W tym artykule dowiesz się o:
W tegorocznej przerwie między sezonami polskie kluby, które otrzymały licencje na starty w PGE Ekstralidze lub Nice Polskiej Lidze Żużlowej, miały w kim wybierać. W efekcie część dobrze znanych w Polsce zawodników nie znalazło w naszym kraju pracodawcy, niektórzy sami nie byli zainteresowani startami w którejś z naszych lig, a paru wciąż jeszcze nie zostało obdarzonych zaufaniem. Nie brakuje też takich, którzy związali się tzw. warszawskimi umowami i mogą liczyć na wypożyczenie lub nawet walkę o skład, jeżeli będą prezentować odpowiedni poziom na treningach, w test-meczach, czy w zawodach w innych krajach.
My przygotowaliśmy subiektywne zestawienie zawodników, których przynajmniej na początku sezonu nie ujrzymy w polskich rozgrywkach.
O młodym reprezentancie Wielkiej Brytanii coraz odważniej mówi się w innych zakątkach Europy, a nie tylko w jego ojczyźnie. Niespełna 23-letni żużlowiec jest bardzo cennym ogniwem w Coventry Bees i często przechylał szalę zwycięstwa na korzyść Pszczół w spotkaniach Elite League.
Garrity'ego cechuje waleczność i ambitna postawa na torze. Na krótkich torach w Zjednoczonym Królestwie potrafi być autorem spektakularnych akcji. Ponadto jest nieźle wyszkolony technicznie, dobrze panuje nad motocyklem i utrzymuje równowagę odpowiednio na nim balansując, a jednocześnie zyskując przewagę nad rywalami. W niższej klasie rozgrywkowej w Polsce mógłby się sprawdzić.
Rafał Malczewski (na zdjęciu) i Łukasz Sówka
Wychowanek Włókniarza Częstochowa jeszcze niedawno potrafił ograć Piotra Pawlickiego i Tobiasza Musielaka na ich torze w ekstraligowym starciu czy być cichym bohaterem Lwów w spotkaniu na domowym obiekcie przeciwko Betard Sparcie Wrocław. Teraz natomiast, gdy wkroczył w wiek seniora, nie podpisał z żadnym klubem nawet tzw. warszawskiego kontraktu.
Taki, jak twierdzą we Włókniarzu, był mu oferowany, lecz strony nie doszły do porozumienia. Jaka przyszłość czeka młodego częstochowianina? Trudno wyrokować. Być może w letnim oknie transferowym znajdzie zatrudnienie, bowiem znając charakter tego żużlowca ciężko przypuszczać, by zrezygnował z kontynuowania kariery.
W podobnej sytuacji co "Komar" znalazł się Łukasz Sówka. Pochodzący z Kalisza żużlowiec na początku swojej kariery zapowiadał się bardzo obiecująco, a tymczasem obecnie jest bez klubu w naszym kraju. W 2015 roku próbował swoich sił w Renault Zdunek Wybrzeżu Gdańsk, lecz ze słabym skutkiem.
Kolejny brytyjski talent, jeszcze większy od Jasona Garrity'ego, uznawany za największą nadzieję angielskiego żużla młodego pokolenia. Zawodnik ten w tym roku skończy 18 lat. Cała kariera przed nim, a rysuje się ona w kolorowych barwach. Jeździec z Wysp Brytyjskich imponuje zawziętością, sprytem i ofensywnym stylem jazdy. Aż dziw bierze, że na razie nie dołączył do żadnego polskiego klubu.
W zeszłym roku miał on okazję zaprezentować się publice w naszym kraju, podczas World Speedway League w Gorzowie Wielkopolskim. Zwrócił tam na siebie uwagę, zaprezentował dużą odwagę i walkę do samej mety. Ma on też za sobą starty w Drużynowym Pucharze Świata. Na nadchodzący sezon podpisał kontrakt w szwedzkiej Elitserien - Masarnie Avesta. Wydaje się, że kwestią czasu jest, gdy na stałe zawita do Polski.
