SGP: Terminator, kosmita i dawni mistrzowie. To oni mogą zniszczyć polskie marzenia

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W sezonie 2018 o tytuł mistrza świata będzie walczyć czterech Polaków. Nic dziwnego, że marzymy o złocie. Rzecz w tym, że lista zawodników, którzy chcą popsuć polskie marzenia, znowu jest bardzo długa. Kogo powinni obawiać się nasi reprezentanci?

1
/ 6

Przed startem sezonu niektórzy mówili, że po kontuzji jest kotem w worku. Szwed szybko ich uciszył. Od pierwszego wyścigu w PGE Ekstralidze prezentował kosmiczną formę. Jeździł tak szybko, że niektórzy zaczęli zastanawiać się, czy z jego sprzętem wszystko jest w porządku. Lindgren ma dużą szansę, żeby od mocnego akcentu rozpocząć rywalizację w Grand Prix. PGE Narodowy mu leży. Rok temu to on był najlepszy.

2
/ 6

Długo nie siedział na motocyklu. Był wysyłany na emeryturę, wiele osób twierdziło, że od dawna odcina już tylko kupony, ale on wrócił w wielkim stylu. W pierwszych kolejkach PGE Ekstraligi jedyny zawodnik, który znalazł sposób na kosmiczną prędkość Fredrika Lindgrena. W meczu z Betard Spartą Wrocław pokonał nie tylko rywali, ale także ból. Nicki znowu jest głodny sukcesów, a w dodatku skupiony tylko na żużlu. Na pewno będzie bardzo groźny.

3
/ 6

W światowej czołówce od 2013 roku, kiedy pierwszy raz został czempionem. Od tego czasu tylko raz nie stał na podium. W jego jeździe nie widać takiego błysku jak kiedyś, ale bez wątpienia trzeba się z nim liczyć. Brytyjczyk na pewno będzie w grze o medale.

4
/ 6

Gdyby miało liczyć się tylko tu i teraz, to nie byłoby go w naszym zestawieniu. W ubiegłym roku wygrał z bólem i zdobył tytuł, który należał mu się jak psu buda, ale obecnie jest w kiepskiej formie. Uważamy jednak, że przekreślanie mistrza świata przed startem cyklu byłoby nietaktem. Doyle może w każdej chwili wrócić na właściwe tory, chociaż mamy świadomość, że obrona złotego medalu nigdy nie jest łatwa.

5
/ 6

Jeden brązowy medal w debiutanckim sezonie i nic więcej. Rosjanina na pewno stać na zdecydowanie więcej. Za każdym razem jest w czołówce, ale od dłuższego czasu nie może wskoczyć na podium i zawalczyć o najwyższe cele. Być może to będzie jego rok.

6
/ 6

Nie ma go w PGE Ekstralidze, więc nie mamy tak naprawdę żadnego punktu odniesienia. Pierwsza runda powinna pokazać, czy Amerykanin cały czas jest zawodnikiem ścisłej, światowej czołówki. W ostatnich latach wielu wróżyło mu koniec kariery, a póniej okazało się, że okrutnie się mylili. Nie będziemy zdziwieni, jeśli i tym razem Hancock będzie bić się o medale.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (1)
avatar
gorzowianin z Mazowsza
11.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Redaktorze, marzenia pomimo że niewiele kosztują, są niewiele warte. Tu nie trzeba marzyć, trzeba walczyć i zwyciężać.