Uratowali Francuzkę i wracają spełnić marzenia. Dokonać niemożliwego - zdobyć zimą K2

To nie jest góra, na którą da się wejść. To góra, na którą trzeba się wspiąć - mówił przed wyprawą na K2 Adam Bielecki. Jest piekielnie mocny. Czy jako pierwszy w historii stanie zimą na najtrudniejszym ośmiotysięczniku świata?

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Adam Bielecki Facebook / Na zdjęciu: Adam Bielecki
K2, drugi szczyt Ziemi, położony jest w Karakorum. Znajduje się na granicy Chin i Pakistanu. Między innymi ze względu na ekstremalne warunki pogodowe (niskie temperatury powietrza i silny wiatr) jeszcze nikomu nie udało się osiągnąć jego szczytu zimą. Polacy chcą jednak to zmienić!

29 grudnia z lotniska w Warszawie wyruszyła polska Narodowa Zimowa Wyprawa na K2, która składała się aż z 13 członków. Kierownikiem wyprawy jest doświadczony himalaista Krzysztof Wielicki, który zdobył koronę Himalajów i Karakorum (łącznie tylko pięciu alpinistów było w stanie tego dokonać).

- To nie jest góra, na którą da się wejść. To góra, na którą trzeba się wspiąć. Na K2 panują dużo bardziej surowe warunki, niż w Himalajach. To góra wysoka, trudna technicznie, słynąca ze złej pogody. Do tego dochodzą silne prądy strumieniowe, tak zwany jet stream, czyli wiatry, wiejące na dużych wysokościach, które interesują tak naprawdę tylko pilotów odrzutowców międzykontynentalnych i himalaistów. K2 jest marzeniem każdego himalaisty. Ta góra jest uważana za najtrudniejszy z ośmiotysięczników - tak jeszcze przed rozpoczęciem wyprawy opisywał K2 jeden z jej uczestników Adam Bielecki.

Najpierw Polacy polecieli do Pakistanu, skąd jeepami udali się do Askole. 3 stycznia rozpoczęciu drogę ku pierwszej bazie K2. Według planów mieli dotrzeć do niej po tygodniu. I rzeczywiście 10 stycznia byli pod K2. Początkowo pogoda im sprzyjała. Dzięki temu do piątku 26 stycznia założyli dwa z czterech planowanych obozów ku drodze na szczyt K2. Polacy wspinają się na drugi najwyższy ośmiotysięcznik na świecie południowo-wschodnim filarem, nazywanym także drogą Cesena.

W piątek do uczestników wyprawy dotarły jednak niepokojące informacje. Ich przyjaciele Elisabeth Revol i Tomasz Mackiewicz utknęli na wysokości ponad 7000 metrów na Nanga Parbat. Nie zastanawiali się długo. Chcieli jak najszybciej pomóc Polakowi i Francuzce. Ostatecznie helikoptery, bez których akcja ratunkowa nie mogła się odbyć, przyleciały po czterech ratowników (Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i Jarosław Botor) następnego dnia. Gdy tylko dotarli na wysokość około 4800 metrów na Nanga Parbat, rozpoczęli, mimo zapadających już ciemności, wspinaczkę. Po ośmiu godzinach Bielecki i Urubku dotarli do Revol, a później przy pomocy Tomali i Botora bezpiecznie sprowadzili Francuzkę do obozu. Z powodu bardzo złych warunków pogodowych niemożliwy był powrót do góry po Tomasza Mackiewicza.

ZOBACZ WIDEO Krewna Tomasza Mackiewicza: Może było o 100 metrów za późno?

Helikopter zabrał ratowników i Revol do Skardu. Później alpinistka została przetransportowana do szpitala, a ratownicy pozostali w mieście, gdzie oczekują na poprawę warunków pogodowych i dołączenie do pozostałych uczestników wyprawy na K2. Na razie nie pozwala na to aura (silny wiatr, niski pułap chmur) i najprawdopodobniej stanie się to dopiero w czwartek.

Z tego samego powodu na razie nie jest kontynuowana wyprawa na K2. Polacy spędzają zatem czas w obozach, gdzie jednak nie nudzą się. - W bazie życie jest świetne. Według mojej oceny, jeśli porównam to do komfortu, kiedy tu byliśmy pierwszy raz w 1987 roku, to jest to niebo a ziemia. Czasem tu kolegom opowiadam jak to było. W tej chwili mamy piękną kopułkę, ciepłą, można poczytać książkę, jeszcze jakieś zaległe tygodniki, można zagrać w karty... Wszyscy, może nie wszyscy, ale większość ma przed sobą te przyrządy dzisiejszego dnia, czyli jakieś tablety, komputery. Trochę mamy wi-fi, więc można się komunikować z bliskimi, ze światem. To fajnie. Ja uważam, że komfort jest ważny. Oby tylko nie dekoncentrował, natomiast może też daje trochę sił do tego, żeby pomyśleć o wielkim wyzwaniu, bo wydaje mi się, że uczestnicy wyprawy zdają sobie sprawę, że jest to jedno z największych wyzwań i nie będą odpuszczać - powiedział dla radia RMF FM Krzysztof Wielicki.

- Sama wyprawa, mimo że pogoda na razie nie jest sprzyjająca, będzie kontynuowana. Akcja ratunkowa nie ma żadnego wpływu na dalszą wspinaczkę na K2 - zapewnił WP SportoweFakty Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy, dodając: - Wyprawa trochę jeszcze potrwa. Mamy czas do 20 marca, bo właśnie wtedy na półkuli północnej kończy się zima. Wszystko będzie zależało od pogody. Jeżeli pojawi się dłuższe okno pogodowe, to być może uda się nam założyć dwa kolejne obozy, które otworzą drogę do szczytu poprzez wcześniejszą aklimatyzację.

Polakom w drodze do spełnienia marzeń i osiągnięcia szczytu kibicują tysiące sympatyków alpinizmu, nie tylko w Polsce. - Nawet docierają do nas głosy z Hiszpanii, z innych krajów, od ludzi zupełnie niezwiązanych z naszym środowiskiem, którzy nam kibicują. Myślę, że to powinno być ważne dla naszego zespołu. Powinni sobie zdawać sprawę z tego, że rzeczywiście stają przed wielkim zadaniem i warto byłoby skorzystać z tego - podkreślił Krzysztof Wielicki, a Janusz Majer dodał: - Teraz szanse na zdobycie szczytu są takie same jak na początku wyprawy. Trzymajmy mocno kciuki za chłopaków.

Obecna zimowa wyprawa na K2 jest jedną z największych wyzwań w historii. Oprócz kierownika Krzysztofa Wielickiego i czwórki, która uratowała Elisabeth Revol, biorą w niej udział: Maciej Bedrejczuk, Marek Chmielarski, Janusz Gołąb, Marcin Kaczkan, Artur Małek, Piotr Snopczyński, Dariusz Załuski i Rafał Fronia.

Wirtualna Polska: Nie dajemy zgody na hejt wobec Tomasza Mackiewicza 

Czy polska zimowa wyprawa na K2 zakończy się historycznym zdobyciem szczytu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×