- To faktycznie będą bardzo krótkie wakacje. Ostatnie dwa tygodnie skupiałem się na spędzeniu czasu z najbliższymi, a już w styczniu czekają mnie występy w mistrzostwach Australii. Do Europy wrócę już w lutym, bo chcę dopilnować spraw sprzętowych i od początku uczestniczyć w przygotowaniach z drużyną Betard Sparty - przyznaje wprost nowy zawodnik wrocławskiego klubu, Brady Kurtz.
Choć zawodnik mógłby znacznie dłużej cieszyć się słońcem w ojczyźnie, to sam zdecydował, że zamierza wraz z kolegami wybrać się na obóz przygotowawczy, a chwilę później rozpocząć testy sprzętu przed kolejnym sezonem. Żużlowiec zdaje sobie sprawę, że musi to robić w Europie, bo tu warunki atmosferyczne są zupełnie inne niż w Australii.
Jego zdaniem lepiej więc wrócić do Europy wcześniej i szykować się tutaj, niż pozostać kilka tygodni dłużej w Australii i korzystać z teoretycznie korzystniejszej pogody.
ZOBACZ WIDEO: "Alarm". Znany polityk jest przerażony wydarzeniami w Gorzowie
- Wszystko traktuję bardzo poważnie, bo zdaję sobie sprawę, że kolejny sezon będzie dla mnie bardzo trudny. Przede mną duże wyzwania i zrobię wszystko, by się dobrze do nich przygotować - dodaje Kurtz.
Taka postawa nowego nabytku musi spodobać się działaczom Sparty. Oni od lat wyznaczają standardy w polskim żużlu, a w środowisku od dawna żartuje się z obszernych umów, które podpisuje się wraz z kontraktem w tym klubie. Działacze chcą mieć bowiem pewność, że żużlowiec będzie nie tylko przygotowany kondycyjnie do rozgrywek, ale także, że będzie miał odpowiednią wagę, sprzęt, a także pomoc czołowych mechaników świata. Nie brakowało zawodników, którym przeszkadzała aż tak wnikliwa kontrola ze strony klubu, ale jak widać Australijczyk jest w tej drugiej grupie.
Wrocławianie mogą poczuć sporą różnicę, bo 28-latek jest obecnie skupiony w stu procentach na żużlu, a to spore przeciwieństwo Taia Woffindena, który w ostatnich sezonach korzystał z życia, a poza torem miał coraz to nowe pasje. Zaangażowaniu Kurtza nie ma się co dziwić, bo w tym roku ma życiową szansę nie tylko w PGE Ekstralidze (wraca do elity po pięciu latach przerwy), ale także w Grand Prix.
Sam zawodnik wielkiej rewolucji sprzętowej nie planuje, silniki wciąż ma dostarczać mu Ashley Holloway, a w parku maszyn pomagać będą ci sami mechanicy, którzy pomogli mu wykręcić w tegorocznych rozgrywkach Metalkas 2. Ekstraligi średnią 2,402 pkt/bieg.