Gospodarze stawiają kropkę nad "i" kończąc ten mecz podwójnym zwycięstwem.

Wyścig układał się na zwycięstwo gości 4:2, ale na drugim wirażu czwartego okrążenia upadł Ben Cook. Sędzia włączył czerwone światło, ale wyniki zostały zaliczone, a punkty przyznane bez uwzględnienia Australijczyka.

Sajfutdinow niczym prorok, przewidział, co zamierza zrobić Kurtz. Australijczyk pojechał na tyle szeroko, że jego ściganie w tym wyścigu zakończyło się na pierwszym wirażu.

Bieg bez historii.

Problemy Jenkinsa ze sprzętem na ostatnim wirażu. Nie miało to jednak wpływu na przebieg wyścigu, bo ten jechał za plecami obu rywali i swojego klubowego partnera.

Sajfutdinow zamknął Lidseya, co ułatwiło jazdę Ellisowi. Pewna wygrana gospodarzy 5:1.

Miejscowa publiczność szalała, bo Daniel King odpierał ataki Kurtza i Bewleya. Doświadczony Brytyjczyk musiał jednak uznać wyższość Australijczyka. Szybkich ścieżek szukał z tyłu Rew, ale nie znalazł.

Sporo nerwów pod taśmą, bo Adam Ellis podjechał na start w niebieskim kasku. Kiedy zostało to zauważone, to niczym Usain Bolt ruszył do niego mechanik. I zdążył przed upływem dwóch minut. Brytyjczyka to kompletnie nie wybiło z rytmu, co potwierdza zwycięstwo.

Bieg przerwany. Upadek w drugim wirażu zaliczył Ben Cook. Sędzia podjął decyzję o wykluczeniu go z powtórki. Innego wyboru zresztą nie miał.

Powtórka. Nicholls próbował jechać drużynowo, ale zaprzestał tego w momencie, kiedy omal Jenkins nie spowodował upadku.

Najlepszy wyścig tego wieczoru. Od startu 5:1 dla Ipswich Witches, ale Bewley dwoił się i troił, a co najważniejsze - skutecznie, by wyprzedzić rywali.

Kurtz wystrzelił spod taśmy i pozostałym pozostało oglądać jego plecy.

Bewley na starcie niczym błyskawica. Jednak równie szybki jest dziś Nicholls, który do końca nie odpuszczał młodszemu rodakowi.

Bardzo duża przewaga Kinga nad rywalami.

Thompson najlepiej ze startu i obejmuje prowadzenie. Za jego plecami Bailey na trzecim okrążeniu wyprzedza Jenkinsa i duet gości próbuje rzucić się w pogoń za prowadzącym w tym wyścigu. Mountain na ostatnim okrążeniu postawił wszystko na jedną kartę, ale nie dał rady rywalowi.

Świetnie ze startu duet gości, który objął podwójne prowadzenie. Na drugim wirażu Sajfutdinow minął jednak Bloedorna i próbował atakować Kurtza.