W tym artykule dowiesz się o:
Analizując fakty na przestrzeni kilku ostatnich lat można wysnuć wniosek, iż częstochowskie środowisko sprzyja zawodnikom. Zresztą wielu jest żużlowców, którzy doceniają podejście działaczy klubu (starych i nowych) i przede wszystkim kibiców. Ci ostatni nade wszystko cenią sobie walkę i zaangażowanie, nawet kosztem sukcesów. Zapewne stąd tak wiele było udanych sezonów w wykonaniu jeźdźców spisywanych na straty. Jonas Davidsson, Lukas Dryml, Tomasz Gapiński - to tylko kilku z tych, którzy we Włókniarzu pokazali, że są w stanie wziąć na swoje barki ciężar rywalizacji. Szerzej na ten temat pisaliśmy w listopadzie.
Włókniarz jednak nie tylko opierał się na zawodnikach niedocenianych w innych ośrodkach. Biało-zieloni są także autorami transferów, które w żużlowym światku odbiły się szerokim echem, a nabyci zawodnicy spełniali pokładane w nich oczekiwania. Postanowiliśmy cofnąć się w czasie aż do początku bieżącego tysiąclecia. Wybraliśmy 10 naszym zdaniem hitowych, najgłośniejszych, z pozytywnym skutkiem - słowem topowych transferów w wykonaniu częstochowian. Ich kolejność nie jest przypadkowa.
10. Andreas Jonsson (2002)
Niemalże zawsze uśmiechnięty Szwed trafił do częstochowskiego Włókniarza w wieku 22. lat. Za sobą w polskiej lidze miał udane starty w Stali Gorzów i Apatorze Toruń. Ówcześnie zwłaszcza jego rodacy widzieli w nim godnego następcę Tony'ego Rickardssona. Do Włókniarza przychodził już jako zawodnik ukształtowany z wielkimi sukcesami na koncie (m.in. tytuł IMŚJ z 2000 roku). Biało-zieloni również uwierzyli w jego talent.
Nie pomylili się. Jonsson był pewnym punktem zespołu. Rok później stał się jedną z wiodących postaci w ekipie, która sięgnęła po złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Andreas zaaklimatyzował się w Częstochowie i prędko przekonał do siebie fanów z Olsztyńskiej. Zapewne gdyby nie zmiana regulaminu przygoda "AJ'a" z Włókniarzem nie zakończyłaby się po dwóch sezonach. Przypomnijmy, iż po sezonie w roku 2003 zdecydowano, że od następnych rozgrywek w danej drużynie w meczu może występować tylko jeden obcokrajowiec. Na nic zdały się pisma Szweda do władz ligi. Włókniarz postawił na innego zawodnika, a Jonsson zmuszony był odejść. Wraz z biegiem czasu częstochowianie mieli czego żałować, bowiem Szwed w kolejnym roku, już jako reprezentant Polonii Bydgoszcz, był najskuteczniejszym zawodnikiem ligi osiągając średnią biegową 2,734 i nie notując ani jednego czwartego miejsca, defektu, taśmy, upadku, czy wykluczenia!
9. Michael Jepsen Jensen (2013)
Podobnie jak w przypadku Jonssona, Duńczyk został pozyskany przez częstochowskie Lwy praktycznie u progu jego sportowej kariery. Podobieństw "Liglada" do jego starszego o 12 lat kolegi ze Szwecji jest więcej. Jensen również startował w Gorzowie i Toruniu, posiada także w swoim dorobku tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów.
Michael Jepsen Jensen pierwszy kontrakt z Włókniarzem Częstochowa podpisał w grudniu 2012 roku. Ta informacja prędko obiegła wiele mediów, nie tylko tych stricte zajmujących się żużlem. Duńczyk był łakomym kąskiem na rynku transferowym. Przymierzany był do PGE Marmy Rzeszów, czy Fogo Unii Leszno. Ostatecznie postawił na Częstochowę, z którą po udanym sezonie związał się na dłużej. Jego przygoda z Włókniarzem nie zakończy się jak w przypadku Jonssona na dwóch sezonach, bowiem zawodnik zdecydował się zostać Lwem do 2016 roku włącznie. Jepsen Jensen chwali sobie częstochowski klub, a zwłaszcza atmosferę panującą na trybunach.
