W tym artykule dowiesz się o:
Janusz Kołodziej był absolutnym królem fazy play-off PGE Ekstraligi. "Najsłabszy" występ zanotował podczas pierwszego meczu półfinałowego w Częstochowie, kiedy to w sześciu biegach zdobył 11 punktów i dwa bonusy. W trzech pozostałych meczach aż 12 razy mijał linię mety jako pierwszy.
W decydujących meczach sezonu Kołodziej zdobył wraz z bonusami 56 "oczek" w 21 wyścigach i osiągnął fenomenalną średnią wynoszącą 2,667 punktu na bieg. Tym samym poprowadził on Unię Tarnów do brązowego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Był to dla niego szósty sezon, w którym wraz ze swoją drużyną stanął na podium Ekstraligi.
- Na formę pracuje się cały rok. Ludzie nie do końca pewne rzeczy rozumieją. Pracujesz cały czas i w danym momencie to może zadziałać. Akurat wtedy, kiedy wiele osób mówiło, że może powinienem zostać odsunięty od składu, czy mieć jakieś zadośćuczynienia, że nie punktuje tak, jak ktoś oczekuje, to wtedy przepatrzyliśmy wszystko pod mikroskopem, każdą śrubkę, bo coś tam nie podobało nam się - przyznał lider tarnowskiej Unii.
Ten sezon należał do Taia Woffindena. Brytyjczyk w sobotę w Toruniu zapewnił sobie tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Z kolei w rozgrywkach PGE Ekstraligi był jednym z najskuteczniejszych zawodników. Lepszy od niego, ale nieznacznie, był tylko Jarosław Hampel, który osiągnął średnią lepszą o 0,004 punktu.
Swój kunszt Brytyjczyk potwierdził w finałowych meczach fazy play-off. Rewanżowe spotkanie finałowe w Lesznie zakończył z kompletem 15 punktów, a łącznie w czterech pojedynkach zdobył 53 "oczka" w 21 wyścigach. Jego średnia w tej części sezonu wyniosła 2,524 punktu na bieg.
- Myślę, że w przeciągu ostatnich dwóch lat udowodniłem, iż jestem topowym żużlowcem. Można mnie porównywać z Jasonem Crumpem, Nickim Pedersenem, Gregiem Hancockiem czy Rickardssonem. Myślę, że jestem w stanie to jeszcze powtórzyć, zobaczymy co przyniesie następny rok - mówił po Grand Prix w Toruniu Tai Woffinden.
Grzegorz Zengota w decydujących spotkaniach tego sezonu nie zawiódł. Co prawda w półfinałowym meczu w Toruniu zdobył tylko 3 punkty i bonus, ale w trzech kolejnych pojedynkach był jednym z liderów Fogo Unii Leszno i między innymi dzięki jego dobrej postawie Byki sięgnęły po mistrzowski tytuł.
W fazie finałowej wychowanek zielonogórskiego klubu wywalczył 34 punkty i trzy bonusy, a na tor wyjechał w 20 wyścigach. Jego średnia wyniosła 1,850 punktu na bieg. W ostatnich meczach sezonu "Zengi" był polskim liderem leszczyńskiej Fogo Unii, a o jego zatrzymanie w klubie apelowali kibice Byków.
- Jeśli Grzegorz będzie podnosić swoje umiejętności w takim tempie jak do tej pory, to może zostać w przyszłym sezonie jednym z liderów swojej drużyny. Patrząc na jego ustawie wyniki, to w zasadzie już teraz można go tak traktować. Notuje dwucyfrowe zdobycze punktowe, a dobry wynik Unii przed rewanżem w finale to w dużym stopniu jego zasługa - chwalił Zengotę Rafał Dobrucki.
Emil Sajfutdinow przed sezonem 2015 wzmocnił Fogo Unię Leszno, co sprawiło, że Byki były głównym faworytem do zdobycia złotego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Rosjanin nie zawiódł oczekiwań działaczy i kibiców i był jednym z liderów swojej drużyny.