Duńczyk swoją przygodę ze startami w naszej ojczyźnie rozpoczął wiążąc się kontraktem z rybnickim klubem w 2012 roku. Sezon później przeniósł się do zielonogórskiego Falubazu, gdzie wierzono, że rozwinie skrzydła i niczym Aleksandr Łoktajew będzie bardzo cennym nabytkiem. Tak się jednak nie stało i obecnie niespełna 22-latek odszedł z ekipy spod znaku Myszki Miki.
Reprezentant Danii, który z młodzieżową drużyną narodową zdobył w minionym roku srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów trafił do pierwszoligowego Startu Gniezno, który, jak wiadomo, w sezonie 2016 nie przystąpi do ligowych zmagań.
Bech będzie miał za to okazję wzbudzić zainteresowanie swoją osobą wśród polskich działaczy regularnie startując w brytyjskiej Elite League, gdzie będzie zdobywać punkty dla Wolverhampton Wolves, czy w szwedzkiej Elitserien (Elit Vetlanda).
Była młodzież, czas na bardziej doświadczonych zawodników. Czeski żużlowiec w minionym sezonie reprezentował w naszym kraju barwy klubu z Lublina na najniższym szczeblu rozgrywek. Radził sobie całkiem przyzwoicie - w 9 meczach osiągnął średnią biegową 2,214 i został sklasyfikowany na 3. miejscu najskuteczniejszych zawodników PLŻ 2.
Mimo dobrej postawy w zeszłym sezonie, teraz na próżno szukać nazwiska byłego Indywidualnego Mistrza Europy w którymkolwiek polskim zespole. Jego dotychczasowy pracodawca, wspomniany Motor Lublin, z powodu kłopotów finansowych nie otrzymał licencji na starty w tym roku.
36-letni reprezentant naszych południowych sąsiadów jak na razie posiada umowę jedynie z ekipą z Pardubic w swojej ojczyźnie.
Sensacyjny triumfator Grand Prix Nowej Zelandii z 2014 roku akurat sam podjął decyzję, że starty w lidze polskiej nie są mu potrzebne. We wspomnianym sezonie, jednym z lepszych w wykonaniu Niemca, niektóre ośrodki czyniły podchody by jednak przekonać go do jazdy w naszych rozgrywkach. Pozostawał on nieugięty.
Miniony sezon nie był już dla niego tak udany jak ten wcześniejszy i niewykluczone, że w trakcie letniego okna transferowego uzupełni kadrę jakiegoś polskiego klubu. Być może będzie na tym zależeć przedstawicielom Jawy, którzy chcą przecież wrócić do swych lat świetności i zaoferować konkurencyjny sprzęt dla włoskiego GM-a. Tymczasem Smolinski jest fabrycznym jeźdźcem czeskiego producenta, a z kolei polski rynek żużlowy najbardziej atrakcyjny dla biznesu.
To jednak tylko przypuszczenia, bowiem niedawno sam zainteresowany przyznał, że w tym momencie woli skupić się na poprawie wydajności Jawy oraz powrocie do cyklów GP i SEC. Już tylko na ten moment ma zaplanowanych około 50 startów.
Nieobecność w polskich rozgrywkach Chorwata może zaskakiwać. Były zawodnik m.in. leszczyńskiej Unii, rzeszowskiej Stali, wrocławskiej Sparty, czy ostatnio grudziądzkiego GKM-u ma jednak za sobą bardzo słaby sezon. W efekcie nie wzbudził większego zainteresowania wśród prezesów i menedżerów dowodzących ośrodkami w Polsce.
W ogóle kariera chorwackiego zawodnika znalazła się na dość wyboistym zakręcie. Pavlic nie podpisał bowiem kontraktu nie tylko w naszym kraju, ale w żadnym innym. Nie ma go nawet w klubach z Czech, czy Niemiec, gdzie poziom rozgrywek jest niższy od tego w pozostałych czołowych ligach (Polska, Szwecja, Wielka Brytania, Dania). Urodzony w 1989 roku żużlowiec będzie chciał się odbudować trenując na swoim domowym (dosłownie) torze w Gorican. Tym bardziej, że jest po kontuzji, której doznał w listopadzie.
----- Oto nasze propozycje. A kogo Wam, drodzy Czytelnicy, brakuje w dwóch klasach rozgrywkowych w Polsce? Piszcie kandydatury w komentarzach. Zachęcamy do dyskusji!