8. Sebastian Ułamek (2003)
To był wspaniały powrót wychowanka po czterech latach startów na obczyźnie. Ułamek był wówczas jednym z najsolidniejszych polskich seniorów i cieszył się sporym zainteresowaniem wielu klubów. Po roku 2002, który spędził w Unii Leszno, osiągnął porozumienie z częstochowskimi działaczami i dołączył do drużyny Włókniarza. Jak później się okazało, była to złota ekipa, którą fani po dziś dzień wspominają z sentymentem. Ostatecznie to on wraz ze wspominanym Andreasem Jonssonem przypieczętował w biegu 14. decydującego spotkania o złotym medalu triumf biało-zielonych.
Ułamek bronił barw swojego macierzystego klubu nieprzerwanie do roku 2008 włącznie. Później ze względu na regulamin (limit zawodników z Grand Prix) przeniósł się do tarnowskiej Unii. Po zakończeniu minionych rozgrywek w kuluarach mówiono, iż jest jednym z kandydatów do ponownej jazdy we Włókniarzu, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. W roku 2014 będzie występować w GKM-ie Grudziądz.
7. Rune Holta (2010)
O tym zawodniku i jego startach we Włókniarzu można by się wiele rozpisywać. W tym miejscu warto skupić się na sezonie w roku 2010. Wówczas częstochowski klub borykał się ze sporymi problemami finansowymi. W obliczu takiej sytuacji trudno było się spodziewać wielkich nazwisk w zespole Lwów. Co prawda po świetnym sezonie 2009 w drużynie nadal został Tai Woffinden, ale sam Anglik to za mało. Ponadto Tai nie radził sobie w 2010 już tak dobrze, jak rok wcześniej.
Dzięki namowom m.in. firmy Dreier, która od lat wspiera Holtę, "Rysiek" postanowił opuścić Stal Gorzów na rzecz Włókniarza, gdzie podjął się roli lidera. Klub walczył o utrzymanie i w decydującym wyścigu spotkania barażowego z bydgoską Polonią mocno poobijany Holta zagwarantował zwycięstwo Lwów raptem jednym punktem. Po sezonie odszedł, by wrócić po kolejnych dwóch latach. Teraz ma ważną umowę z Włókniarzem do 2016 roku.
6. Nicki Pedersen (2008)
Na pewno jeden z najgłośniejszych transferów w wykonaniu Włókniarza. Biało-zieloni pozyskaniem Indywidualnego Mistrza Świata na dwa lata pochwalili się już w październiku 2007 roku. Duńskiego czempiona uroczyście przywitano w częstochowskiej Hali Polonia, gdzie doszło do podpisania listu intencyjnego. Pedersen miał być gwarantem walki o medale. On swoją rolę spełniał, ale przez jego dwa lata startów zespół Lwów zdołał tylko raz stanąć na podium i to na jego najniższym stopniu.
W przejściu Pedersena do Włókniarza często dopatruje się winę za późniejszą sytuację finansową klubu. Nie jest bowiem tajemnicą, że trzykrotny mistrz świata posiadał wysoki kontrakt. Należy jednak pamiętać, że rok po transferze Duńczyka wybuchnął światowy kryzys ekonomiczny, który mocno dotknął głównego sponsora klubu, firmę Złomrex, działającą w branży hutniczej.
5. Emil Sajfutdinow (2013)
To była prawdziwa bomba zeszłorocznego okresu transferowego, o której oficjalnie poinformowaliśmy jako pierwsi. Po siedmiu latach startów dla bydgoskiej Polonii Emil Sajfutdinow wraz ze swoim teamem postanowił przenieść się do Częstochowy. Notowania Włókniarza po tym głośnym transferze natychmiast skoczyły w górę. Klub typowano w gronie faworytów w walce o mistrzowską koronę, natomiast dla samego zawodnika zmiana otoczenia miała wnieść świeżość w jego poczynania i mieć pozytywny wpływ na jego formę.
Rosjanin starty we Włókniarzu rozpoczął od mocnego uderzenia. W inauguracyjnym spotkaniu, notabene przeciwko Polonii Bydgoszcz, zdobył 17 punktów i był ojcem zwycięstwa. Ogólnie zdobywał spore ilości punktów o czym świadczy jego piąta średnia w lidze - 2,260. Niestety dopadły go kontuzje oraz doświadczył w trakcie sezonu rodzinnej tragedii i przez to na pewno nie mógł w pełni pokazać swoich możliwości. Po sezonie natomiast na jaw wyszło, iż klub zalega mu pieniądze. Z całej sytuacji rozwinął się konflikt, o czym również pisaliśmy. Jednak mimo, że strony rozstają się w niezgodzie Włókniarz Częstochowa i tak zapisał się w historii jako pierwszy klub, który przekonał Sajfutdinowa do zmiany barw. Wcześniej nie udawało się to m.in. Unibaksowi Toruń, czy Falubazowi Zielona Góra.
