W tym artykule dowiesz się o:
Przez dziesięć lat w Lublinie żużel prowadziły dwie ekipy. Pierwsza, która powołała do życia Klub Motorowo-Żużlowy oraz obecnie działający Speed Car Motor Lublin.
Koziołki wywalczyły awans do pierwszej ligi w 2011 roku. Beniaminek utrzymał większość swojego składu na następny sezon, dorzucając do tego Dawida Stachyrę i Roberta Miśkowiaka. Jego transfer okazał się hitem. Na jego powitanie zebrała się cała klubowa sala, zorganizowano nawet specjalną konferencję prasową. Zaangażowanie IMŚJ 2004 było największym sukcesem ekipy, która kierowała żużlem w Lublinie, w latach 2009-2015.
Miśkowiak stał się liderem zespołu, swoimi świetnymi występami natchnął Lubelski Węgiel KMŻ do zwycięstw. Z kopciuszka KMŻ przeobraził się w silną ekipę. Walcząc do ostatniego meczu o awans do Ekstraligi. Pościg udaremniła jednak Lechma Start Gniezno, która cieszyła się z uzyskania promocji po trzynastu latach. Miśkowiak na pocieszenie został najskuteczniejszym w Nice 1. Lidze Żużlowej ze średnią 2,381.
Miśkowiak po sezonie 2012 odszedł do Wybrzeża Gdańsk. Do Lublina wrócił w 2014 roku. Też będąc jednym z liderów zespołu, choć nie w tak błyskotliwym stylu, jak robił to za pierwszym razem. To właśnie wtedy jego drużyna pożegnała się z pierwszą ligą.
W 2008 roku warkot ligowego ścigania w Lublinie ustał. Drużyna stworzona na następny rok wyglądała dość eksperymentalnie. Złożona z byłych zawodników TŻ-u Lublin, wsparta kilkoma niechcianymi żużlowcami. Postawiono na Karola Barana, jednego z lepszych żużlowców rzeszowskiej szkółki. Nie do końca docenianego w innych klubach. Baran mimo dużych trudności organizacyjnych w KMŻ stał się jednym z liderów.
Startował w KMŻ przez kolejne sezony, wywalczył z zespołem awans do wyższej ligi. Z Lublina odszedł po sezonie 2013. Kiedy wspólnie z kolegami zaprotestował przeciwko tzw. wariantowi oszczędnościowemu. U kibiców zyskał sporą sympatię za charakter, nieustępliwość, oddanie drużynie. Innych z kolei potrafił zdenerwować swoim zachowaniem i podejściem do sportu.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams
Lubelski Węgiel KMŻ Lublin nie sprostał zadaniu i nie awansował do pierwszej ligi zarówno w 2009, jak i 2010 roku. Starania działaczy i sponsorów skupiły się na następnym sezonie. Stąd też w zespole pojawił się Paweł Miesiąc. Z pewnością za namową Jacka Ziółkowskiego, z którym Miesiąc współpracował jeszcze w Rzeszowie. Jego skuteczność w pierwszym sezonie i drugie miejsce w 2 lidze zaowocowały kontraktem na następny rok.
Miesiąc podobnie jak Baran zyskał popularność dzięki swojej nieustępliwości. Nie było dla niego straconych pozycji. Złośliwcy i krytycy mówili jednak, żeby ktoś go w końcu nauczył startować, a będzie jeździł w Ekstralidze. Miesiąc podobnie jak Baran, Kuciapa czy Jeleniewski odeszli z klubu po sezonie 2013. Wrócił do niego wraz z nową ekipą rządzących. Miesiąc przy pełnym zaufaniu Dariusza Śledzia, Jacka Ziółkowskiego i Jakuba Kępy zrobił milowy krok naprzód. Najpierw uratował play-offy lublinianom w drugiej lidze, by w następnym roku zrobić to z równie wielką klasą. A jego come-back do PGE Ekstraligi w ostatnich rozgrywkach zapamiętają wszyscy. Miesiąc udowodnił, że na sukcesy nie jest za późno.
