W tym artykule dowiesz się o:
Nakręcą film o Pawle Miesiącu?
Historia Pawła Miesiąca jest gotowym scenariuszem na niezły żużlowy film fabularny. Czymś w rodzaju od pucybuta do milionera, że jeśli tylko w coś wierzysz, uporem, pracą można przenosić góry i spełniać marzenia. Aż dwanaście lat bowiem trwała jego najeżona wybojami droga do ponownych startów w PGE Ekstralidze. W sezonie 2007, zaraz po skończeniu wieku juniora, jeszcze w barwach macierzystej Stali Rzeszów wykręcił słabiutką średnią 0,900 pkt/ na bieg. W pięćdziesięciu wyścigach nie wygrał ani raz.
Pech jednego szczęściem drugiego
Miesiąc zostając ze Speed Car Motorem Lublin w PGE Ekstralidze sporo ryzykował, ale miał przy okazji trochę szczęścia. Miejsc dla Polaków w seniorskim zestawieniu beniaminka było bowiem mniej niż zakontraktowanych zawodników. Początkowo był przewidywany do roli walczącego o skład z Grzegorzem Zengotą i przede wszystkim Dawidem Lampartem.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zszokował kibiców. "Lekarz w Polsce widząc moją nogę zbladł"
Silnik padł, Miesiąc się nie skończył
Kontuzja Zengoty na crossie sprawiła, że sztab szkoleniowy został zmuszony do zrewidowania swoich planów. Jacek Ziółkowski i Maciej Kuciapa pewnie podobnie jak kibice przecierali oczy ze zdumienia po pierwszych meczach Miesiąca. Mówiono, że trafił mu się złoty silnik od Flemminga Graversena, a gdy on padnie skończy się i Miesiąc. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Dzierżąc trzydzieści cztery wiosny na karku Paweł okazał się jednym z głównych autorów utrzymania Speed Car Motoru Lublin w najlepszej lidze świata. Na koniec rozgrywek legitymował się dwudziestą dziewiątą średnią (1,647), wyprzedzając wielu klasowych jeźdźców.
CZYTAJ TAKŻE: Znany projektant ubrał Motor Lublin
Efektowna zmora sędziów
Jeszcze przed sezonem 2019 pukano się w głowę, z czym ten Miesiąc pcha się do PGE Ekstraligi, skoro jego największym mankamentem jest szybkie wyjście spod taśmy, a tam wyprzedzenie kogoś na dystansie graniczy z cudem. Ten szczebel ligowy miał go wypluć i przemielić. Tymczasem żużlowcowi błyskawicznie przypięto łatkę jednego z najefektowniej jeżdżących w całej lidze. Pojawiały się opinie, że to nawet dobrze, iż Miesiąc przegrywa start, bo to gwarancja emocji. Jego znakiem firmowym jest nienaganna sylwetka i uniesiona z haka prawa noga. Za to drugie dostawał od sędziów po uszach. Upomnienia, ostrzeżenia była na porządku dziennym. Także za próby czołgania się i kradzenia startów.
Nieufny wzrok kolegów. Chciano zrobić z niego oszusta?
Już w trakcie sezonu wielu ludzi ze środowiska nie dawało wiary piorunującej formie i dyspozycji Miesiąca. Sugerowano, że zawodnik jest tak szybki, ponieważ ucieka się do korzystania z nieregulaminowego sprzętu. Kontrole na meczach dotykały najczęściej właśnie jego. W jednym z wywiadów wspominał, że gaźnik sprawdzono mu aż tyle razy, iż z powodu wytarcia zaraz wyjdą na nim dziury. Każdy audyt rozwiewał jednak wątpliwości. Żużlowiec był czysty jak łza.
Cugowski zdradził pilnie strzeżoną tajemnicę
Pod koniec sezonu wielki fan Motoru Lublin - artysta Krzysztof Cugowski zdradził w magazynie "Bez Hamulców" głęboko skrywany sekret odnoszący się do Miesiąca. Mianowicie, 34-latek ma od dłuższego czasu kłopoty z dłońmi, a lekarze nie do końca mogą postawić tej dolegliwości właściwej diagnozy. Kilka tygodni później sam Miesiąc u nas w potwierdził potwierdził informacje wokalisty Budki Suflera dodając, że w lewej ręce nie ma czucia.
Niedoszłe "Odkrycie sezonu"
Miesiąc był murowanym kandydatem do zgarnięcia głównej nagrody na niedawnej gali PGE Ekstraligi w kategorii "Odkrycie sezonu". Finalnie "Szczakiela" sprzed nosa głosami fanów z całej Polski sprzątnął mu kolega klubowy - Mikkel Michelsen. W wolnych chwilach "Łełek" jak wołają na niego znajomi nie tylko z toru lubi grać w Fifę. I ponoć jest w nią naprawdę dobry.
CZYTAJ TAKŻE: Drabik przedłużył kontrakt z Betard Spartą