4. Greg Hancock (2006)
Gdy po sezonie w roku 2005 Rune Holta głośno rozstawał się z Włókniarzem na rzecz Marmy Polskie Folie Rzeszów, biało-zieloni musieli poszukać jego następcy. Marian Maślanka postawił wtedy na Grega Hancocka. Amerykanin, który wówczas liczył blisko 36 lat miał za sobą niezbyt udany sezon w barwach gdańskiego Wybrzeża. Niektórzy wieszczyli nawet, że nadszedł jego schyłek kariery, a najlepsze lata minęły wraz z jego odejściem z Atlasa Wrocław.
W 2006 roku, pierwszym sezonie w barwach Włókniarza Hancock pokazał wszystkim, jak bardzo się mylili. Był nie tylko wyróżniającą się postacią w lidze polskiej, ale świetnie radził sobie również m.in. w Grand Prix. "Herbie" poczuł drugą młodość i sięgnął po wicemistrzostwo świata ustępując jedynie niezawodnemu wtedy Jasonowi Crumpowi. Z Włókniarzem związał się na dłużej i został nawet kapitanem drużyny. Wraz z tym klubem wywalczył srebrny (2006) oraz brązowy (2009) medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Częstochowę opuścił po sezonie w roku 2009 i przeniósł się do Falubazu Zielona Góra.
3. Grzegorz Walasek (2014)
Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk, PGE Marma Rzeszów, SPAR Falubaz Zielona Góra, Fogo Unia Leszno i wreszcie Włókniarz Częstochowa. Między innymi w tych klubach brano pod uwagę zatrudnienie Grzegorza Walaska w roku 2014. Ostatecznie zawodnik zdecydował się na ofertę Lwów. Kluczowy wpływ na decyzję wychowanka zielonogórskiego klubu było włączenie się do negocjacji firmy K.J.G. Company, strategicznego sponsora klubu. Z tą firmą Walasek związał się nawet osobną umową reklamową.
Transfer Grzegorza Walaska z Rzeszowa do Częstochowy został zaliczony do jednego z najgłośniejszych minionego okresu transferowego. Automatycznie sprawił, że postrzeganie drużyny Lwów na tle pozostałych rywali diametralnie się zmieniło. Spełniło się przy okazji marzenie wielu częstochowskich kibiców, którzy z ogromnym sentymentem wspominali lata startów Walaska we Włókniarzu. Ten zawodnik zawsze przy Olsztyńskiej cieszył się ogromną popularnością i mógł liczyć na oklaski. Teraz w Częstochowie wierzą, że Walasek, podobnie jak kilka lat temu, będzie stanowić o sile drużyny. On sam po ogłoszeniu swojej decyzji powiedział na naszych łamach: - Po ośmiu latach wracam do Częstochowy i bardzo się z tego cieszę, ponieważ mile wspominam czas spędzony w tym klubie. Dużo się działo przez ten okres, w którym dla niego jeździłem. Mam nadzieję, ze powtórzymy parę rzeczy z tego czasu. Byłoby naprawdę super. Powiedziałem już, że miło wspominam Częstochowę i wydaje mi się, że ta druga strona ma takie same odczucia co do mojej osoby.
Warto przypomnieć, że w barwach Włókniarza Grzegorz Walasek zdobył 3 medale DMP (złoty i dwa brązowe) oraz sięgnął po Indywidualne Mistrzostwo Polski w roku 2004. 2. Grigorij Łaguta (2011)
Po stracie Rune Holty po sezonie 2010 borykający się z kłopotami finansowymi Włókniarz, jeśli chciał utrzymać ekstraligowy byt, musiał zdecydować się na jakieś wzmocnienia. W końcu ówcześni włodarze zdecydowali się zaufać Grigorijowi i Artiomowi Łagutom. W momencie podpisania kontraktów z tą dwójką tak naprawdę trudno było wydawać osądy. Rosjanie znani byli z ogromnej waleczności, co roku pukali do bram Ekstraligi, ale dotąd się w niej nie ścigali. We Włókniarzu, poniekąd zmuszeni do tego działacze, zaryzykowali. Jak pokazuje czas, to ryzyko im się opłaciło.
