Janusz Majer: Niestety nie udało nam się uratować Tomka

- Akcja ratunkowa została już zakończona. Niestety nie udało nam się uratować Tomka. Zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy - powiedział WP SportoweFakty Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Tomasz Mackiewicz Facebook / Tomasz Mackiewicz / Tomasz Mackiewicz
Grupa ratunkowa po niesamowitej pracy zdołała dotrzeć do Elisabeth Revol. Francuzka została już sprowadzona do obozu i tam wraz z ratownikami czekała na helikopter. Około godziny 10:00 Janusz Majer, na antenie TVN 24, poinformował, że śmigłowiec zabrał już ratowników i Francuzkę.

Z kolei wcześniej, dla WP SportoweFakty, mówił. - Po zejściu byli w obozie na wysokości około 4850 metrów n.p.m. To jest to samo miejsce, gdzie wcześniej rozpoczęła się akcja ratunkowa. Z tego co wiem, Elisabeth ma odmrożone ręce i stopy. Ma trudności w poruszaniu rękoma. Dlatego poczekano do świtu i dopiero wtedy ją sprowadzono.

Z obozu zostali zabrani wszyscy. Ze względu na pogarszające się warunki pogodowe nie było możliwości, by ratownicy mogli rozpocząć kolejną wspinaczkę i uratować Tomasza Mackiewicza.

- Warunki pogodowe są bardzo trudne. Na wysokości 7000 metrów wiatr już teraz osiąga 80 km/h. W takich warunkach nikt nie jest tam w stanie pracować. Prognozy również są bardzo niekorzystne, bowiem ma zacząć padać śnieg, a nie jest wykluczona również burza śnieżna. W związku z tym akcja ratunkowa została zakończona. Niestety nie uratowaliśmy Tomka. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy.

Tomasz Mackiewicz podjął po raz siódmy, a Elisabeth Revol po raz czwarty próbę zdobycia Nanga Parbat. W piątek dotarły informacje, że oboje utknęli na wysokości około 7300 metrów. Dzień później rozpoczęła się akcja ratunkowa. Wzięli w niej udział polscy himalaiści, którzy uczestniczą w wyprawie na K2.

W sobotę wieczorem, czasu miejscowego, ratownicy dotarli helikopterem do obozu pierwszego pod Nanga Parbat. Mimo zmroku zdecydowali się rozpocząć akcję. Jako pierwsi wyruszyli Adam Bielecki i Denis Urubko. W ekspresowym tempie, po około 8 godzinach wspinaczki, Polacy dotarli do Francuzki, której udało się zejść do około 6000 metrów.

Francuzka została sprowadzona do obozu i helikopterem zostanie przetransportowana do szpitalu w Islamabadzie. Z kolei polscy ratownicy polecą do bazy w Skardu, a później - jak pogoda na to pozwoli - do bazy pod K2. Wyprawa będzie działała dalej, ale na razie tam również nie ma warunków, by mogli kontynuować wspinaczkę.

ZOBACZ WIDEO Michał Bugno: Akcja Bieleckiego i Urubki była spektakularna, brawurowa i heroiczna. Przejdzie do historii światowego himalaizmu

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×