Rzecznik wyprawy na K2: Każde sto metrów to godzina drogi dla wspinaczy

- Bardzo ważne będzie to, jak wysoko podlecą śmigłowce. Każde sto metrów to około godzina drogi dla ratowników. A czas jest tu najistotniejszym czynnikiem - mówi o akcji ratunkowej na Nanga Parbat Michał Leksiński, rzecznik polskiej ekspedycji na K2.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Tomasz Mackiewicz Facebook / Tomasz Mackiewicz / Na zdjęciu: Tomasz Mackiewicz

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jakie są realne szanse na to, że ekipa ratownicza zdąży dotrzeć na czas do Elisabeth Revol i Tomasza Mackiewicza?

Michał Leksiński, wspinacz wysokogórski, rzecznik prasowy Narodowej Zimowej Wyprawy na K2: Mówimy o sytuacji, na którą wpływ ma mnóstwo czynników. Warunki pogodowe, wiatr, sytuacja na ścianie, stan zdrowia Eli i Tomka. Ważne będzie też to, na jakiej wysokości śmigłowiec zostawi ratowników. Musimy pamiętać, że w Pakistanie wkrótce zacznie się ściemniać. Ekipa wyruszyła spod K2 o 13:40 lokalnego czasu, a przelot na Nanga Parbat, z uwzględnieniem tankowania, zajmuje około dwóch godzin. Być może jednak jakieś próby akcji będą podejmowane jeszcze dzisiaj. Mamy w grupie ratowniczej jednych z najszybszych ludzi w Himalajach, Adama Bieleckiego i Denisa Urubkę, to dobrze rokuje akcji.

Jakie macie informacje o stanie zdrowia osób, po które pójdą ratownicy?

Bazujemy na dużej liczbie niewiadomych. Docierają wiadomości, że Elisabeth przebywa na wysokości 6700 metrów n.p.m. i tam z odmrożoną stopą czeka na pomoc. Z kontaktu, jaki z nią jest wnioskuję, że czuje się nawet dobrze. O Tomku nowych wieści niestety nie mamy. Przedostają się informacje o ślepocie śnieżnej i chorobie wysokościowej. Ślepota śnieżna uniemożliwia poruszanie się i to jest jasne, ale choroba wysokościowa ma duże spektrum objawów. Pytanie jakie objawy ma Tomek. Tego niestety nie wiemy.

Ogromne znaczenie dla przebiegu akcji na pewno będzie mieć to, na jakiej wysokości grupa ratownicza opuści śmigłowce.

Tak. Każde sto metrów to około godzina drogi, a więc każda szansa na podlecenie wyżej jest bardzo cenna dla akcji. Czas jest najistotniejszym czynnikiem dla jej powodzenia. Śmigłowce mogą podlecieć nawet na wysokość 5-6 tysięcy metrów. 6 tysięcy to już jest dużo, do Elisabeth chłopaki będą wtedy mieli tylko około 600-700 metrów. Musimy jednak czekać, na razie nie wiadomo, na co pozwoli pilotom pogoda.

Co jeśli nie uda się rozpocząć akcji jeszcze dziś?

Wtedy chłopaki na pewno pójdą do góry. W momencie wyjścia w górę będziemy mogli mniej więcej ocenić, jakie są szanse dostania się do nich. Ekipa jest gotowa na dłuższy pobyt w górach, została wyposażona w najlepszy sprzęt ratunkowy, "best of the best". Mają go tyle, że spokojnie mogą poświęcić na akcję kilka dni.

Jak może przebiegać akcja, jeśli uda się dotrzeć do Revol i Mackiewicza?

Trzeba będzie wziąć pod uwagę wiele czynników, których teraz nie znamy. Istotny będzie stan zdrowia Eli i Tomka. Trzeba będzie podać odpowiednie leki i tlen ratunkowy. Pytanie, czy są w stanie samodzielnie się poruszać. Jeśli nie, konieczne jest skonstruowanie noszy, sań, którymi zostaną przetransportowani w dół.

Czy oddelegowanie części ekspedycji na K2 do grupy ratowniczej jest równoznaczne z rezygnacją ze zdobycia tego szczytu?

Na K2 do piątku jest załamanie pogodowe i przez cały przyszły tydzień nie będzie akcji górskiej. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby została ona przerwana. Rachunek jest prosty - wyleciało czterech ludzi, zostało dziewięciu. Dwóch z nich opiekuje się bazą i koordynuje akcję, zostaje więc siedmiu himalaistów do akcji górskiej. Natomiast czwórka ratowników po powrocie, w zależności od kondycji fizycznej, też będzie działała dalej.

ZOBACZ WIDEO: Michał Bugno: Tomasz Mackiewicz to pasjonat
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×