Klub w Ostrowie buduje nową jakość. "Kiedyś wytykali nas palcami"

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

Utrzymuje pan relacje z Mirosławem Wodniczakiem?

- Nie. Na początku spotkaliśmy się kilkukrotnie, ale dosyć długo się nie widzieliśmy. Dla nas to jest temat zamknięty. My robimy coś nowego i z tego będziemy rozliczani przez kibiców i sponsorów. Nie zaśmiecamy sobie głów starymi rzeczami. Idziemy do przodu, budujemy przyszłość, nową jakość i stabilizację.

Ilu adeptów liczy ostrowska szkółka?

- Pięciu. Dołączyli do nas ostatnio 12-latek, a także 10-latek. Trzech adeptów kończy badania lekarskie. Na tę chwilę mamy więc 7 adeptów, jednego chłopaka po licencji, który aktualnie jest kontuzjowany. W ciągu tygodnia powinniśmy mieć około 11 adeptów. Mamy dla nich 7 motocykli. W czwartek zakupiliśmy silnik 250cc, czyli mamy już silniki 125cc, 250cc i 5 motocykli 500cc.

Jak wygląda praca w szkółce?

- Chłopaki dzień w dzień są w klubie. Uczą się oni ciężkiej pracy, ustawień oraz dnia codziennego żużlowca. Pod okiem Mariusza Staszewskiego w przyszłości mogą odnosić sukcesy.

Podczas Memoriału Rifa Saitgariejewa kibice docenili zaproszenie dla rodziny Tatarskiej Strzały. Ten pomysł spotkał się z wieloma ciepłymi słowami.

- Cały czas myśleliśmy, że rodzina Rifa Saitgariejewa musi tutaj być. Po 20 latach nikt nigdy jej nie zaprosił. Czuliśmy moralnie, że musimy to zrobić. Szkoda, że druga córka nie mogła być z nami, bo w tym czasie miała wyjazd zagraniczny. Bardzo cieszymy się z tego, że udało się nam to zrobić. Dla nas gościć tę rodzinę tutaj to było niezwykle emocjonalne przeżycie. Myślę, że byli u nas nie po raz ostatni.

Jak turniej zamknął się finansowo?

- Wyszło około 30 tysięcy złotych zysku. Dla nas to bardzo dużo. Jak na klub żużlowy, to wręcz rewelacja. Przecież słyszymy dziś, że kluby są nierentowne i nie mają zysków. Jeśli nadal będziemy jak najmniej wydawać, a mieć jak największy przychód, to klub żużlowy może być rentowny.

3 września w Ostrowie odbędzie się Łańcuch Herbowy. Trudno było namówić do jazdy takich zawodników jak Tai Woffinden czy Jason Doyle?

- Tai Woffinden - firma Płomyk. Dziękujemy jej za to, że Tai będzie z nami. Jason Doyle - firma Alpodach. Emil Sajfutdinow - firma Dombud. Piotr Protasiewicz, Tomasz Gollob, Bartosz Zmarzlik i wiele innych gwiazd przyjadą dzięki firmie Jana i Andrzeja Garcarków. To wsparcie jest dla nas niewymierne. Bez nich tych żużlowców by nie było. Takie turnieje pokazują, że firmy są z nami, za co im bardzo dziękuję. Bez nich turniej by się nie odbył. Podziękowania należą się także miastu, które wsparło nas 40 tysiącami złotych. Widzimy, że pani prezydent coraz bardziej docenia naszą świetną pracę. Zapraszam serdecznie kibiców na Łańcuch Herbowy.

Liczy pan na wyższą frekwencję niż na Memoriale Saitgariejewa?

- Robimy to po to, aby był to bardzo dobry turniej, choć nie ukrywamy, że tak. W rozmowach między sobą wyszło nam, że fajnie byłoby, gdyby stadion się zapełnił. W ten dzień w Ostrowie będzie pożegnanie lata, a potem bicie rekordu Guinnessa w Zumbie. Po tych wszystkich imprezach zapraszamy kibiców na Stadion Miejski na Łańcuch Herbowy.

Wspomniał pan o pomocy miasta. Czy relacje z włodarzami są ustabilizowane? Były nieporozumienia, choćby z organizacją SEC.

- Na początku były drobne perypetie. Pani prezydent nie mogła nam zaufać od razu, rozumiemy to. Szczególnie po tym, co się stało. Próbowaliśmy zbudować zaufanie do nas. Jeśli chodzi o SEC, to nie mieliśmy problemów z miastem. To bardziej osoba byłego prezesa wpłynęła na to, bo on udzielał się w tym temacie. Z panią prezydent już rozmawialiśmy. Nasza znajomość rodziła się w bólach, ale podobno to, co się w bólach rodzi, to sukcesem się kończy. Postawiliśmy sobie z miastem jeden cel - zrobić w Ostrowie żużel na wysokim poziomie. Uczciwy, przejrzysty i klarowny. Wspólnie z miastem jesteśmy w stanie to zrobić. Dla Ostrowa, kibiców i całego polskiego żużla.

Rozmawiał Mateusz Lampart

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×