Przygoda Artiom Łaguty z częstochowskimi Lwami potrwała raptem rok lecz w przypadku "Griszy" jest inaczej. Rosjanin w Częstochowie od początku porywał tłumy, sprawił, że przy Olsztyńskiej trybuny zaczęły ponownie wypełniać się po brzegi. I jak niegdyś fani przychodzili podziwiać Józefa Jarmułę, później Sławomira Drabika, czy Joe Screena, tak teraz takim showmanem stał się Grigorij Łaguta. Czas pokazuje, że Rosjanin nie tylko w niesamowitych okolicznościach na torze ratował Ekstraligę dla Częstochowy, ale jego postać miała również wpływ na istotne dla przyszłości klubu wydarzenia. Częstochowscy kibice walcząc o jego nowy kontrakt zamanifestowali jednoznacznie, że jest dla kogo robić żużel w tym mieście.
Chyba nie ma w Częstochowie kibica, który wyobraziłby sobie obecny skład Lwów bez Łaguty. Zaaklimatyzował się w Częstochowie i jak dotąd pokazuje przywiązanie do klubowych barw oraz kibiców. Dawno nie było we Włókniarzu zawodnika, który wchodzi na trybuny i prowadzi z fanami doping, a później pozuje do zdjęć. - Z kibicami mam świetny kontakt. Jeżdżę tu już kilka lat. Wygląda na to, że tak, jak ja jestem zadowolony z nich, tak oni ze mnie. To fantastyczne uczucie! - mówił w październiku po tym, jak obdarował fanów swoimi akcesoriami - rękawiczkami i kaskiem.
1. Ryan Sullivan (2001)
W 2000 roku jako jedyny zawodnik w historii Mark Loram sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Świata nie wygrywając ani jednego turnieju w cyklu Grand Prix. Anglik, który związany był z Włókniarzem Częstochowa, zdecydowanie podniósł swoje oczekiwania finansowe. Biało-zieloni postanowili jednak nie ugiąć się pod żądaniami Lorama i zrezygnowali z jego usług. Był to bardzo ryzykowny ruch, bowiem Mark Loram był niekwestionowanym liderem drużyny z Częstochowy, której celem na pierwsze lata po awansie do Ekstraligi było utrzymanie.
Włókniarz z ówczesnym prezesem Marianem Maślanką na czele musiał poszukać następcy Lorama. Wybór padł na Ryana Sullivana, dotychczas związanego przede wszystkim z Apatorem Toruń. Zapewne gdyby wtedy dostęp do sieci był tak oczywisty jak obecnie, informacja o przejściu Australijczyka do Częstochowy długo widniałaby na czołówce wielu portali.
"Sully" od początku spłacał kredyt zaufania, jakim go obdarzono. W roku 2001 niemalże w pojedynkę wygrywał niezwykle istotne mecze dla Włókniarza. Notorycznie osiągał dwucyfrowe zdobycze punktowe. Dość napisać, że jego najsłabszy rezultat w owym sezonie wyniósł 12 "oczek" plus bonus! Australijczyk nie spuszczał z tonu i w kolejnych latach był niezawodnym liderem Włókniarza Częstochowa. Nawet w roku 2005, gdy raz za razem zajmował ostatnie lokaty w turniejach Grand Prix, w lidze polskiej był najskuteczniejszy. I nawet wtedy, kiedy dopadła go poważna choroba w postaci zakażenia krwi.
Ryan Sullivan zdobył z Włókniarzem Częstochowa cztery medale Drużynowych Mistrzostw Polski - 1 złoty, 1 srebrny i 2 brązowe. Napisał kawał historii częstochowskiego klubu. I mimo, że ostatnie lata swojej kariery spędził w Unibaksie Toruń, nie zapomniał o sześciu sezonach jazdy we Włókniarzu. - (...) Pragnę podziękować wszystkim fanom w Toruniu za wspieranie mnie w moich osiągnięciach przez 10 lat ścigania się dla tej drużyny. Dziękuję również fanom drużyny z Częstochowy, gdzie jeździłem 6 lat (...) - stwierdził w swoim oświadczeniu, gdy informował, że odwiesza żużlowy kombinezon na wieszak.