Karkołomne zjazdy, nieuważni kierowcy, a nawet bezpański pies. Tak giną kolarze

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski


Podczas zeszłorocznej Vuelty a Espana kolega Rafała Majki, a obecny mistrz świata, Peter Sagan, został potrącony przez motocykl techniczny, firmy Shimano. Musiał wycofać się z wyścigu.

- Bałaganiarski wyścig, skandaliczne zasady, brak jakichkolwiek zabezpieczeń - grzmiał na Twitterze właściciel grupy Tinkoff, Oleg Tinkow.

Myślał nawet poważnie o wycofaniu całego zespołu z dalszej rywalizacji. Zwłaszcza, że kilka dni później - na tym samym wyścigu - znów w jego kolarza, Sergio Paulinho, uderzył motocykl telewizji TVE. W efekcie lekarze musieli założyć 17 szwów. Cud, że nie doszło do tragedii.

Takich sytuacji było coraz więcej. Aż do 27 marca 2016 roku. Kiedy Antoine Demoitie nie miał już tyle szczęścia...

Do tragedii może dojść zupełnym przypadkiem. - Pędząc z prędkościami samochodowymi nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego - często podkreśla Michał Kwiatkowski.

Przykład znajdziemy 32 lata temu. Na początku maja 1984 roku podczas Tour of Algarve pod koła Joaquima Agostinho wbiegł bezpański pies. Portugalski kolarz miał jeszcze 200 metrów do mety, jechał z zawrotną prędkością, nie miał szans wyhamować. Doszło do kraksy, po której Agostinho wstał i wydawało się, że wszystko jest ok, nic się wielkiego nie stało. Kilka dni później trafił do szpitala, jego stan pogarszał się z godziny na godzinę. Okazało się, że podczas kraksy poważnie uszkodził czaszkę. 10 maja 1984 zmarł.

Marek Bobakowski 

Polub SportoweFakty na Facebooku
Zgłoś błąd
Komentarze (2)
  • kmz lw Zgłoś komentarz
    ciekawy artykuł, ale pisany chyba przez dziecko z podstawówki... czy red. Bobakowski jest w stanie mi wytłumaczyć, która to 'kość czaszkowa'?