Pięć turniejów, pięć miejsc na podium. Tak Polacy radzili sobie na Antypodach
Podobnie jak w zeszłym roku, tak i w tym batalię o Indywidualne Mistrzostwo Świata na żużlu zakończy Grand Prix Australii. Będzie to szósta runda poza Europą i trzecia w Australii. Sprawdziliśmy, jak Polacy radzą sobie w turniejach na Antypodach.
Najlepszego żużlowca globu od 1995 roku wyłania się poprzez rozegranie kilku turniejów. Innymi słowy - cykl Grand Prix. W pierwszych latach liczyły one po 6 rund. Zawody Grand Prix były istnym świętem, które odbywały się zazwyczaj raz w miesiącu. Ci, którzy chcieli liczyć się w walce o medale, nie mieli miejsca na błędy.
Z czasem organizatorzy cyklu, firma BSI, zaczęli otwierać się na nowe horyzonty. W 2002 roku po raz pierwszy w historii zdecydowano się zwiększyć liczbę turniejów (do 10) i ponadto wybrać poza Europę. Wybór padł od razu na odległą Australię. W Sydney na sztucznym torze obiektu Australia Stadium piąty i jak się później okazało przedostatni tytuł w karierze świętował Tony Rickardsson, zaś za nim w klasyfikacji generalnej uplasowała się wielka trójka Australijczyków - Jason Crump, Ryan Sullivan i Leigh Adams. Najlepszy z Polaków, Tomasz Gollob, zajął 7. pozycję.
Jak jednak nasi reprezentanci radzili sobie w pojedynczych rundach na drugim końcu świata? Podróż po nieeuropejskich turniejach zaczynamy oczywiście od wspomnianego Sydney.
Aktualne składy drużyn: PGE Ekstraliga -> | Metalkas 2. Ekstraliga -> | Krajowa Liga Żużlowa ->
-
yes Zgłoś komentarzMają o co walczyć Polacy w Australii. Zmarzlik o medal, Janowski o pozostanie w cyklu. Piotr też chciałby mieć pewność i w czołówce.