W tym artykule dowiesz się o:
Największy sukces: Zwycięstwo w 1. lidze w 2016 roku
Nie pierwsze zwycięstwo w 2015 roku, ale drugie uważane jest za największy sukces Lokomotivu. Za pierwszym razem drużyna posiadała "dream team" jak na pierwszoligowe warunki. Wygrała rozgrywki i udowodniła wszystkim, co chciała. Romans z Ekstraligą nie wypalił, więc do następnego sezonu podchodzono z luzem.
Skład nie był mocniejszy, bo z drużyny odszedł Antonio Lindbaeck. Do tego należy dodać niespodziewane połączenie lig i związane z tym zwiększenie wydatków na sezon. W związku z tym zespół nie wystawił najlepszego składu w kilku meczach, ale po ostatniej kolejce był na drugim miejscu w tabeli, ze stratą czterech "oczek" do Orła Łódź.
W finale ligi to Łotysze byli lepsi. Po minimalnej wygranej na swoim torze 47:43, przyszła porażka w Łodzi 44:46, która pozwoliła wygrać dwumecz i drugi rok z rzędu rozgrywki 1. ligi.
Największa porażka: Spadek z 1. ligi w sezonie 2020
Jest to bezdyskusyjnie największa porażka Lokomotivu. Łotyszy boli to szczególnie dlatego, że nastąpiła ona praktycznie na własne życzenie. Nagły spadek formy Andrieja Kudriaszowa, kiedy w jego miejsce jeździli juniorzy, fatalny błąd z numerem silnika Pontusa Aspgrena w Gnieźnie, który kosztował utratę punktu bonusowego. Nagłe "spuszczenie powietrza" z drużyny w końcówkach decydujących domowych meczów z Ostrovią i Unią, gdzie trzeba było walczyć o bonusy, a skończyło się porażkami.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Bohater: Andrzej Lebiediew
Chociaż "Andrzyk" jest jeszcze naprawdę młodym żużlowcem, to nominacja do niego pasuje najbardziej. Był z drużyną podczas największych sukcesów. Gdy odchodził, to tylko do wyższej klasy rozgrywkowej. Nigdy nie miał pomysłu, aby wzmocnić rywala. Jeśli nie szło mu w PGE Ekstralidze, to wracał na Łotwę i ratował Lokomotiv przed tarapatami. Oprócz tego zawsze, nie biorąc pod uwagę problemów logistycznych, chętnie walczył w najrozmaitszych zawodach reprezentując Łotwę. Będąc w domu po zawodach w swoim klubie, zawsze chętnie pomaga radami (a nawet sprzętem!) na treningach młodym zawodnikom.
Najlepszy trener: Nikolaj Kokin
Tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Gdyby rozpatrywać kandydatów nie z ostatnich 20 lat, ale 50, to Kokin miałby konkurentów. W tym przypadku jednak wynik jest jednoznaczny.
Niezapomniany mecz: Wygrana w Łodzi w 2013 roku
Nie żadne domowe zwycięstwo, ale to z Łodzi w 2013 roku (48:41) jest warte wspomnienia. Lokomotiv przegrał wówczas u siebie z Orłem 42:48. Do końca rozgrywek pozostawała jeszcze połowa sezonu, ale jeśli wszystko odbyłoby się zgodnie z przewidywaniami, to spadek Lokomotivu do 2. ligi był całkiem realny. W Łodzi Lokomotiv prowadził praktycznie przez całe spotkanie, ale bonus zgarnął w ostatnich biegach meczu. Bohaterami spotkania byli Roman Povazhny, Kajstas Puodżuks i Andrzej Lebiediew.
Najlepszy transfer: Peter Ljung
Być może ta nominacja nie wszystkich przekonuje, ale Szwed zasłużył na wyróżnienie. Przez Lokomotiv w ciągu ostatnich 20 lat przewinęło się wielu żużlowców. Zatrudniając Fredrika Lindgrena, Timo Lahtiego albo Joonasa Kylmaekorpiego kierownictwo drużyny wiedziało czego oczekiwać od każdego konkretnego zawodnika. I ze spełnieniem tych nadziei bywało różnie, chociaż najczęściej całkiem nieźle. Gdyby nominacja dotyczyła najlepszego stranieri, to wybór nie byłby oczywisty.
Ljung jest jednak najlepszym transferem, bo okazał się strzałem w dziesiątkę. Podpisywano umowę ze Szwedem przed sezonem 2017 i miał on być zawodnikiem drugiej linii. Po sezonie okazało się jednak, że był to najlepszy zawodnik drużyny, z piątą średnią w lidze. Oprócz tego był to dobry duch Lokomotivu, prawdziwy kapitan.
A takie wyczyny Ljunga, jak specjalne oddanie pierwszego miejsca w biegu na ostatnim wirażu Olegowi Michaiłowowi, przy stanie biegu 5:0, w Daugavpils będą długo pamiętać. Michaiłow potrzebował wówczas punktu do zdobycia kompletu, a Ljung zrobił ten prezent kosztem swojego bonusa.
Najgorszy transfer: Tomasz Piszcz
Przy tej kategorii był tłok, a konkurencja była także i z ostatniego sezonu. Wybór padł jednak na Tomasza Piszcza, który wpadł w oko kierownictwu Lokomotivu podczas barażów z TŻ-em Lublin w 2007 roku. Był to najlepszy zawodnik drużyny podczas spotkania w Daugavpils. Zatrudniano go na pozycję lidera wśród stranieri, mając w zespole też Pawła Miesiąca i Piotra Śwista. Były co prawda w jego przypadku upadki i okrutności losu, ale faktem jest, że Piszcz okazał się największym niewypałem spośród transferów Lokomotivu. Pojechał jedynie w sześciu meczach i osiągnął średnią bieg. 0,789.