W tym artykule dowiesz się o:
Peter Kildemand - odkrycie, które musi trafić do SGP Brak Petera Kildemanda w SGP jest bez wątpienia osłabieniem samego cyklu. Duńczyk w tym sezonie jest w takiej formie, że być może - podobnie jak w SEC - walczyłby również o jeden z medali. - Marzę o występach w Grand Prix, ale Challenge to loteria. Jeden upadek czy wykluczenie i marzenia o trójce można włożyć między bajki - mówił dzień przed zawodami w Lonigo sympatyczny Duńczyk, który został wicemistrzem Europy. [ad=rectangle] Kildemand niejako "wykrakał" sobie problemy, bo w Lonigo wcale nie był gorszy od zawodników z czołowej trójki, ale zanotował upadki i wykluczenia, przekreślając szanse na bezpośredni awans do SGP. Peter Kildemand wydawał się pewniakiem do awansu z Grand Prix Challenge, ale po raz kolejny okazało się, że jest to specyficzny turniej, w którym oprócz umiejętności potrzeba także szczęścia. - To jest jeden z kandydatów do dzikiej karty. Peter Kildemand to jeden z nielicznych żużlowców, który mógłby wnosić do żużla coś nowego. Na pewno nie jest to zawodnik, który jeździ tylko w kółko, tak jak większość niestety w Grand Prix w tej chwili. Próbuje dużo niekonwencjonalnych manewrów na motocyklu. O takich zawodników organizatorzy SGP powinni się starać. Myślę, że doszliśmy do takiego momentu w Grand Prix, gdzie przy kontuzjach Hancock, Woffindena, Iversena braku Warda, to w cyklu nie było zawodników, którzy wykazywaliby się jakimiś ponadprzeciętnymi umiejętnościami. Słabo to się oglądało kibicom. Brakowało zawodników, którzy robiliby coś niekonwencjonalnego, potrafiliby wyprzedzać rywali na dystansie czy wreszcie prezentowali najwyższy światowy poziom. Tego brakowało przy absencji kilku czołowych żużlowców - ocenia Krzysztof Cegielski.
Paradoksalnie problemem Kildemanda może być to, że jednym z pewniaków do dzikiej karty jest już jego rodak Niels Kristian Iversen. Wszystko jednak wskazuje na to, że w stawce SGP utrzyma się tylko jeden Duńczyk. BSI może więc spokojnie przyznać dwie dzikie karty dla rodaków Ole Olsena.
Martin Smolinski - niemieccy kibice zapewnią mu "dzikusa"
Znalezienie się w cyklu SGP Martina Smolinskiego było niespodzianką. Jego zwycięstwo w Auckland sensacją dużego kalibru. Niemiec - odwrotnie niż chociażby Chris Harris - wstydu w Grand Prix sobie na pewno nie przyniósł. Ba, niemieccy kibice go uwielbiali i jeździli gremialnie na wiele aren cyklu SGP, znacznie zwiększając wpływy organizatorów. Takich fanów żużel potrzebuje. Nie ma się co oszukiwać, Niemiec nie tylko kupi być może najdroższy lub jeden z najdroższych biletów, ale także lubi dobrze zjeść podczas zawodów, dodatkowo zakupi gadżet. Słowem, kibic idealny, który napędza żużlową koniunkturę.
Nie jest więc tajemnicą, że Smolinski wydaje się być kandydatem numer jeden do dzikiej karty. BSI obroni swoją decyzję na pewno. Trzeba rozszerzać się na nowe rynki, a ten naszych zachodnich sąsiadów jest wręcz idealny do rozwoju żużla. Po drugie 30-latek jeździł całkiem przyzwoicie w tym sezonie, a już sensacyjne zwycięstwo w Auckland na pewno obroni jego kandydaturę. - Dochodzą mnie jednak słuchy, że Niemiec ma się znaleźć w gronie szczęśliwców ze stałymi dzikimi kartami. Nie decydują o tym jednak względy sportowe, ale marketingowe. Akurat to też trzeba brać pod uwagę. Nie możemy narzekać na zbyt duże zainteresowanie Grand Prix, a niemieccy kibice są bardzo wartościowi dla cyklu. Tutaj powinni organizatorzy walczyć o tych kibiców. Bardzo dużo Niemców jeździło za Martinem Smolinskim po wszystkich arenach Grand Prix - przypomina Krzysztof Cegielski.