Jeden z najlepszych transferów w ekipie KMŻ. Ściągnięty awaryjnie do Lublina, gdy drużynie nie szło w rozgrywkach na drugoligowym froncie. Woodward polubił lubelski, przyczepny tor i zaczął na nim osiągać bardzo dobre wyniki. To on był najlepszym żużlowcem KMŻ w 2011 roku. Dokładał ważne punkty w sezonach 2012-2013. Podpisał kontrakt na rok 2014, tym samym został jedynym, ze starej ekipy. Ten sezon okazał się dla niego najtrudniejszy. Walczył z ustawieniami w silnikach, nie potrafił znaleźć prędkości na bardzo twardym wówczas lubelskim torze. Miał słaby rok, a do tego okupił go paskudną kontuzją nogi, która przytrafiła mu się meczu z Lokomotivem Daugavpils. To z tym zespołem podpisał kontrakt na 2015 rok, jednak komplikacje i słabe badania lekarskie zmusiły go do zakończenia kariery. W Lublinie spędził cztery sezony, czym zrównał się z Hansem Nielsenem i Leigh Adamsem.
Hans Nielsen i Leigh Adams to największe zagraniczne gwiazdy w historii lubelskiego żużla. Na kolejną trzeba było czekać długo, bo do roku 2018. Działacze Speed Car Motoru planowali pierwotnie sprowadzić Grega Hancocka, ale ten wystawił ich do wiatru i w jego miejsce zatrudnili Andreasa Jonssona, indywidualnego wicemistrza świata 2011. - To dla mnie zaszczyt móc jeździć w zespole, gdzie w przeszłości startowali Hans Nielsen czy Leigh Adams. Chcę dorównać do ich poziomu i jestem tu, aby robić wszystko najlepiej jak potrafię. Najważniejsze dla mnie jest to, że czuję się tu komfortowo – mówił wówczas doświadczony żużlowiec. Wielu obawiało się jak poradzi sobie Szwed, który od kilku lat nie potrafił odnaleźć optymalnej dyspozycji. W Lublinie jechał jak marzenie. Wyrastając na lidera z prawdziwego zdarzenia. Jego średnia 2,389 na bieg pozwoliła mu stać się najlepszym zawodnikiem ligi. Dzięki jego wsparciu drużyna z Lublina z beniaminka przeobraziła się w maszynę do wygrywania i ukończyła rundę zasadniczą na pierwszym miejscu. W play-off Motor przeszedł ciężki bój, odrabiając dużą stratę z Rybnika i awansował do Ekstraligi po 23 latach. W kolejnym sezonie Jonsson zdawał sobie sprawę, że dla niego to ostatni moment, by pokazać, że w Ekstralidze jeszcze coś znaczy. Wszystkie jego plany zniweczył koszmarny upadek podczas inauguracji z MRGARDEN GKM Grudziądz. Kapitan Motoru wrócił do ścigania tydzień później, ale to nie był ten Jonsson, którego wszyscy oczekiwali. Doświadczony żużlowiec odczuwał przez cały rok skutki upadku z wiosny i zdecydował się nie kusić więcej losu ogłaszając zakończenie kariery.
Wychowanek lubelskiego klubu. Najbardziej uzdolniony junior ostatnich lat. Swój pierwszy rok Bober spędził poza Lublinem, w Grudziądzu wraz z Danielem Jeleniewskim. Później młody żużlowiec wrócił do Lublina, ale nie wykorzystano w pełni jego potencjału. Ubogi rynek młodzieżowców spowodował, że o Bobera upomniał się najpierw Orzeł Łódź, a później Betard Sparta Wrocław. Ostatecznie Bober wystąpił w Sparcie zaledwie kilka razy.
Jakub Kępa, prezes Motoru chciał koniecznie mieć wychowanka u siebie. Dopiął swego i Bober na pozycji juniorskiej dostarczał drużynie ważnych punktów, najpierw w drugiej lidze, a później w pierwszej. W 2019 roku wszedł w wiek seniora i zdecydował się na kontrakt z Polonią Piła. Problemy organizacyjne w Pile wpłynęły na to, że Bober nie najeździł się zbyt dużo. Na rok 2020 ponownie podpisał kontakt z lubelskim klubem.
Ten transfer w Lublinie zapamiętają na lata. Wiktor Lampart to wychowanek rzeszowskiego klubu, lecz odjechał tam raptem pół sezonu. Drużyna Stali Rzeszów spadła do najniższej ligi po barażach z... Motorem Lublin. Nawet dobra postawa braci Lampartów na niewiele się zdała. Z problemów Stali skorzystali w Motorze, biorąc do siebie starszego i młodszego Lamparta.
Działaczom zależało szczególnie na młodszym. Inwestycja się opłaciła, bo w parze z Boberem Lampart utworzył najsilniejszą formację młodzieżową w Nice 1. Lidze Żużlowej. W PGE Ekstralidze Wiktor Lampart także wywiązał się ze swoich zadań i stale się rozwija. W 2020 roku jego wartość ma jeszcze wzrosnąć.