. Wybrał właśnie Toruń, co w kontekście atmosfery, która towarzyszyła walce w półfinałach play-off ENEA Ekstraligi musiało doprowadzić do wielu komentarzy. Pomiędzy otoczeniem zawodnika, a częstochowskim klubem iskrzy zresztą do dziś. Włókniarz wciąż posiada spore zaległości względem Sajfutdnowa, a mimo to zdecydował się na zakontraktowanie Grzegorza Walaska. Ta sytuacja nie spodobała się menedżerowi nowego żużlowca Unibaksu. - Emil spotkał się ze swoimi prawnikami. Rozważamy skierowanie do sądu wniosku o ogłoszenie upadłości częstochowskiego klubu. Nie otrzymaliśmy pieniędzy, które mieliśmy obiecane do końca listopada. O tym, że klub zalega nam pieniądze poinformowaliśmy również prezydenta i radnych miasta Częstochowy - mówił niedawno w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Tomasz Suskiewicz.
- Nie potrafię zrozumieć, dlaczego menedżer Emila zachowuje się w taki sposób. Szantaż, bo inaczej jego zachowania określić nie można, do niczego nie prowadzi. Przecież wielokrotnie podkreślaliśmy, że nikt nie unika płatności względem Emila. Nasza sytuacja jest trudna i otwarcie o tym mówimy,ale jestem również przekonany, że mamy wszelkie argumenty za tym, aby otrzymać licencję nadzorowaną. Ma to nam pomóc w spłacie zaległości - odpowiadał z kolei prezes Włókniarza Paweł Mizgalski.
Tymczasem w Toruniu działacze mogą mówić o udanym okresie transferowym. Rosjanin od początku był ich celem numer jeden, jeśli chodzi o seniorskie wzmocnienia. - Skład jest bardzo ciekawy. Emil Sajfutdinow był naszą jedynką na pozycji seniorskiej, a Oskar Fajfer był tą jedynką młodzieżową. Oba nasze cele zrealizowaliśmy w stu procentach. Do tego pozyskaliśmy Kułakowa i Fricke, a więc dwóch młodych, perspektywicznych żużlowców. To ciekawe nazwiska - podsumował transfery wicemistrzów Polski Sławomir Kryjom.
Na rynku transferowym wciąż można spodziewać się jeszcze kilku ruchów kadrowych. Piątego seniora musi pozyskać Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk. Beniaminek ENEA Ekstraligi jest w bardzo trudnym położeniu. Można powiedzieć, że to jedyna drużyna, w przypadku której trudno mówić o wzmocnieniach przed kolejnym sezonem. Gdańszczanie "na papierze" zdecydowanie odstają od pozostałych ekip i będą głównym kandydatem do spadku.
Pozostałe kluby dokonały mniejszych lub większych wzmocnień. Najsilniejsza jest zdecydowanie ekipa z Torunia, która jednak stanie przed bardzo trudnym zadaniem. Odrabianie przez wicemistrzów Polski ośmiu ujemnych punktów dostarczy na pewno wielu emocji. Już dziś można stwierdzić, że wiele zespołów będzie szczególnie mobilizować się na rywalizację z torunianami, tak aby uniemożliwić im awans do pierwszej czwórki i późniejszą walkę o medale DMP.
Tegoroczna zima w opinii wielu ekspertów nie była tak emocjonująca na rynku transferowym jak poprzednia. Trudno się z tym nie zgodzić, bo w ubiegłym roku kibice emocjonowali się transferami niemal wszystkich zawodników ze światowej czołówki. Barwy klubowe zmieniali między innymi: Tomasz Gollob, Jarosław Hampel, Nicki Pedersen, Greg Hancock, Matej Zagar czy Emil Sajfutdinow.
Nie oznacza to jednak, że w tym roku nie było ciekawie. Dokonane przez kluby transfery gwarantują duże emocje w sezonie 2014. Które ruchy kadrowe można uznać za najbardziej spektakularne? Kto najlepiej przepracował okres transferowy? Zachęcamy do dyskusji w komentarzach.