Piotr Pawlicki - mistrz świata juniorów gotowy na Grand Prix
Pewnie, niestety jest to mało prawdopodobne, by otrzymał dziką kartę, ale Piotr Pawlicki powinien być jednym z kandydatów, które rozpatrzy BSI. Polak ma za sobą świetny sezon, a szczególnie jego drugą połowę. W cuglach wygrał rywalizację w IMŚJ. Ma złoty medal DMJŚ. W Enea Ekstralidze wygrywał z tuzami światowego żużla, a co najważniejsze, jak sam przyznaje - jest gotowy na starty w Grand Prix. - Jeśli otrzymałbym dziką kartę już na sezon 2015, przyjąłby ją bez wahania. Nie ma na co czekać. Grand Prix to moje marzenie i przyszłość - nie krył po zdobyciu złotego medalu IMŚJ Piotr Pawlicki.
Problem w tym, że Polska ma już dwóch reprezentantów w SGP, a miejmy nadzieję, że po sobotnim wieczorze będzie miała trzech, bowiem w cyklu utrzyma się Jarosław Hampel. To znacznie zmniejsza szanse jakiegokolwiek reprezentanta Polski na stałą dziką kartę. - W Grand Prix jest również miejsce dla młodych Polaków – Piotra Pawlickiego czy Bartosza Zmarzlika. Dla tego drugiego może jest to jeszcze trochę za wcześnie, ale mistrz świata juniorów poradziłby sobie. Obawiam się jednak, pamiętając jak w przeszłości BSI przydzielała dzikie karty, że Polacy mogą nie być brani pod uwagę, nawet jeśli Jarek Hampel nie utrzyma się w cyklu. Dla niego najlepszym rozwiązaniem jest po prostu pozostanie w ósemce, bo liczenie na to że Brytyjczycy docenią Polaków, może źle się skończyć - uważa Krzysztof Cegielski.
Grigorij Łaguta, Darcy Ward i Emil Sajfutdinow - bez nich cykl będzie uboższy
Są zawodnicy, którzy pod względem sportowym w stu procentach spełnialiby wymogi cyklu SGP. Jeżdżą nie tylko świetnie, ale i widowiskowo, a kibice takich żużlowców kochają. Problem w tym, że albo oni nie chcą jeździć w SGP albo stoją za tym inne przeszkody.
Grigorij Łaguta w niczym nie odstaje od żużlowców, którzy każdego roku "męczą" fanów postawą bez wyrazu w cyklu SGP. Rosjanin o dwie klasy bije chociażby Chrisa Harrisa czy Kennetha Bjerre. Jest na pewno także bardziej wyrazisty niż Fredrik Lindgren. Co z tego, skoro Griszy w Grand Prix nie ma i pewnie długo jeszcze nie będzie. - Chciałbym, aby w SGP ścigali się Grigorij Łaguta, Darcy Ward, ale nie wiem, czy tutaj względy formalne nie będą stały na przeszkodzie. Powinien być także Emil Sajfutdinow, ale jak wiadomo Rosjanin nie chce na razie wracać do cyklu - przyznaje Cegielski.
Darcy Ward wypadł z cyklu na własne życzenie. Na razie jest zawieszony przez FIM i pewnie kolejny sezon w SGP będzie miał z głowy. Emil Sajfutdinow chce wrócić do cyklu, ale jeszcze nie teraz. Rosjanin jak już wróci, zamierza walczyć od razu o tytuł mistrza świata.
Być może dziką kartę otrzyma jeszcze któryś z obecnych żużlowców cyklu SGP spoza TOP 8. Wiele się wyjaśni po sobotnim turnieju w Toruniu. Dobrze byłoby dla atrakcyjności Grand Prix, by pojawiły się w cyklu nowe twarze. Pytanie tylko, jakimi kryteriami kierować będzie się BSI. Czynnik sportowy nie zawsze miał największe znaczenie przy wysyłaniu zaproszeń. Geografia, marketing, a często niezrozumiałe wręcz przesłanki sprawiały, że dziką kartę otrzymywał ten, a nie inny żużlowiec.