Żużel. Drużyna dinozaurów, czyli faceci po 40-ce wciąż jadą w lewo

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Holta, Protasiewicz, Walasek i inni. Być może nawet Greg Hancock. W przyszłym roku kibice będą mogli zobaczyć na polskich torach nawet ośmiu zawodników urodzonych w latach 70. Dlaczego żużlowcy są coraz starsi?

1
/ 7

[b]

To nie jest sport dla starych ludzi?[/b]

Jazda bez hamulców z prędkością przekraczającą 100 kilometrów na godzinę. Długie podróże między torami często niepozwalające na regularne powroty do domu. Ryzykowanie własnego zdrowia i życia, ku uciesze gawiedzi ze stosunkowo małych miasteczek i otrzymywanie raczej nie współmiernych do ryzyka zarobków. Praca przede wszystkim w weekendy. To zdecydowanie nie brzmi jak wymarzony plan na spędzenie życia po czterdziestce.

Ponadto, wyczynowa jazda na żużlu wymaga niebagatelnej siły i zręczności, a także - wbrew pozorom - ponadprzeciętnej kondycji. Dlaczego więc aż tylu żużlowców kontynuuje swoje kariery długo po ukończeniu 40. roku życia?

Przede wszystkim z powodu deficytu godnych następców. Eksperci biją na alarm: już w najbliższej przyszłości zacznie brakować nam zawodników. Szkółki nie wypuszczają bowiem wystarczającej liczby juniorów na tyle dobrych, by kontynuować kariery po ukończeniu 22. roku życia.

Część weteranów decyduje się na kontynuację kariery także z powodu swoistego uzależnienia od żużla. Nie tylko psychicznego, choć - jak twierdzą sami zainteresowani - czarny sport wciąga bardziej niż nawet najtwardszy narkotyk. Zawodnicy często uzależnieni są od żużla także ekonomicznie. Od 15. roku życia skupiali się oni głównie na rozwoju kariery, często zaniedbując obowiązki edukacyjne. Dla wielu z nich, żużel jest jedyną pracą, którą potrafią wykonywać.

Kibice muszą przyzwyczajać się do oglądania starszych zawodników. W przyszłym roku na ligowych torach będzie okazja do obserwowania siedmiu, a nawet ośmiu "dinozaurów' - żużlowców urodzonych w latach 70. Czy będzie to "nienawistna ósemka" niczym w filmie Quentina Tarantino? Z pewnością są w stanie pokazać niejednemu małolatowi, że ich czas jeszcze nie przeminął.

ZOBACZ WIDEO Różnica zdań w kwestii obcokrajowca pod numerem młodzieżowym. Chcemy ratować inne kraje, za chwilę obudzimy się z ręką w nocniku?

2
/ 7

[b]

Drugoligowcy - Burza, Baliński i Bjarne Pedersen[/b]

W drugiej lidze ma wystąpić aż 3 zawodników urodzonych w latach 70. Wolfe Wittstock podpisali co prawda kontrakt z 44-letnim Mirko Wolterem, ale nic nie wskazuje na to, by Niemiec mógł przebić się do meczowej siódemki klubu zza Odry.

Bjarne Pedersen - zawodnik często mylnie przedstawiany jako brat Nickiego - ma za sobą bardzo ciekawą karierę. Może pochwalić się złotym medalem indywidualnych mistrzostw Danii i wieloma latami startów w cyklu Grand Prix. Duńczyk zapowiedział zawieszenie kevlaru na kołek po zakończeniu przyszłego sezonu, ale zdążył już reprezentować barwy klubów z Łodzi, Rawicza, Gdańska, Gniezna, Torunia, Tarnowa, Piły i Opola. Najbliższy rok spędzi zaś w drużynie Wilków Krosno.

Stanisław Burza to z kolei prawdziwy weteran niższych klas rozgrywkowych. Od odejścia z Unii Tarnów w 2006 roku spędził 13 lat w I i II lidze. W minionym sezonie był w Wandzie Kraków jako jeżdżący trener. Doświadczenie 43-latka będzie z pewnością bardzo potrzebne nowopowstałemu klubowi z Rzeszowa, którego barwy przyjdzie mu teraz reprezentować.