Szczyt formy Sajfutdinow osiągnął w końcówce sezonu, gdzie był praktycznie nieuchwytny dla rywali. W czterech decydujących spotkaniach wywalczył 49 punktów, a rewanżowy półfinałowy mecz z KS Toruń zakończył z kompletem "oczek". Jego średnia w fazie play-off wyniosła 2,579 punktu na bieg.
- To moje trzecie złoto w tym roku i jestem z tego faktu niezmiernie szczęśliwy. Nie mógłbym wyobrazić sobie lepszego zakończenia niż mistrzostwo w Lesznie. Fani na stadionie byli wspaniali. Dopingowało nas osiemnaście tysięcy widzów i jako żużlowiec nie przeżyłem wcześniej niczego podobnego - przyznał Rosjanin.
Nicki Pedersen po szesnastu latach startów w lidze polskiej wreszcie spełnił swoje marzenie i wraz z Fogo Unią Leszno wywalczył swój pierwszy złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Duńczyk miał spory wkład w sięgnięciu przez Byki po najcenniejszy laur.
Niemal przez cały sezon trzykrotny Drużynowy Mistrz Świata prezentował równą formę. Małą zadyszkę Duńczyk złapał przed meczami fazy play-off, ale w decydujących spotkaniach już nie zawodził. Zdobył w nich wraz z bonusami 44 punkty, a na tor wyjechał w 20 wyścigach. Jego średnia wyniosła 2,200 punktu na bieg.
- Mieliśmy w tym roku naprawdę świetną drużynę. Były słabsze momenty, ale ciągle ciężko pracowaliśmy i nasz wynik był później jeszcze lepszy. Teraz jest mi ciężko opisać to uczucie, gdy jest się zawodnikiem najlepszej drużyny w Polsce - przyznał uradowany Duńczyk.
Maksym Drabik jest jednym z największych zaskoczeń tego roku. W swoim debiutanckim sezonie w PGE Ekstralidze jeździł bez respektu dla bardziej doświadczonych rywali. 17-letni żużlowiec był jednym z liderów Betard Sparty Wrocław w fazie play-off, a swoją formą imponował zwłaszcza na torze w Częstochowie.
Drabik w decydujących meczach sezonu wystąpił w 21 biegach i zdobył w nich wraz z bonusami 39 punktów, co na tak młodego żużlowca jest świetnym wynikiem. Junior wrocławskiego klubu w meczach fazy finałowej wykręcił średnią wynoszącą 1,857 punktu na wyścig.
- Przychodząc do Wrocławia chciałem po prostu jeździć, bo to dla młodego zawodnika jest najważniejsze. Cieszę się, że mi się to udało, tym bardziej, że pojawiły się dobre wyniki. Przy okazji dzięki lidze i licznym młodzieżówkom poznałem różne tory. Czerpałem z mojej jazdy radość i przez cały sezon naprawdę dobrze się bawiłem - stwierdził młodzieżowiec Betard Sparty Wrocław.
KS Toruń ligowe rozgrywki zakończył na czwartym miejscu. W zespole Aniołów brakowało zdecydowanego lidera, który w każdym meczu byłby gwarantem dwucyfrowej zdobyczy punktowej. Ciężar odpowiedzialności za wynik drużyny na swoje barki wziął najmłodszy jej członek - Paweł Przedpełski.
Młodzieżowiec toruńskiego klubu w fazie play-off spisywał się bez zarzutu. Był pewnym punktem swojej drużyny w każdym z decydujących o medalach spotkań. - Można mieć pociechę z tych młodych zawodników, którzy też nie odczuwają aż tak dużego zmęczenia. Mimo tylu wyścigów, obyło się bez problemów, bo tor tego dnia skrajnej wytrzymałości także nie wymagał - mówił Jacek Krzyżaniak po rewanżowym półfinałowym spotkaniu w Lesznie.
W czterech pojedynkach Przedpełski na swoim koncie zapisał 39 punktów i cztery bonusy w 20 wyścigach, co przełożyło się na średnią 2,150 punktu na bieg. Pod tym względem 20-latek był najlepszym zawodnikiem KS Toruń. Warto dodać, że jego dorobek mógł być większy, ale w rewanżowym meczu o brązowy medal Przedpełski zanotował upadek, którego konsekwencją był uraz kości śródręcza.