Nieco inaczej prezentuje się sytuacja Damian Balińskiego. Jego obecność w drużynie Stainer Unia Kolejarz Rawicz to symbol klubowej fuzji jeszcze większy niż leszczyńscy juniorzy, czy sprowadzeni za pieniądze Unii zagraniczni adepci. 43-latek jest prawdziwą legendą aktualnych Drużynowych Mistrzów Polski i kibice nie wyobrażają go sobie w barwach przeciwnej drużyny. Trzy lata spędzone w ROW-ie, to w tym mieście temat tabu.

3
/ 7

Grzegorz Walasek - rocznik 1976

Tego człowieka albo się kocha, albo nienawidzi. Grzegorz Walasek to postać nietuzinkowa, bardzo wybijająca się swoim kolorytem ponad dobijającą szarość czarnego sportu. Jego rozmowy z sędzią, czy wypowiedź na temat Nickiego Pedersena, to już klasyka żużlowego internetu. Złośliwi mówią "złotówa", przychylni: "rzutki przedsiębiorca".

Na wielu stadionach był oklaskiwany, choć pewnie jeszcze częściej doświadczał gwizdów. Wciąż jednak pojawia się na nich jako zawodnik, choć wielu jego rówieśników zrezygnowało już z zawodowej jazdy. Zwiedził już kawał żużlowej Polski, ale najlepiej wspominają go chyba w macierzystej Zielonej Górze.

W przyszłym sezonie kolejny raz będzie świadczył o sile Arged Malesa TŻ Ostrovii. Niektórzy eksperci sugerują, że to już nie te lata. Mówi się, że wicemistrzowie I ligi przejadą się ufając zawodnikowi w tak podeszłym wieku. Walasek takie głosy słyszy już jednak od lat i zapewne również tym razem skwituje je swoim zawadiackim uśmiechem po kolejnych wygranych biegach.

4
/ 7

Rune Holta - rocznik 1973

Polak czy nie Polak? To jedno z najczęściej zadawanych niegdyś żużlowych pytań. To czego Holcie nie można jednak odmówić - dwukrotnego tytułu Indywidualnego Mistrza Polski. Tak samo z resztą jak wielu lat spędzonych w cyklu SGP i bardzo owocnej kariery sportowej.

Ostatni czas spędził w swoistym żużlowym niebycie. Jeśli jednak Get Well Toruń korzystał już z jego usług, to prezentował się na zaskakująco dobrym poziomie. Wydawało się, że z uwagi na trapiące go problemy zdrowotne może nawet zakończyć karierę, ale zdecydował się na transfer do klubu w którym spędził najlepsze lata swej kariery - forBET Włókniarza Częstochowa.

Pod Jasną Górą zawsze czuł się jak w domu, więc wydaje się, że może godnie zastąpić Adriana Miedzińskiego. Będzie to bardzo ważne, bo drużyna prowadzona przez Marka Cieślaka nie ukrywa, że jej tegorocznym celem jest walka o tytuł DMP.

5
/ 7

[b]

Piotr Protasiewicz - rocznik 1975.[/b]

Niewielu jest w środowisku żużlowców darzonych tak wielkim respektem. Uchodzi za jednego z najbardziej inteligentnych zawodników na świecie, być może nawet zbyt inteligentnego jak na ten prosty sport, polegający w gruncie rzeczy na ośmiokrotnym skręcie w lewo. Od lat jest filarem i legendą Stelmetu Falubazu Zielona Góra.

Może i nie jest to już ten młody zabijaka kreowany na następce Tomasza Golloba. Może i jego umiejętności i wyniki nie budzą już takiego podziwu jak przed laty. Przy deficycie krajowych zawodników na rynku transferowym, to jednak wciąż solidny ekstraligowiec.

Nadzieję na poprawę wyników stwarza fakt jego ustatkowania. Z wymienionego w niniejszym tekście grona, to właśnie on najmocniej osiadł w swoim obecnym klubie. Protasiewicz nie musi drżeć o swoją, wypracowaną przez lata, pozycję w Falubazie. Taki spokój może doprowadzić do znacznie lepszych zdobyczy punktowych.

6
/ 7

[b]

Nicki Pedersen - rocznik 1977.[/b]

Jak odsiać żużlowych laików od prawdziwych ekspertów? Zapytać o zdanie na temat Nickiego Pedersena. Znawca będzie opowiadał o wielu latach dominacji na żużlowych torach, a ignorant zacznie krzyczeć o "chamstwie" albo wręcz "bandytyzmie". Taka jest smutna prawda.

Jeśli ktoś miałby kiedyś tworzyć listę najlepszych żużlowców wszechczasów, to musiałoby się na niej znaleźć miejsce dla Duńczyka. 3 złote medale indywidualnych mistrzostw świata mówią same za siebie. Tak samo z resztą jak lata fenomenalnych występów w polskiej lidze.

Rzeczywiście, w ostatnich latach Duńczyk nieco spuścił z tonu. Zapowiada jednak powrót do wysokiej formy i z pewnością nie myśli na razie o zakończeniu żużlowej kariery. W MRGARDEN GKM-ie Grudziądz może rozwinąć skrzydła. W na chwilę obecną najlepszym klubie z województwa kujawsko-pomorskiego zaufano mu na tyle mocno, że mimo zaawansowanego wieku podpisano z nim aż 2-letni kontrakt.

7
/ 7

[b]

Greg Hancock - rocznik 1970.[/b]

Sytuacja Amerykanina jest dużo bardziej skomplikowana niż jego nieco młodszych kolegów. Greg Hancock to zdecydowanie jeden z najlepszych żużlowców ostatnich lat. Kiedy większość jego rówieśników zmagania żużlowe obserwowała już w kapciach na fotelu, on zdobywał tytuły mistrza

Aż żal myśleć o tym jak piękna mogła być końcówka jego kariery, gdyby nie wymuszona ciężką chorobą żony przerwa. Co prawda, ostatni sezon na polskich torach spędził w 2. lidze, jednak nie oznacza to, że spadły jego umiejętności żużlowe.

Hancock nawet jako 50-latek ma sporo do udowodnienia, a w Rybniku bardzo liczą na to, że w październiku przyszłego roku do charakterystycznego uśmiechu Amerykanina dołączy wytknięty w stronę krytyków język.

Każdy miłośnik czarnego sportu powinien trzymać kciuki za powrót Hancocka do dawnej formy. Żużel po prostu potrzebuje Hancocka na najwyższym poziomie. By jednak można było myśleć o jego wynikach sportowych, najpierw musi on w ogóle wyjechać na tor. Do tego potrzebny jest zaś dobry stan zdrowia jego partnerki. To właśnie on powinien być intencją modlitw kibiców speedwaya.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (6)
KACPER.U.L
2.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Rysio jeszcze zaskoczy tak,że szczęki opadną,i czasu zabraknie w tym programie z tymi łbami branymi się,a po wszystkim skwituje ponownie:I came home.Wiadomo gdzie:))  
avatar
yes
2.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Drużyna dinozaurów, czyli faceci po 40-ce wciąż jadą w lewo" - nawet 70 letni sklerotyk nie musi w prawo ;) Przepraszam starszych panów, niedawno został ojcem 72 letni polski aktor...  
avatar
Angrift
2.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W Toruniu w sezonie 2019 Get Well p.Terminskiego miał takie stadko" dinozaurow,evergreenow" ze wyladowal w 1 lidze.I nie był to awans z 2 ligi.Panie Terminski.  
avatar
TomaszLKP
2.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ktoś myli Bjarne jako brata Nickiego? Pewnie od was wypłynął ten farmazon jak to, że Bjarne w Wilkach Krosno.